RPO prof. Marcin Wiącek: powinna być powołana niezależna instytucja do kontroli inwigilacji
Rzecznik Praw Obywatelskich powiedział w "Gościu Wydarzeń", że w Polsce brakuje kontroli nad inwigilacją. - Sąd, który zgadza się na nią, natychmiast traci nad nią kontrolę - twierdzi prof. Marcin Wiącek. - Powołanie niezależnej instytucji byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem. Służby czułyby, że podlegają weryfikacji - mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
- Powołanie komisji śledczej jest decyzją polityczną, nie chciałbym się wypowiadać na ten temat - powiedział w "Gościu Wydarzeń" prof. Marcin Wiącek zapytany o sprawę inwigilacji polityków za pośrednictwem programu Pegasus.
Deficyt gwarancji związanych z kontrolą operacyjną
- Obecny system prawa jest bardzo deficytowy jeśli chodzi o gwarancje związane ze stosowaniem rozmaitych środków kontroli operacyjnej - powiedział RPO. - To znaczy, że brakuje odpowiedniej gwarancji wobec osób, które są poddawane tego typu czynnościom. Na przykład nie ma obowiązku poinformowania osoby, która była poddawana kontroli operacyjnej o tym, że taka kontrola miała miejsce. Co pozwalałoby na przykład na zaskarżenie do sądu zasadności prowadzenia tego typu czynności - powiedział rzecznik.
Wskazał, że jest to wskazywane od lat, przypomniał, że mówili o tym eksperci, także poprzedni Rzecznicy Praw Obywatelskich, którzy zwracali uwagę, że powinna być powołana instytucja, organ niezależny, którego zadaniem byłoby nadzorowanie stosowania instrumentów kontroli operacyjnej.
ZOBACZ: Jarosław Kaczyński dla Interii: w walce z pandemią jestem w stanie pójść na całość
- W tej chwili te czynności nie odbywają się pod odpowiednią kontrolą. Sąd, który wyraża zgodę na założenie podsłuchu czy na inną formę inwigilacji, potem traci zupełnie kontrolę nad tym. Wymaga to jednak, tak jak jest w innych krajach, powołania niezależnej instytucji, która by nadzorowała te czynności - powiedział prof. Wiącek.
- Myślę , że to byłby krok w dobrą stronę, ponieważ służby czułyby się nadzorowane i czułyby, że te czynności, które wykonują, podlegają jakiejś weryfikacji i że ktoś niezależny na to patrzy. Myślę, że powołanie takiej instytucji byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem - powiedział i przypomniał, że rozwiązanie to jest rekomendowane także przez międzynarodowe instytucje. Zaznaczył, że tego typu instytucje funkcjonują w innych państwach i "one się sprawdzają".
"Fake newsy" czy realny problem?
- Z jednej strony jest informacja, że użyto Pegasusa wobec szefa kampanii wyborczej PO senatora Krzysztofa Brejzy, z drugiej strony premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej powiedział, że nie można wchodzić w spiralę fake newsów - przypomniał Bogdan Rymanowski.
Zapytany o to, czy rzeczywiście mamy do czynienia z "fake newsami" Rzecznik Praw Obywatelskich powiedział, że trudno mu się ustosunkować do tego. - Nie znam dokładnie faktów, stanu faktycznego - powiedział. - Opierając się na informacjach medialnych i zasadzie na jakiej funkcjonuje Pegasus, to wydaje się, że w obecnych przepisach prawa nie istnieją podstawy do stosowania tego typu instrumentu - powiedział prof. Wiącek.
- Zastosowanie kontroli operacyjnej wymaga bardzo dokładnego wniosku przygotowanego przez określoną służbę, zgody prokuratora i zgody sądu. W takim wniosku określa się dokładnie na czym inwigilacja ma polegać, czy to ma być podsłuch, czy weryfikacja wiadomości ba przykład tekstowych. O ile mi wiadomo, z tego co mówi się w mediach, pozwala na całkowite zawładnięcie telefonem i na całkowite zassanie danych z telefonu. W moim przekonaniu polski system prawa nie jest przygotowany do stosowania tego typu rozwiązań - powiedział Wiącek.
