Warszawa. Pożar w garażu bloku. Trzy miesiące czekają na powrót do mieszkań
Kilkadziesiąt rodzin z bloku na warszawskiej Woli od 22 października nie może wrócić do swoich mieszkań. Wszystko przez pozornie niegroźny pożar w garażu podziemnym. Ogień uszkodził wszystkie instalacje, przez co mieszkania są pozbawione m.in. ciepła i niszczeją. Lokatorzy są oburzeni tempem remontu. Materiał "Interwencji".
- Zobaczyłem, że pali się w jednej z komórek lokatorskich. Po wypsikaniu trzech gaśnic ogień był dalej. Nie miałem czym oddychać, wiedziałem, że to jest czas, żeby opuścić garaż – wspomina Piotr Kowalski, mieszkaniec boku.
- Tamtego wieczora byłam sama z córką w domu, szykowałam ją do kąpieli. Zadzwonił mąż, że się pali, więc zawinęłam ją tylko w koc i zaczęłam zbiegać. Dymu było tyle, że nie wiedziałam, czy zdążymy – wspomina żona mężczyzny.
Mimo upływu czasu do dziś nie jest jasne, co było przyczyną pożaru. Prokuratura nie odpowiedziała na nasze pytania o postępy w śledztwie. Lokatorzy bloku pokazują miejsce, gdzie było zarzewie ognia.
Trzy miesiące bez dostępu do mieszkania
- Ja wynajęłam swojego prywatnego biegłego z zakresu pożarnictwa, na swoją własną rękę próbujemy ustalić, co było przyczyną, bo nie jesteśmy pewni, czy biegły wyznaczony przez prokuraturę jest w stanie to udowodnić – opowiada lokatorka bloku pani Aleksandra.
Materiał wideo dostępny tutaj.
Mieszkańcy od ponad trzech miesięcy nie mogą wrócić do swoich lokali. Cały czas jednak płacą czynsz za mieszkania i garaż. Niektórzy spłacają kredyty mieszkaniowe i musieli szukać innego dachu nad głową.
ZOBACZ: Fałszywy ortodonta przyjmował pacjentów
- Na samym początku było ciężko, starałam się o mieszkanie socjalne, które dostałam, ale mieszkania te są bez prądu i wody - mówi Agata Kmieć.
- Wynajmujemy mieszkanie, to są wszystko nasze koszty, nie mamy możliwości zwrotu z ubezpieczenia, to są pieniądze wyrzucone w błoto – dodaje Maciej Kamiński.
Pożar zniszczył wszystkie instalacje. W bloku nie ma wody, kanalizacji ogrzewania ani prądu. Mieszkania niszczeją. Zaczęły się też kradzieże.
Mają pretensje do zarządcy budynku
- Ja jestem tu co drugi dzień, przychodzę z latarką, z gazem w ręku, bo jest tu ciemno, wchodzi się tu jak do jaskini – opowiada mieszkaniec Waldemar Ołownia.
- Co się dzieje w budynku podczas naszej nieobecności - dobrze widać, zostało skradzionych już kilka sztuk lamp i czujek przeciwpożarowych, tak samo wodomierzy. W dodatku w tym momencie widać, że w mieszkaniu jest 73 proc. wilgotności, a temperatura 3 stopnie – mówi Piotr Kowalski.
ZOBACZ: "Raport". Bułgarski sprzęt do kradzieży aut. Otwiera większość popularnych marek
Mieszkańcy bloku mają pretensje do firmy, która zarządza nieruchomością o bardzo wolne tempo remontu. W ostatnich tygodniach prace całkowicie wstrzymano.
- Praktycznie od wigilii Bożego Narodzenia do tego momentu nie były wykonywane żadne prace w garażu podziemnym – zaznacza Piotr Kowalski.
"Jesteśmy bezradni. Wszystko jest po stronie zarządcy"
- Wcześniej byliśmy informowani, że remont potrwa trzy miesiące, czyli tak naprawdę powinniśmy już wrócić do mieszkania, już tam mieszkać, jest wielka dezinformacja – dodaje Waldemar Adamek.
- Praktycznie jesteśmy bezradni. Wszystko jest po stronie zarządcy, który zbywa nas mailami bez żadnej treści – komentuje mieszkaniec Maciej Kamiński.
Po realizacji materiału zarządca budynku poinformował, że mieszkańcy powinni wrócić do swoich mieszkań w kwietniu.