Krzysztof Brejza, sprawa podsłuchów Pegasusem: ta akcja wpłynęła na wynik wyborów
- Żyjemy w państwie kłamstwa, w którym służby zaczynają stosować metody neoesbeckie - podkreślił Krzysztof Brejza na antenie Polsat News. Odniósł się w ten sposób do informacji Associated Press, że jego telefon był zhakowany ponad 30 razy przed wyborami 2019 roku. Senator jest zdania, że wpłynęło to na ich wynik.
- W pewnym momencie kampanii wyborczej zostałem brutalnie zaatakowany przez telewizję rządową, która zaczęła publikować rzekomo moje SMS-y - powiedział Brejza, który w czwartek wieczorem brał udział w programie "Debata Dnia" w Polsat News. - Znalazłem stary aparat w marcu tego roku. Okazało się, że ta korespondencja pochodziła z 2014 roku. Były to rzeczywiście SMS-y, ale przez telewizję rządową sfałszowane - tłumaczy.
Żaryn: Służby nie informują
Jak wyjaśnił, albo zamieniono nadawcę z odbiorcą, albo tworzono mail złożony z treści 17 SMS-ów i dopisanej treści, która była następnie powielana na telewizyjnych paskach. - Wtedy zrozumiałem, że jedyną możliwością zdobycia treści SMS-ów przez służby w Polsce jest nielegalne włamanie do telefonu - powiedział. Dodał, że jedyną legalną drogą na zdobycie takich informacji jest podsłuch w ciągu trzech miesięcy zatwierdzony przez sąd, a te SMS-y są znacznie starsze.
ZOBACZ: Krzysztof Brejza a systemem Pegasus. AP: telefon senatora zhakowano 33 razy
Brejza zapytany został o słowa ministra koordynatora służb specjalnych Stanisława Żaryna. - Wszystkie tezy mówiące, że służby wykorzystują tego typu metody w pracy operacyjnej do gry politycznej, są nieprawdziwe - zaznaczył rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w stanowisku przesłanym Interii.
WIDEO: Brejza o podsłuchach: neoesbeckie metody, tak robi się w Rosji
Zaznaczył, że służby "nie informują, czy wobec konkretnych osób były stosowane metody pracy operacyjnej" - W Polsce kontrola operacyjna może być prowadzona po uzyskaniu zgody Prokuratura Generalnego i po wydaniu stosownego postanowienia przez sąd - stwierdził Żaryn. Dodał, że "te procedury są dochowywane i polskie służby działają zgodnie z prawem".
Brejza: neoesbeckie metody z funduszu pokrzywdzonych
- W maju 2020 roku zapytałem w oficjalnym piśmie szefa CBA czy byłem inwigilowany i czy w ogóle wiedzą, skąd telewizja miała moje SMS-y. Szef CBA zaprzeczył. Stwierdził, że ja "insynuuję". Kilka tygodni później stwierdził, że służby nigdy mnie nie inwigilowały. Żyjemy w państwie kłamstwa, w którym służby zaczynają stosować metody neoesbeckie. Moja rodzina przechodziła to w roku 1981 i 1982 - oświadczył w "Debacie Dnia" Brejza, zaznaczając, że "to była działalność mafijna", a rewizje dokonywane są dziś przez telefon. Brejza podkreślił, że nie był podejrzany w żadnej sprawie.
ZOBACZ: Roman Giertych inwigilowany za pomocą Pegasusa. Ryszard Terlecki: zarzuty są niepoważne
Brejza zauważył, że "ta akcja wpłynęła na wynik wyborów". - Ja nie twierdzę, że PiS nie wygrałby wyborów. Może wygrałby, a może nie. Ale z pewnością podsłuchiwanie szefa sztabu te pół procenta albo jeden procent KO odebrał i wpłynęła na to, że PiS ma teraz większość w Sejmie.
Senator mówił, że "działalność mafijna" powinna stać się przedmiotem śledztwa prokuratury albo komisji sejmowej. - Rządowe agendy w Polsce dysponowały Pegasusem. To są takie metody rosyjskie, tworzenie w Polsce rosyjskiej strefy wpływów. Robili to ludzie ze służb, kłamią po drodze, a zagnani w kozi róg nie potrafią przyznać się do stosowania metod przestępczych.
- Zachęcam wszystkie osoby, które wówczas działały w Koalicji Obywatelskiej i inne osoby z opozycji, żeby tego typu badanie przez CitizenLab w Kanadzie przeprowadziły. To pewien paradoks, że z Funduszy Pomocy Osobom Pokrzywdzonym zakupiono Pegasusa, którym państwo PiS tworzy pokrzywdzonych - powiedział Brejza.
Czytaj więcej