Jacek Sasin w programie "Gość Wydarzeń". Czwartek, 13 stycznia
Czas jest bardzo trudny, bo kryzysy nakładają się na siebie, ale mają swoje źródło poza Polską. Borykamy się z problemami, na których powstanie nie mamy wpływu - powiedział minister Jacek Sasin w "Gościu Wydarzeń". - Zmiany Tarczy antyinflacyjnej będą odczuwalne od razu - zapewnił.
Wicepremier i minister aktywów państwowych i szef komitetu ekonomicznego Rady Ministrów był gościem Marcina Fijołka w "Gościu Wydarzeń". - Gaz jeszcze rok temu za megawatogodzinę kosztował 20 euro, a pod koniec roku zbliżał się do 200. To coś zupełnie niewiarygodnego w dzisiejszym świecie - powiedział Sasin. - Liczymy, że ta cena spadnie, ale udało nam się w pierwszym kroku obniżyć cenę dla indywidualnych odbiorców - dodał.
"Unijne" ceny za gaz
Odnosząc się do możliwości rozszerzenia ulg na przedsiębiorców, Sasin powiedział o zasadach przyjętych w UE. - Regulacje unijne są tu absolutnie bezwzględne. Dyrektywa gazowa z 2009 roku mówi, że rynek gazu musi być rynkiem wolnym, nieregulowanym. Był specjalny wyrok TSUE nakazujący nam odejście od taryfowania i nie został on ominięty, to jeszcze nasi poprzednicy zaakceptowali ten wynik - powiedział Sasin.
- Obcięliśmy praktycznie albo do zera, albo do minimum, krajowe obciążenia, które zasilały nasz budżet - powiedział Sasin, zaznaczając, że chodzi o akcyzę i VAT, które w przypadku gazu "są wyzerowane", w przypadku innych paliw - "na minimalnym poziomie". - Co możemy zrobić więcej? Przede wszystkim walczyć w UE o zmianę polityki klimatycznej, bo ceny energii elektrycznej wprost z niej wynikają - powiedział. Podkreślił, że "dzisiaj ponad 60 proc. rachunku z prąd to opłaty unijne".
Transformacja energetyczna: "szybciej nie możemy"
Wicepremier zapytany został o możliwość przewidzenia podwyżki cen gazu, zważywszy że UE już od 2007 roku planowała podobne ruchy. - My mówimy naszym partnerom w UE: "te pomysły, które w tej chwili leżą na stole, dalszego zaostrzenia polityki energetycznej, niekontrolowanego podnoszenia cen emisji i dopuszczanie do spekulacji na tym rynku przez instytucje finansowe, to jest zła droga - powiedział. Jak dodał, na ostatniej Radze Europejskiej premier nie zgodził się na to. - Natomiast jeżeli mówimy, kto się na to zgodził, to zawiniła przede wszystkim premier Ewa Kopacz, kiedy zgodziła się, by odejść od jednomyślności w kreowaniu polityki klimatycznej - powiedział. - Dzisiaj jesteśmy przegłosowywani, trudno jest zbudować większość w Europie - dodał.
Odnosząc się do transformacji energetycznej przypomniał, że "mamy dzisiaj 70 proc. energii wytwarzanej z węgla, węgiel jest najtańszym paliwem, natomiast obłożony tak wysokimi opłatami staje się paliwem najdroższym". - Dzisiaj jest konieczność szukania innych źródeł energii i to robimy. Orlen czy KGHM podpisują umowy partnerskie na pracę przy małych reaktorach jądrowych i to jest przyszłość - powiedział Sasin.
ZOBACZ: Hołownia z propozycjami dla Sasina: ratować Polaków przed bankructwem
- Powiększyliśmy udział Odnawialnych Źródeł Energii z nieco ponad 10 do 16 proc., ale szybciej nie damy rady - zauważył Sasin. - Przygotowujemy się do budowy systemu energetyki wiatrowej na Bałtyku, angażujemy w to ogromne pieniądze, ale musimy powiedzieć naszym partnerom europejskim: "szybciej nie damy rady" - zauważył. Dodał, że "my też chcemy się zmieniać, chcemy chronić klimat i nie chcemy wychodzić z Unii Europejskiej, ale nie możemy godzić się na to, że będziemy zmuszeni do ekonomicznego samobójstwa".
Podwyżki cen energii w Polsce i wysokie ceny towarów i usług to efekty polityki UE - klimatycznej i wobec Rosji - oświadczył w środę w Sejmie wicepremier Jacek Sasin. Jak dodał, rząd zrobi wszystko, by pakiet Fit for 55 nie wszedł w życie.
ZOBACZ: Podwyżki cen energii. Lewica chce "postawić na dywanik" Jacka Sasina
Jak mówił Sasin, występując w trakcie drugiego czytania projektu ustawy o rozszerzeniu listy uprawnionych do cen regulowanych gazu i zamrożeniu taryf, obserwowane w ostatnich miesiącach podwyżki cen nośników energii i rachunków "można śmiało nazwać unijnymi podwyżkami".
Kary KE za Turów
KE poinformowała, że wysłała do Polski dwa wezwania do zapłaty kar dot. kopalni Turów i jak dotąd nie otrzymała pieniędzy. Rzecznik KE Balazs Ujvari przekazał, że zgodnie z procedurą jeśli nie otrzyma pieniędzy, potrąci środki z funduszy należnych z budżetu UE.
Rzecznik KE, pytany o tę sprawę na konferencji prasowej w Brukseli, powiedział, że zadaniem Komisji jest pobranie od Polski środków wynikających z kary zarządzonej decyzją TSUE dot. kopalni Turów.
Powiedział, że w tej sprawie uruchomiona została "standardowa procedura" poprzez wysłanie wezwania do zapłaty. - Za każdym razem, gdy wysyłamy wezwanie do zapłaty, dotyczy to okresu jednego miesiąca. Płatność jest należna od 20 września, który jest dniem, w którym sąd (TSUE- PAP) nałożył karę. Pierwsze wezwanie do zapłaty dotyczy okresu od 20 września do 19 października. Zostało ono wysłane 10 listopada, z ostatecznym terminem 45 dni (na zapłatę - red.). Nie otrzymaliśmy płatności w tym terminie i dlatego KE zdecydowała się na wysłanie tzw. listu przypominającego z ostatecznym terminem 15 dni. Jeśli władze polskie nie dokonają płatności, KE ma solidne procedury (...) żeby odzyskać kary. To zostałoby zrobione poprzez potrącenie kwoty wymienionej w pierwszym wezwaniu do zapłaty z płatności, które kraje członkowskie otrzymują z budżetu UE - powiedział rzecznik KE Balazs Ujvari.
Wszystkie odcinki programu "Gość Wydarzeń" dostępne są na stronie polsatnews.pl.
Czytaj więcej