Debata o Pegasusie w Sejmie. "W Polsce brakuje realnego nadzoru nad działalnością służb specjalnych"
W Polsce brakuje realnego nadzoru nad działalnością służb specjalnych w Polsce, co sprzyja nadużyciom - to główny wniosek płynący z piątkowej dyskusji nt. systemu Pegasus, którą zorganizowała KO. Sędzia Piotr Gąciarek przyznał, że sądy nie mają możliwości weryfikacji narzędzi, jakich używają służby.
W piątek powołany przez Koalicję Obywatelską Parlamentarny Zespół ds. Naprawy Rzeczypospolitej zajął się tematem opisywanych w mediach przypadków inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus. W posiedzeniu zespołu uczestniczyli m.in. prokurator Ewa Wrzosek, która - według ustaleń ekspertów z kanadyjskiej grupy Citizen Lab - była jedną z osób inwigilowanych przy użyciu tego oprogramowania, sędzia Piotr Gąciarek, a także były szef CBŚ i CBA Paweł Wojtunik.
Wojtniuk: System skorumpowany zależnościami politycznymi
Wojtunik podkreślał, że kontrola operacyjna (np. podsłuch) to środek ostateczny i zarezerwowany do wykorzystania w sprawach poważnych przestępstw. - To jest taka "bomba atomowa" w pracy operacyjnej. Nie można jej stosować w sprawach kradzieży kur czy rowerów. Ustawy mówią bardzo precyzyjnie w sprawach jakich przestępstw można jej używać - z reguły są to najcięższe przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu czy porządkowi publicznemu, związanych z działalnością przestępczości zorganizowanej, przestępstw korupcyjnych. Nie ma tutaj dowolności - powiedział b. szef CBŚ i CBA.
Według niego, system nadzoru nad służbami w Polsce jest "skorumpowany zależnościami politycznymi". Przekonywał, że inaczej było w czasach kiedy on kierował Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. "Opierało się to nie na zaufaniu i kolesiostwie, realizowaniu wspólnego celu politycznego, ale na rzetelnym, wielostopniowym nadzorze i dbaniu o legalność działania, bo mówimy o narzędziu bardzo ingerującym w prawa i wolności obywatelskie" - zaznaczył Wojtunik. Przekonywał, że często zdarzało mu się zwracać podwładnym do poprawy wnioski o kontrolę operacyjną.
Ocenił ponadto, że Pegasus stanowi "pokusę", by stosować go nielegalnie. - Jeżeli mówimy np. o kontroli telefonów komórkowych, to takie dane udostępnia operator, on takie udostępnienie ewidencjonuje, wszystko jest rozliczane, od początku do końca można prześledzić taki wniosek - to, jaka służba, jakiej rozmowy i kiedy słuchała. Natomiast Pegasus to urządzenie, które jest kamerą, mikrofonem, które posiada służba i nikt nie wie czy ten system ewidencjonuje jego wykorzystanie - powiedział b. szef CBŚ i CBA.
Sędzia Gąciarek: Wszystko opiera się na zaufaniu
Sędzia Gąciarek potwierdził, że również sąd, który otrzymuje do rozpatrzenia wniosek o zgodę na zastosowanie kontroli operacyjnej, nie ma wiedzy, jakiego systemu zamierzają użyć służby. We wniosku tym - jak mówił - znajdują się tylko informacje o tym, co ma być rejestrowane, np. rozmowy telefoniczne, SMS-y, czy poczta elektroniczna. Ocenił zarazem, że system Pegasus i możliwości, które on oferuje, wykracza poza ramy prawne w Polsce.
On również wyraził szereg zastrzeżeń dotyczących nadzoru nad specsłużbami. - Nie mamy i nigdy żeśmy nie mieli tak naprawdę niezależnego organu nadzoru nad czynnościami operacyjnymi służb. Nie ma w Polsce nikogo, kto mógłby wejść w te służby i zażądać wszystkiego, łącznie z dokumentami tajnymi. Wszystko opiera się na zaufaniu i założeniu, że w CBA i ABW procują ludzie z gruntu uczciwi - powiedział Gąciarek.
ZOBACZ: Sondaż. Polacy chcą wyjaśnienia w sprawie podsłuchów Pegasusem
Takiej kontroli - jak dodał - nie sprawuje sąd. - Przepisy o CBA, ABW, czy policji mówią, że przedstawia się sądowi, wraz z wnioskiem, materiały uzasadniające kontrolę operacyjną. Nigdy sąd nie będzie wiedział czy przedstawiono mu 100 proc., 90 proc., a może 20 proc. i czy jest skompilowane, zmanipulowane - zaznaczył.
