Nauka zdalna. W Małopolsce coraz więcej wniosków o zajęcia w szkołach
W Małopolsce są szkoły, w których niemal wszyscy uczniowie uczą się stacjonarnie, choć rozporządzenie ministra edukacji i nauki wprowadziło dla starszych dzieci naukę zdalną. Dyrektorzy twierdzą, że są zmuszeni zgadzać się na takie rozwiązanie, gdy rodzice deklarują, iż nie są w stanie zapewnić internetu do prowadzenia nauki na odległość i składają w szkołach odpowiednie wnioski.
Coraz więcej szkół na wniosek rodziców wprowadza naukę realizowaną w klasach w budynkach szkół. Rodzice argumentują, że nauka zdalna jest utrudniona z powodu słabego internetu.
- Organizowanie zajęć równocześnie dla całego oddziału w szkole nie ma podstawy prawnej oraz jest zaprzeczeniem aktualnie prowadzonych przez rząd działań profilaktycznych minimalizujących ryzyko zakażenia koronawirusem - mówi Interii Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEiN.
- Ani Ministerstwo Edukacji i Nauki ani kuratorium oświaty nie weryfikują autentyczności oświadczeń rodziców o problemach z internetem - zaznacza Ostrowska.
Według resortu edukacji zgodnie z rozporządzeniem z 20 marca 2020 r. nie ma jednolitej organizacji kształcenia na odległość. Odpowiedzialny za nią jest dyrektor danej szkoły, który dostosowuje ją do potrzeb swojej placówki.
Z rozporządzenia ministra edukacji i nauki z 26 stycznia 2022 r. wynika, że zajęcia w szkole są organizowane m.in. dla uczniów, którzy z uwagi na rodzaj niepełnosprawności nie mogą realizować zajęć zdalnych z domu.
- W przypadku gdy uczeń nie ma możliwości realizowania zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość, w miejscu zamieszkania, dyrektor szkoły może umożliwić tym uczniom realizację zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość na terenie szkoły - wyjaśnia Anna Ostrowska.
Z rozporządzenia wynika, że to dyrektor ustala m.in., czy uczniowie i nauczyciele mają dostęp do infrastruktury informatycznej, oprogramowania i internetu umożliwiających interakcję między uczniami a nauczycielami prowadzącymi zajęcia. - Zatem, jest to decyzja dyrektora szkoły, który podejmuje ją po zdiagnozowaniu sytuacji ucznia oraz uwzględniając możliwości szkoły w zapewnieniu miejsca i sprzętu do realizacji zajęć prowadzonych metodami kształcenia na odległość - wyjaśnia rzeczniczka MEiN.
Wciąż jednak chodzi o lekcje "na odległość", ale realizowane na terenie szkoły, a nie zwykłe zajęcia stacjonarne. Zdaniem MEiN przepis umożliwiający realizację zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość na terenie szkoły dotyczy jedynie sytuacji incydentalnych.
Szkoła Podstawowa nr 3 im. Ojca Świętego Jana Pawła II w Spytkowicach (woj. małopolskie) to niewielka placówka, w której uczy się 131 uczniów. Mimo wprowadzenia nauki zdalnej dla uczniów z klas 5-8, niemal wszystkie dzieci z tych oddziałów przychodzą do szkoły.
- Uczniowie są w większości w szkole - mówi dyrektor Irena Bala. Jak tłumaczy dzieje się tak ze względu na wnioski rodziców, którzy zgłaszali problemy z dostępem do internetu.
- Z internetem u nas jest problem - przyznaje dyrektor Bala. - Jest przeciążenie, dużo jest rodzin wielodzietnych, w których jest czworo, pięcioro dzieci - wyjaśnia.
Rodzice uczniów, którzy zgodnie z rozporządzeniem musieliby uczyć się zdalnie, składali indywidualne wnioski dotyczące każdego ucznia.
Przeczytaj cały artykuł w Interii