Chiny. Ludzie zabierani z domów o północy, skargi na brak żywności. Miasto Xian walczy z pandemią.
Chiny walczą z największą falą COVID-19 od kryzysu w Wuhanie. W 13-milionowym mieście Xian wprowadzono surowy lockdown, ludzi zabierano z domów na kwarantannę w środku nocy, pojawiały się skargi na chłód i braki żywności. Ukarano kilku urzędników.
Najnowsza fala infekcji wariantem Delta w słynącym z Terakotowej Armii Xianie zaczęła się 9 grudnia. Do końca miesiąca potwierdzono tam prawie 1,5 tys. zachorowań na COVID-19, najwięcej spośród wszystkich chińskich miast w 2021 roku.
Ostatni tydzień grudnia z bilansem 1151 nowych zachorowań był też w Chinach najgorszym tygodniem w całym 2021 roku. Obecne ognisko w Xianie jest największe, odkąd kraj uporał się z pierwszą falą pandemii w Wuhanie wiosną 2020 roku – podkreślają miejscowe media.
"Zero covid"
Bilanse notowane w Chinach są znacznie niższe niż w wielu innych krajach, ale chińskie władze stosują zasadę "zero covid" i stanowczo reagują nawet na pojedyncze infekcje, by nie dopuścić do nawrotu pandemii na dużą skalę, zwłaszcza przed lutowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie i obchodami chińskiego Nowego Roku.
ZOBACZ: Wariant IHU koronawirusa, odkryty we Francji, bardziej odporny na szczepionkę
W Xianie pod koniec grudnia wprowadzono surowy lockdown i zakazano opuszczania miasta bez specjalnego zezwolenia. Później zasady dodatkowo zaostrzono i zakazano również wychodzenia na zakupy. Władze dostarczają ludziom najpotrzebniejsze towary, ale pojawiły się skargi na opóźnienia tych dostaw.
Pobity przez pracowników kontroli epidemiologicznej
W weekend ożywioną dyskusję na platformach społecznościowych wywołało nagranie przedstawiające mężczyznę, który wyszedł z domu, by kupić gotowane na parze bułki, ale został pobity przez pracowników kontroli epidemiologicznej. Władze miasta ogłosiły później, że pracownicy zostali ukarani.
Według informacji publikowanych w mediach społecznościowych mieszkańcy jednego z osiedli w południowej części miasta zostali powiadomieni po północy z 31 grudnia na 1 stycznia, że muszą opuścić domy i pojechać do ośrodków kwarantanny. Nie jest jasne, ilu ludzi przewieziono, ale internauci pisali o 30 autobusach i nawet tysiącu osób, w tym seniorach, dzieciach i kobietach w ciąży.
Część z nich skarżyła się, że kazano im godzinami czekać na autobus. W internecie krążyło zdjęcie staruszka stojącego samotnie w zimną noc w oczekiwaniu na przejazd. Ci, którzy trafili do ośrodków, narzekali na panujące w nich spartańskie warunki, niedostateczne ogrzewanie i brak jedzenia.
Urzędnicy ukarani za zaniedbania
"Nie ma tu nic, tylko podstawowe wyposażenie (…) Nikt nie przyszedł sprawdzić, co u nas. Co to za kwarantanna? Przewieźli nas, ponad tysiąc osób, w nocy, a wielu z nas to starcy i dzieci. Nie przygotowali tego dokładnie i tylko niedbale nas tu umieścili" – napisał jeden z mieszkańców, cytowany przez BBC.
ZOBACZ: Chiny. Atak COVID-19 i gorączki krwotocznej. Surowy lockdown w mieście z Terakotową Armią
W związku z zaniedbaniami ukarano szereg lokalnych urzędników. Według oficjalnego dziennika "Renmin Ribao" posadę stracił sekretarz dzielnicowego komitetu Komunistycznej Partii Chin (KPCh) w najbardziej dotkniętej falą zakażeń dzielnicy Yanta, Wang Bin, a także jego zastępca Cui Shiyue.
Wcześniej Centralna Komisja Inspekcji Dyscypliny zapowiadała kary dla 26 urzędników za zaniedbania w zapobieganiu pandemii, w tym za złe zarządzanie ośrodkiem kwarantanny, z którego według władz wirus wydostał się do miasta.