Tomasz Grodzki zabrał senatorów do Miami. Donald Tusk jest wściekły
Kiedy Donald Tusk dowiedział się, że Tomasz Grodzki rusza z grupą senatorów PO do Miami, wpadł w furię. Politycy nie widzą jednak niczego zdrożnego w swoim wyjeździe. - To zupełnie niepotrzebne (szukanie sensacji) - komentuje Beata Małecka-Libera, jedna z uczestniczek podróży. - Nikt nie robi zadymy, kiedy ciągają nas po cmentarzach ukraińskich i jakichś innych - dodaje senator Robert Dowhan.
O tym, że zagraniczny wyjazd grupy opozycyjnych senatorów nie przypadł do gustu w partii jako pierwszy napisał "Wprost". Chodzi o podróż do Stanów Zjednoczonych na polonijny "Kongres 60 milionów". - Grodzki pojechał tam chyba na plażę oraz bal, bo i ten był w planach. Organizowanie wyjazdu delegacji z Polski, kiedy nawet nie chciał się z nim spotkać gubernator czy rektor uczelni, jest śmieszne - powiedział informator tygodnika. - I zostało źle odebrane przez Polonię amerykańską, która wspiera PO. Pisali do mnie z pytaniem, dlaczego Grodzki ośmiesza partię - spuentował.
Jak ustaliła Interia, sytuacja była na tyle napięta, że zainteresował się nią sam Donald Tusk. Jeszcze przed wylotem delegacji do Miami wyczuwał polityczne kłopoty. - Szef nie chciał, żeby sprawa wypłynęła do mediów, a Kancelaria Senatu chwali się tym wyjazdem na swojej stronie internetowej. W jaki sposób miałbym to skomentować? - pytał retorycznie jeden z bliskich współpracowników lidera PO.
Problemy w Senacie
Izba wyższa nie ma ostatnio dobrej passy. W Interii szeroko opisywano działalność komisji antymobbingowej, która badała zgłoszenie jednego z pracowników Kancelarii Senatu w sprawie niewłaściwego zachowania Anny Godzwon, wicedyrektor Centrum Informacyjnego Senatu.
ZOBACZ: Zawiadomił Senat o mobbingu. Przerywa milczenie
Władze PO w żaden sposób nie zareagowały, ale nasi rozmówcy twierdzą, że podobnie jak w sprawie oskarżeń o mobbing, tak w związku z wyjazdem do Miami, Tusk ma związane ręce. - W tej kadencji większość wisi na jednym głosie, więc raczej niewiele można zrobić - ocenił jeden z rozmówców Interii.
Senator PO chwali TVP
Interia zwróciła się bezpośrednio do senatorów Koalicji Obywatelskiej, którzy polecieli z marszałkiem Senatu do Miami. Jak mówią, wyjazd został zaplanowany z wyprzedzeniem i był niezbędny z punktu widzenia "funkcjonowania urzędu". - Głównym celem było uczestniczenie w ważnych spotkaniach polonijnych, przede wszystkim w "Kongresie 60 milionów" (cykliczne spotkanie Polonii w USA - red.), głównie z przedsiębiorcami funkcjonującymi w Stanach Zjednoczonych i wielu krajów na świecie. Marszałek otwierał to wydarzenie, myśmy uczestniczyli w poszczególnych panelach - tłumaczył senator Kazimierz Kleina, przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów Publicznych.
Czy w związku z sytuacją międzynarodową wyjazd na pewno był dobrym pomysłem? - pytała Interia senator Beatę Małecką-Liberę, przewodniczącą senackiej Komisji Zdrowia. - Dlaczego mieliśmy nie jechać? Program był naprawdę bardzo bogaty. Dawno nie byłam na takiej służbowej eskapadzie, żeby od rana do wieczora spotykać się z różnymi środowiskami i rozmawiać w ważnych sprawach. Dwa lata epidemii spowodowały, że wiele rzeczy się opóźniło, ludzie przestali się kontaktować - odpowiedziała parlamentarzystka.
ZOBACZ: Senator PO Marcin Bosacki o Pegasusie: jedna z najpoważniejszych afer w wolnej Polsce
Co ciekawe, politycy opozycji wzięli również udział w inauguracji programu TVP World. I chociaż telewizja publiczna słynie z materiałów uderzających w opozycję, tym razem senatorowie PO są dobrej myśli. - To telewizja publiczna, ale dla Polonii. Nie możemy żyć samą polityką. Dzisiaj nie przyznajemy się do TVP, ale tam ma nie być ostrej polityki. To mają być kanały dla Polonii, która nie rozmawia w języku polskim - tłumaczy Interii Robert Dowhan. - Ale przede wszystkim dla obcokrajowców. Każdy duży kraj ma swoją telewizję jak Russia Today, Al Jazeera czy inny. My nie mieliśmy, więc projekt jest super ciekawy - podsumował.
"To nie była łatwa podróż"
Politycy PO, którzy w weekend polecieli do Miami, zapewniają Interię, że kalendarz pękał w szwach. Jak mówi Robert Dowhan, takie wyjazdy nie są łatwe dla podróżnych. - Pamiętam jedną taką wizytę w Japonii i mówiłem wtedy, że więcej się nie piszę - tłumaczy nam senator z Zielonej Góry. Od 6 rano do 23 ciągłe przejazdy, bo wszystko nie odbywa się w jednym miejscu. Wczoraj też byliśmy 50 czy 70 km za Miami - precyzuje.
Rozmówca Interii zwraca uwagę, że wyjazd może budzić kontrowersje, bo politycy polecieli akurat do Stanów Zjednoczonych. - Nikt nie robi zadymy, kiedy ciągają nas po cmentarzach ukraińskich i jakichś innych. Jeździmy samochodami po nocach, po wertepach i nikt nie ma pretensji - usłyszeliśmy od Dowhana. - Może wyjazd od USA fajnie brzmi, ale to wcale nie była łatwa podróż (...). Nawet kiedy mieliśmy wolne, człowiek przysypiał na siedząco w hotelu - dodał.
ZOBACZ: Lex Czarnek. Sejm odrzucił sprzeciw Senatu. Ustawa trafi do prezydenta
Zdaniem Beaty Małeckiej-Libery, media niepotrzebnie doszukują się sensacji. Nie jest również prawdą, że senatorowie opozycji bawili się na przyjęciu, które odbyło się przy okazji "Kongresu 60 milionów". - Na samym balu nie byliśmy, reprezentował nas pan marszałek, tak było w planie. Byli przedstawiciele innych partii, więc to nie jest tak, że poleciała tylko i wyłącznie PO - wyłuszczyła szefowa senackiej Komisji Zdrowia.
Jak powiedzieli politycy, którzy wylecieli do Miami razem z Tomaszem Grodzkim, senatorowie partii rządzącej odmówili udziału w delegacji. Na miejscu, w odrębnej grupie, pojawili się za to wicerzecznik PiS Radosław Fogiel, prezydencki minister Adam Kwiatkowski czy Krzysztof Szczerski, stały przedstawiciel RP przy ONZ.
Jak ustaliła Interia, w najbliższym czasie zaplanowano kolejną delegację w Kancelarii Senatu. Politycy mają lecieć do Dubaju. Z kolei marszałek Grodzki ma w najbliższych planach wyjazd do Kijowa, by wesprzeć sąsiadów Polski w obliczu zagrożenia rosyjską inwazją.
Czytaj więcej