Dominikanin Roman Bielecki o wigilijnych spotkaniach: Boże Narodzenie potrzebuje naszej ochrony
- Bardzo trudno w te święta życzyć sobie wesołych świąt, bo nic dokoła nie jest wesołe - zauważył w wigilijnym wydaniu "Gościa Wydarzeń" o. Roman Bielecki, dominikanin i redaktor naczelny miesięcznika "W drodze". Mówił też o "rodzinnym pakcie o nieagresji" przy świątecznym stole, pustym nakryciu w kontekście kryzysu migracyjnego i znikaniu chrześcijaństwa z rodzinnych tradycji w Polsce.
- Bardzo trudno w te święta życzyć sobie wesołych świąt, bo wcale nie muszą one być wesołe. Z dużym bólem myślę o wszystkich, którzy nie widzą swoich bliskich, bo ci są w szpitalach czy na kwarantannie - powiedział w "Gościu Wydarzeń" w Wigilię ks. Roman Bielecki. Zauważył, że to kolejne święta, które spędzamy przy wigilijnym stole "z otwartym laptopem, żeby widzieć kogoś z naszej rodziny".
- To paradoks tego świętowania, że dzięki temu możemy uchwycić istotę narodzenia Boga, który staje się człowiekiem. Przekładam to na bardzo proste przesłanie: Boga, który jest bliski nam, rodzi się gdzieś na odludziu, w opuszczeniu - dodał dominikanin. Zauważył, że to odludzie "jest bardzo bliskie tym, którzy przeżywają rozstanie i samotność".
Roman Bielecki: pusty talerz wigilijny to jest Ewangelia
Dominikanin został też zapytany o zwyczaj stawiania pustego nakrycia na naszych stołach, który w kryzysie migracyjnym zmienił wyraźnie swój wydźwięk. - Bałbym się tego, byśmy za pomocą pustego talerza czy jakiegoś fragmentu Ewangelii, "tłukli siebie nawzajem". Ale nie chciałbym też, byśmy ten talerz stawali machinalnie, bo nic nas to nie kosztuje. Myślę, że w tym roku powinien nas kosztować więcej.
ZOBACZ: Dominikanie powołują niezależną komisję ws. o Pawła M. Na czele Tomasz Terlikowski
Jak zauważył, "gdzieś, niedaleko nas, umierają ludzie, dzieci są głodne, są gdzieś w lesie. Taka jest sytuacja na granicy polsko-białoruskiej". - Oczywiście, powiemy: "to polityka, jest wiele różnych racji, to jest złożone. Ale ten pusty talerz to jest Ewangelia, to jest chrześcijaństwo i ocalanie elementarnej chrześcijańskiej wrażliwości - dodał, podkreślając, że nie chodzi tylko o migrantów, ale o wszystkich potrzebujących: osób w kryzysie bezdomności, rodzin wychowujących dzieci niepełnosprawne, samotnych czy rodzin nie mogących mieć dzieci.
[WIDEO] Dominikanin Roman Bielecki o wigilijnych spotkaniach: Boże Narodzenie potrzebuje naszej ochrony
- Ten gest to prosta, ludzka otwartość serca: gdyby ktoś zapukał, to znajdzie miejsce przy naszym stole, gdzie dzielimy się naszym życiem - podsumował.
Dominikanin: kończy się czas przekazywania chrześcijaństwa
Ks. Roman Bielecki zapytany został także o laicyzację świąt Bożego Narodzenia i związane z nimi statystyki, pokazujące spadającą liczbę praktyk religijnych w Kościele. - Czy kończy się czas tradycyjnego polskiego katolicyzmu? - pytał Marcin Fijołek.
- Na pewno kończy się czas, kiedy chrześcijaństwo było przekazywane kulturowo z pokolenia na pokolenie jako stały element rzeczywistości, a rodzi się taki rodzaj, który jest świadomym wyborem. To mnie samego niepokoi, a czasem nawet śmieszy, bo podstawą naszego świętowania, naszych wyjazdów i wigilii zakładowych ostatecznie jest wydarzenie opisane w Ewangelii, narodzenie Boga, a nie miłe spotkanie w czasie przesilenia zimowego. Boże Narodzenie potrzebuje ochrony, ale przez nas - podkreślił dominikanin.
ZOBACZ: Sondaż. Wigilia w Polsce. Wierzący niechętni przyjmowaniu na niej migrantów
- To nie jest tak, że ja się cieszę, że zostają tylko ci najbardziej przekonani. Martwi mnie odejście każdej osoby. To jest strata, bo Ewangelia jest dopełnieniem życia, a nie przeszkodą. To, że my, księża, nie zawsze potrafimy dobrze o tym mówić, to jest jakaś szkoda - podsumował.
Wspomniał także o zagubieniu "magii" świąt w trudach przygotowania ich. - Jest przesyt Bożym Narodzeniem, czasem sami na niego narzekamy, choć czasem też mu ulegamy. Nie bez powodu w odpowiedzi na to wszystko pojawia się tak dużo różnego rodzaju memów, które mówią "Nie myję okien dla Jezusa". Ale w centrum tego spotkania jesteśmy my i nasi najbliżsi. Bóg przychodzi do nas jako dziecko, a nie jako dorosły - powiedział. Zauważył, że "to jakaś niezwykła prawda o Bogu, który kocha nas jako dzieci i chce, żebyśmy jak najwięcej tej dziecięcej wrażliwości w sobie ocalili. Te święta, które dla dzieci są piękne, dla dorosłych są strasznie trudnym okresem. Ale w żłobku leży dziecko, przez które Bóg mówi do nas".
"Zawieszenie broni" przy świątecznym stole
Prowadzący Marcin Fijołek zapytał o spory przy wigilijnym stole. - Fajnie byłoby, gdyby udało nam się rozmawiać w ciepły sposób. Znam takie rodziny, którym udaje się zawrzeć "pakt o nieagresji": nie rozmawiamy o polityce, bo strasznie nas to wyniszcza - odpowiedział ksiądz. Jak podkreślił, "gest łamania opłatkiem nie bez powodu przypomina komunię świętą".
ZOBACZ: Boże Narodzenie. Wiadomo, ile wydamy na święta. Badanie BIG InfoMonitor
- Myślę, że warto zdawać sobie sprawę, że składanie sobie życzeń i łamanie się opłatkiem w tym roku, podobnie może jak w ubiegłym, kosztuje. To jest gest dawania sobie radości i nadziei. Dopóki to robimy, sami dla siebie ocalamy nadzieję na to, że jest możliwe przełamanie naszego egoizmu, focha, trudności, nawet jeżeli czasami tym opłatkiem dzielimy się machinalnie - powiedział, dodając, że "nienawiść nas niszczy, bez względu na to, czy jest powodowana szczepionkami czy oceną polityczną". Dodał, że "pojednanie jest trudne". - Doskonale wiedzą o tym i wierzący, i niewierzący. Wigilia rodzi w nas ogromne pragnienia i chęć zmiany tego - zauważył.
Czytaj więcej