Rosja-Ukraina. Antony Blinken: kolejni żołnierze przybywają pod granicę
Nadal widzimy kluczowe rosyjskie jednostki przesuwające się w stronę granicy z Ukrainą - powiedział w środę sekretarz stanu USA Antony Blinken. Jak dodał, na razie nie ma żadnych dowodów na deeskalację ze strony Rosji.
"Nadal widzimy nie tylko, że te siły tam pozostają, ale obserwujemy kluczowe jednostki przesuwające się w kierunku granicy, a nie w przeciwną stronę" - oznajmił Blinken w wywiadzie dla telewizji MSNBC, dodając, że tego samego zdania jest sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
ZOBACZ: Kreml odpowiada Bidenowi. "Wolelibyśmy bez gróźb"
W przeprowadzonej niedługo potem rozmowie z ABC amerykański dyplomata powiedział, że są to jednostki, które "byłyby w awangardzie jakiejkolwiek wznowionej agresji" Rosji.
Stany Zjednoczone odpowiedzą na ataki
Blinken zasugerował też, że jeśli Moskwa zdecyduje się na cyberataki przeciwko USA, np. w ramach odwetu za sankcje, Stany Zjednoczone nie pozostawią ich bez odpowiedzi.
- Kilka miesięcy temu byłem z prezydentem (USA Joe) Bidenem w Genewie, w czasie, kiedy dochodziło do ataków ransomware przeciwko nam (...) prezydent Biden powiedział prezydentowi (Rosji Władimirowi) Putinowi: "na pewno rozumie pan, jak ważne jest to dla nas, i potrafię sobie wyobrazić, że mając tę całą infrastrukturę energetyczną, nie spodobałoby się panu, gdyby ktoś przeprowadził taki atak ransomware przeciwko panu" - mówił Blinken.
Pytany o różnice w publicznym przekazie władz USA i Ukrainy na temat zagrożenia rosyjską agresją, szef amerykańskiej dyplomacji przekonywał, że wynikają one ze zrozumiałej chęci prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, by nie wywoływać paniki wśród obywateli. Dodał jednak, że Waszyngton jest w stałym kontakcie ze stroną ukraińską i Kijów podchodzi do zagrożenia równie poważnie, co USA.
Czytaj więcej