Marek Lisiński kłamał w sprawie molestowania, orzekł Sąd Apelacyjny w Łodzi
Marek Lisiński, rzecznik ofiar pedofilii w Kościele, nie był molestowany przez księdza. Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał jego zeznania za niewiarygodne stwierdzając tym samym, że nie ma on prawa do domagania się jakiegokolwiek zadośćuczynienia – wynika z uzasadnienia wyroku. Marek Lisiński domagał się od diecezji, parafii i rzekomego sprawcy miliona złotych odszkodowania.
"Dokonując ponownej oceny zeznań powoda, sąd dostrzegł istotne rozbieżności w relacjonowaniu wydarzeń z okresu objętego zarzutami, zwłaszcza gdy relacja powoda dotyczyła poinformowania o zachowaniach księdza jego najbliższej rodziny. Reakcja matki i dziadków powoda była dla niego, jak się wydaje bardzo istotna. Skoro wydarzenia te, w tym reakcja najbliższych miała tak istotny wpływ na dalsze losy powoda, to w świetle zasad wiedzy i doświadczenia życiowego wydaje się, że będąc ich uczestnikiem, pomimo upływu czasu, powinien móc je niezmiennie relacjonować. Tymczasem zeznania powoda w tej części istotnie się różnią" – zauważyć miał skład sędziowski w uzasadnieniu, do którego dotarł Onet.
Lisiński: niespójne zeznania, wyłudzanie pieniędzy
Marek Lisiński twierdził, że molestowany był jako 13-latek we wczesnych latach 80. Jak zeznawał, był zmuszany do dotykania księdza wieczorami w budynku nazywanym "organistówka", co podważył m.in. syn organisty w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
ZOBACZ: Lisiński odpiera zarzuty. "Nigdy nie wyłudziłem od nikogo pieniędzy. To była pożyczka"
W sierpniu 2013 roku Lisiński znalazł się w gronie założycieli fundacji Nie Lękajcie Się, która zajmuje się osobami pokrzywdzonymi przez duchownych. Wtedy ksiądz oskarżony przez Lisińskiego został uznany przez sąd biskupi za winnego. Oskarżony miał wskazać ośmiu świadków na swoją rzecz, z których żaden nie został wysłuchany.
Lisiński miał też pożyczać od księdza przed oskarżeniem pieniądze w kwocie ponad 20 tys. zł., wskazując na potrzebę leczenia żony cierpiącej na raka. Okazało się, że żona nie chorowała. Na fali oskarżeń wokół tej sprawy Lisiński wystąpił z fundacji Nie Lękajcie Się. Fundacja została następnie zlikwidowana
Marek Lisiński mógł nigdy nie być ministrantem
W sądzie w Płocku walczył już, jak zauważa GW, o 1 mln zł zadośćuczynienia. Zwyciężył prawo do przeprosin w maju 2018 roku. Po analizie zeznań w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi okazało się jednak, że jego zeznania nie są spójne, a rozbieżności podważają wiarygodność całej relacji. Sąd orzekł ponadto, że Lisiński mógł nigdy nie być ministrantem, ponieważ oskarżony przedstawił świadków, którzy zaprzeczyli, że Marek Lisiński kiedykolwiek pełnił tę funkcję.
ZOBACZ: Założyciel fundacji "Nie lękajcie się" z zarzutem. Miał oszukać podopieczną
Sąd odrzucił powództwo Lisińskiego. Mężczyzna ma teraz zapłacić księdzu 1560 zł tytułem zwrotu kosztów. Sprawa może się na tym nie skończyć, bo ksiądz Zdzisław W. może podjąć dalsze kroki prawne.
Czytaj więcej