Podkarpackie. Pacjenci trafiają do szpitali w gorszym stanie niż przed pandemią
Pacjenci, którzy nie chorują na COVID-19 i trafiają do podkarpackich szpitali wojewódzkich w Rzeszowie i w Przemyślu, są w gorszym stanie niż przed pandemią. Zgłaszają się zbyt późno, a dodatkowo bardzo często mają powikłania pocovidowe - oceniają lekarze tych placówek.
Jak poinformował rzecznik prasowy Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 w Rzeszowie Andrzej Sroka, w placówce oddziały inne niż covidowe funkcjonują w pełnym reżimie sanitarnym.
Nie ma możliwości tworzenia oddziałów dla zakażonych z innymi dolegliwościami
- Oznacza to, że każdy nowo przyjęty pacjent ma wykonywany test antygenowy na obecność SARS-CoV-2. Wynik testu decyduje o przyjęciu pacjenta na oddział. Jednak są przypadki, np. zagrożenie życia, gdy na oddział trafiają pacjenci zakażeni COVID-19. Wtedy staramy się zapewnić takie warunki, by pozostali pacjenci byli bezpieczni - opisał funkcjonowanie szpitala w czasie pandemii.
ZOBACZ: Inflacja w Polsce. Analiza: w styczniu w sklepach było drożej średnio o blisko 18 proc.
Sroka dodał, że szpital nie ma możliwości tworzenia oddziałów dla pacjentów np. urologicznych czy kardiologicznych, którzy przyjmowani są z COVID-19.
Podobnie wygląda sytuacja w Wojewódzkim Szpitalu im. Św. Ojca Pio w Przemyślu, choć, jak poinformowała p.o. zastępca dyr. placówki ds. lecznictwa Sylwia Zub-Sobczuk, część oddziałów działa tu hybrydowo, czyli ma część łóżek dla pacjentów z COVID-19.
Pojedyncze, wolne łóżka na oddziałach niecovidowych
W obu szpitalach obłożenie na oddziałach niecovidowych jest duże. W rzeszowskiej placówce, która ma profil onkologiczny, tylko w poszczególnych klinikach są wolne, pojedyncze łóżka.
Sroka przyznał, że zdarza się, że pacjenci np. odwołują zaplanowane wcześniej operacje, gdyż są na kwarantannie. Pełne obłożenie jest też w placówce w Przemyślu. - Na przykład oddział wewnętrzny przyjmuje dużo pacjentów z pulmonologii i gastrologii - wymieniła Zub-Sobczuk.
ZOBACZ: WHO: od czasu odkrycia Omikronu doszło do pół miliona zgonów
W ocenie rzecznika szpitala nr 1 w Rzeszowie zaobserwować już można efekt tzw. długu zdrowotnego.
- Jako przykład podam, że w najbliższym czasie, w naszej Klinice Urologii i Urologii Onkologicznej planowanych jest 8 zabiegów cystektomii radykalnej (usunięcia pęcherza moczowego) u pacjentów z bardzo zaawansowanym nowotworem. Może być to związane z tym, że pacjenci ci nie zgłaszali się w odpowiednim czasie na badania kontrolne - dodał.
Zwlekanie z hospitalizacją, cięższy stan pacjentów
Potwierdza to wicedyrektorka przemyskiego szpitala, która zaznaczyła, że pacjenci są przyjmowani w cięższym stanie, ponieważ m.in. zwlekają z hospitalizacją.
- Niestety także dostępność do diagnostyki chorób nowotworowych jest mniejsza. Pacjenci obawiają się zakażenia i zwlekają z diagnostyką, co przekłada się na hospitalizacje w dużo cięższym stanie oraz z większym zaawansowaniem chorób przewlekłych i nowotworowych - podkreśliła Zub-Sobczuk.
ZOBACZ: Sondaż: niemal 40 proc. respondentów uważa, że stracili na zmianach podatkowych
Przedstawiciele obu szpitali zgadzają się również, że pacjenci, którzy trafiają do szpitali nie tylko przeważnie są w cięższym stanie niż przed pandemią, ale bardzo często mają powikłania spowodowane przechorowaniem COVID-19.
Epidemia negatywnie wpłynęła na dostępność do diagnostyki
- Bardzo często powikłania COVID-19 przekładają się na hospitalizacje w oddziale wewnętrznym, kardiologii, neurologii. Często jest to np. niewydolność oddechowa, zaburzenia rytmu serca czy zaburzenia neurologiczne - wymieniła Zub-Sobczuk.
Rzecznik szpitala w Rzeszowie zaznaczył, że również do tej placówki bardzo często zgłaszają się pacjenci, którzy przeszli COVID-19 i poza chorobami podstawowymi, na które chorują, zgłaszają się z dolegliwościami wywołanymi właśnie covidem.
ZOBACZ: Bogdan Święczkowski w Trybunale Konstytucyjnym. Sejm poparł kandydaturę
Zdaniem Zub-Sobczuk epidemia wpłynęła negatywnie nie tylko na stan zdrowia pacjentów trafiających do szpitali, ale również na dostępność do diagnostyki i szybkiego wykrywania chorób m.in. nowotworowych. - Poza tym duże znaczenie w opóźnianiu diagnostyki stanowi strach w pandemii przed pójściem do szpitala - dodała.