Według niego może się też zdarzyć tak, że sąd w ogóle nie zostanie powiadomiony o kontroli operacyjnej. Zaznaczył, że zgodnie z prawem służba może (za zgodą prokuratury) założyć podsłuch na telefon na pięć dni, a dopiero później powiadomić o tym sąd. - Wyobraźmy sobie sytuację taką, że prokurator daje zgodę na te pięć dni, ale się nie występuje do sądu. Tak się prewencyjnie posłuchało, co tam słychać u kogoś, kto nas interesuje, ale nie występuje się do sądu, bo żeśmy nic nie uzyskali ciekawego, to nie będziemy sądowi głowy zawracać. I nikt tego nie skontroluje - wskazał Gąciarek.
Prok. Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prok. Wrzosek, odnosząc się do kwestii inwigilacji Pegasusem, podkreśliła, że nie widzi żadnego prawnego ani logicznego uzasadnienia objęcia jej tego typu kontrolą. - Nie jest prowadzone wobec mnie żadne postępowanie, nie popełniłam żadnego przestępstwa, ani innego czynu zabronionego, więc racjonalizując tę sytuację, a więc sam fakt użycia tego narzędzia wobec mnie, mogę go powiązać wyłącznie z działalnością - z jednej strony zawodową, jako prokuratora, z drugiej strony - z aktywnością w stowarzyszeniu niezależnych prokuratorów Lex Super Omnia. Oczywiście ani jedna aktywność, ani druga w żaden sposób nie może stanowić podstawy do zastosowania tego typu środka wobec czynnego prokuratora" - powiedziała Wrzosek.
Stwierdziła przy tym, że oprogramowanie Pegasus zostało zakupione przez CBA "w wielkiej tajemnicy" ze środków, z których nie miało prawa go nabyć (z Funduszu Sprawiedliwości). - Czy zatem nadużyciem będzie założenie, że zrobiono to w ten sposób, żeby korzystać z niego w sposób pozaproceduralny, poza przepisami i poza wszelką kontrolą ze strony kogokolwiek? W mojej ocenie jest to założenie niestety bardzo prawdopodobne - powiedziała prokurator.
W posiedzeniu zespołu wziął także udział senator KO Marcin Bosacki, szef powołanej w środę senackiej komisji nadzwyczajnej ds. wyjaśnienia przypadków inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus. Potwierdził, że najbliższe posiedzenie komisji odbędzie się w poniedziałek i wezmą w nim udział eksperci z Citizen Lab.
Prokurator Ewa Wrzosek i sędzia Piotr Gąciarek należą do krytyków zmian w sądownictwie przeprowadzonych przez rząd PiS. Sędzia Gąciarek został w listopadzie zeszłego roku zawieszony przez Izbę Dyscyplinarną SN za odmowę orzekania wraz z sędzią wyłonionym przez obecną Krajową Radę Sądownictwa. Prok. Wrzosek dwa lata temu, wszczęła śledztwo w sprawie wyborów prezydenckich. Chciała sprawdzić czy zarządzone w czasie pandemii głosowanie nie stanowi zagrożenia epidemicznego. Śledztwo zostało umorzone jeszcze tego samego dnia, a wobec Wrzosek wszczęto postępowanie dyscyplinarne.
Sprawa Pegasusa w Polsce
Niedawno agencja Associated Press, powołując się na ustalenia działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy ekspertów Citizen Lab, poinformowała, że przy użyciu Pegasusa inwigilowani byli: senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek. Według Citizen Lab, do telefonu Brejzy miano się włamać 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r. Polityk był wówczas szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi. Ustalenia ekspertów z Kanady dotyczące telefonu Brejzy potwierdził później Donncha O'Cearbhaill, ekspert z Amnesty International Security Lab.
W przypadku Giertycha, w przeszłości pełnomocnika m.in. szefa PO Donalda Tuska - jak ustaliła Citizen Lab - jego telefon był w 2019 roku atakowany 18 razy. Według kanadyjskich ekspertów, za pomocą Pegasusa można m.in. nagrywać rozmowy, odczytywać wiadomości, śledzić lokalizację, a także podglądać i podsłuchiwać na bieżąco za pomocą kamery i mikrofonu w urządzeniu.
Prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" mówił m.in., że "Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach; jego powstanie i używanie jest wynikiem zmiany technologicznej, rozwoju szyfrowanych komunikatorów, których za pomocą starych systemów monitorujących nie można odczytać" i że "źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia". Zapewnił, że nie był on używany wobec opozycji. "To całkowite bzdury" - oświadczył Kaczyński. Podkreślił ponadto, że w Polsce system nadzoru nad działaniami inwigilacyjnymi "należy do najbardziej rygorystycznych w Europie".