Sprawa Pegasusa. Donald Tusk nie był inwigilowany
Jak ustaliła Interia, przewodniczący PO Donald Tusk nie był inwigilowany oprogramowaniem szpiegującym Pegasus. - W czasie, w którym możliwe było zbadanie telefonu, nie był on zainfekowany - potwierdza Jan Grabiec, rzecznik ugrupowania.
O tym, że politycy Platformy badają swoje telefony, poinformował senator Krzysztof Brejza. W 2019 r. był szefem kampanii wyborczej ugrupowania, a zgodnie z informacjami od specjalistów z Citizen Lab w Toronto, jego telefon miał być hakowany 33 razy.
- Trwa sprawdzanie różnych telefonów. Wiem, że ujawnione przypadki inwigilacji Pegasusem to tylko urywek większej układanki, całego systemu kontrolowania opozycji przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego - w rozmowie z Interią deklarował Brejza. Chodziło m.in. o telefony Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska.
ZOBACZ: Pegasus. Premier: wszelkie działania operacyjne odbywają się za zgodą sądów
Kontakt z kanadyjskimi specjalistami umożliwił politykom mec. Roman Giertych, były wicepremier, który obok prokurator Ewy Wrzosek ze Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia, również miał być inwigilowany za pośrednictwem Pegasusa. W mediach społecznościowych adwokat sugerował, że oprogramowanie miało także działać na telefonie jednego z polityków PiS. U kogo?
Roman Giertych: To tajemnica
- Zobowiązałem się, że nie będę udzielał informacji o tym, czyje telefony były badane i do jakich wniosków doszli eksperci. To tajemnica - powiedział Interii Giertych. Kiedy Jakub Szczepański zapytał go, jakie siły polityczne zgłaszały się od niego w sprawie inwigilacji Pegasusem, odpowiedział: - Były to także osoby z Konfederacji czy PiS.
Jak ustaliła Interia, złośliwe oprogramowanie nie było używane na telefonie Donalda Tuska. A jeśli było, to nie potrafili tego potwierdzić eksperci. - W czasie, w którym możliwe było zbadanie telefonu, nie był on zainfekowany - potwierdził Interii Jan Grabiec, rzecznik PO.
- Przy Donaldzie mnie to (brak Pegasusa na telefonie - red.) kompletnie nie dziwi. Był poza Polską, więc nie miał wielkiego wpływu na krajowe podwórko - tłumaczy nam jeden z działaczy Platformy. - Skoro dostali się do telefonów Brejzy i Giertycha, mieli wystarczającą wiedzę. Nawet jeśli założyć, że obserwowali tylko aparat szefa kampanii, to tak jakby szpiegowali nas wszystkich - dodaje.
Więcej przeczytasz na Interia.pl
Czytaj więcej