RPO odniósł się do wywiadu Dziennika Gazety Prawnej z Anna Ptaszek, sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie, która powiedziała, że nie ma narzędzi do kontrolowania Pegasusa, a technicznym adresatem postanowienia o wyrażeniu zgody na czynności operacyjne są na przykład podmioty zajmujące się świadczeniem usług telekomunikacyjnych czy pocztowych. Z tego co wiadomo, licencji na Pegasusa nie udziela się prywatnym podmiotom. Stąd jego zdaniem zasadnicze wątpliwości, czy polskie prawo dopuszcza nawet wyrażenie zgody na stosowanie tego typu instrumentów.
Bogdan Rymanowski przypomniał głosy polityków PiS, którzy twierdzą, że telefon Brejzy mogli zhakować na przykład Rosjanie. Zapytał także, co w takiej sytuacji mogą zrobić ludzie, którzy czują się poszkodowani, bo podejrzewają taką inwigilację.
- Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, co takie osoby mogą zrobić. Ten problem wynika jednak m.in. z tego, że polskie prawo nie przewiduje odpowiednich instrumentów gwarancyjnych dla ludzi, którzy podejrzewają, że są lub byki podmiotem kontroli operacyjnej - powiedział Wiącek. Jego zdaniem taka instytucja gwarantowałaby bezpieczeństwo opozycji, która "za chwilę mogłaby być władzą" i na odwrót.
- Taka instytucja gwarantowałaby również, przy zachowaniu odpowiednich tajemnic i przy założeniu, że kontrola operacyjna ma charakter niejawny oraz zapewnieniu bezpieczeństwa państwa, pewną przejrzystość i transparentność w działalności służb specjalnych - dodał RPO.
WIDEO: Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek w "Gościu Wydarzeń"
Okazywanie paszportów covidowych powinna regulować ustawa
Bogdan Rymanowski zapytał o listu ośmiu parlamentarzystów PiS do premiera, którzy domagają się pilnego uchylenia rozporządzenia ministra zdrowia o nowych restrykcjach. Pismo podpisane m.in. przez poseł Annę Siarkowską głosi, że w obecnym stanie prawnym nie ma przepisów przyznających przedsiębiorcom prawo do żądania od klientów okazania dokumentu potwierdzającego zaszczepienie.
- Odpowiada to mojemu poglądowi w tej sprawie - powiedział RPO. - Wprowadzenie tego typu restrykcji powinno mieć miejsce na podstawie ustawy a nie rozporządzenia. T powinien być wynik debaty parlamentarnej w obu izbach parlamentu, zwieńczony podpisem prezydenta. Rzeczywiście możemy aktualnie zaobserwować, że restauratorzy mają problem z tym czy obecnie obowiązujące prawo daje im prawo do oczekiwania okazania im tak zwanego paszportu covidowego. Rzeczywiście w przepisach takiej jednoznacznej podstawy nie ma, a jeśli miałaby zostać stworzona, to nie w rozporządzeniu, lecz w ustawie - powiedział prof. Wiącek.
ZOBACZ: COVID-19. Ministerstwo Zdrowia: nadal mamy wysoki pułap liczby zgonów
- Przedsiębiorcy są w bardzo trudnej sytuacji - dodał. Prawo wprowadza jego zdaniem limity, żeby ich przestrzegać "nie ma innego wyjścia niż poprosić o okazanie takiego zaświadczenia o szczepieniu czy testy, czy o tym że jest się ozdrowieńcem" - dodał.
- W tej chwili odbywa się to na zasadzie obopólnego porozumienia restauratora z klientem - wyjaśnił. Dodał jednak, że wprowadzona norma nie może być w pełni zrealizowana, ponieważ "nie ma instrumentów, aby można było te regulacje stosować".
- Uważam, że ta sprawa powinna być w sposób precyzyjny uregulowana na poziomie ustawy - powiedział prof. Wiącek.
Naruszenie regulacji wprowadzającej limity podlega jego zdaniem odpowiedzialności prawnej. - Taki przedsiębiorca mógłby się bronić przed sądem, że przepisy prawa nie dawały mu wystarczającego upoważnienia do weryfikowania paszportów covidowych i nie byłby pozbawiony racji - stwierdził RPO.
Zamiast przymusu szczepień łagodniejsze środki
Profesor Marcin Wiącek odniósł się także do rozporządzenia o obowiązku szczepienia medyków. Po 1 marca medycy będa musieli wykazać się zaszczepieniem.
- Rozumiem, że zaistniały przyczyny mogące uzasadniać wprowadzenie tego typu obowiązku. Zresztą środowiska lekarskie z aprobatą odniosły się do tego rozwiązania. Natomiast tego typu rozwiązania powinny być wprowadzane w drodze ustawy - powiedział RPO.
- O ile pamiętam 14 grudnia do laski marszałkowskiej wpłynął projekt ustawy, który miałby przyznać pracodawcom kompetencje, prawo do sprawdzania paszportów covidowych. I w tym samym projekcie ustawy jest wprowadzona możliwość zobowiązania medyków do szczepień i to rozwiązanie jest z tego punktu widzenia lepsze, bo ma podstawę ustawową - powiedział RPO. - Mówi się w tej chwili o tym, że ten projekt ustawy będzie poddany wysłuchaniu publicznemu, o to chodzi w postępowaniu ustawodawczym, że jest w sposób przejrzysty każdy może wypowiedzieć swoje racje, zasięga się opinii ekspertów, jest transparentne, demokratyczne postępowanie, a w tak delikatnej i istotnej dla wolności praw człowieka kwestii jest to fundamentalne - powiedział RPO.
- Uważam, że wprowadzenie powszechnych, obowiązkowych szczepień powinno mieć miejsce w sytuacji absolutnej konieczności, kiedy rzeczywiście spełniłyby się te czarne scenariusze, o których słyszymy, że na przykład mogłoby się okazać, że =milion osób powinno być hospitalizowanych i służba zdrowia nie jest sobie w stanie z tym poradzić. Jednak zanim się przejdzie do takich drastycznych instrumentów, należy skorzystać z łagodniejszych, jak mówi ogólnosystemowa zasada proporcjonalności - powiedział.
Dodał, że chodzi o system zachęt, tak jak jest to w innych krajach europejskich i uzależnienie możliwości skorzystania z określonych usług od wykazania się szczepieniem, zaświadczeniem, że jest się ozdrowieńcem, lub zaświadczeniem o teście.
Decyzja prezydenta "dobra dla wolności mediów"
Zdaniem RPO decyzja o zawetowaniu "lex TVN" przez Andrzeja Dudę "jest dobra dla wolności mediów w Polsce".
- Dla wolności mediów jest potrzebna jest pewność, stabilność prawa. Ta ustawa przewidywała, że w ciągu pół roku grupa TVN musiałaby w sposób fundamentalny zmienić swoją strukturę majątkową. A więc naruszała pewne reguły gry. Jeżeli stacja otrzymała koncesję to w świetle konstytucji i zasady zaufania obywatela do państwa, powinna mieć pewność co do tego, że w czasie trwania tej koncesji jej warunki pozostaną niezmienione. Ta ustawa wkraczała w stabilność tych uprawnień wynikających z koncesji - uznał prof. Wiącek.
- Dlatego podtrzymałem opinię skierowaną do Sejmu przez mojego poprzednika, że ustawa ta była niezgodna z konstytucją - stwierdził RPO.
ZOBACZ: Lex TVN. "Jestem zdumiony". Prezydent o zachowaniu polityków PiS
- Prezydent sprzeciwiając się tej ustawie uniemożliwił wejście w życie niekonstytucyjnego prawa - powiedział Wiącek. Dodał przy tym, że problemem była zmiana w trakcie trwania koncesji.
Dodał jednak, że mimo iż przepisy ograniczające obcy kapitał w mediach funkcjonują w innych krajach UE to wprowadzenie takich przepisów mogłoby być w Polsce trudne. - Istnieją poważne wątpliwości - dodał. Przypomniał, że Polska jest także stroną Traktatu Waszyngtońskiego dotyczącego inwestycji amerykańskich. Wejście w życie ustawy naraziłoby Polskę na postępowanie przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym.
Dotychczasowe wydania programu "Gość Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej