"Interwencja". Żałują darowizny. Syn wyrzucił ich z mieszkania
Małżeństwo państwa Szynalów z Nielestna na Dolnym Śląsku przepisało na najmłodszego syna wyremontowane mieszkanie w zamian za opiekę nad nimi. Pół roku później syn pozbył się schorowanych rodziców z lokalu i wymienił zamki. Para złożyła pozew w sądzie, ale... sprawę przegrała. Materiał "Interwencji".
Kilka lat temu 70-letni Waldemar Szynal z Nielestna na Dolnym Śląsku odziedziczył spadek po ojcu. Wtedy wykupił od gminy mieszkanie, w którym rodzina wraz z trojgiem dzieci mieszkała od 24 lat.
Pieniędzy wystarczyło też na zakup drugiego, większego mieszkania. Była to szansa dla schorowanego małżeństwa na lepsze warunki życia. Niestety, musiało ono wrócić do dawnego lokalu.
- Do Niemiec jeździłam, dużo pieniędzy włożyłam w wyszykowanie tamtego mieszkania. A tutaj ciasno jest. Tym bardziej, że ja - człowiek chory, nie widzę i pomocy męża potrzebuję. Na jedno oko w ogóle nie widzę - opowiada Stanisława Szynal.
- Warunki tutaj są beznadziejne, a tam jest ładnie. Bojler wymieniłem, grzejnik, piec nowy kupiłem do centralnego. Później remontowaliśmy pokoje. Inny standard życia był - dodaje Waldemar Szynal.
Syn wypędził schorowanych rodziców
W nowym lokalu państwo Szynalowie mieszkali cztery lata. Wtedy pan Waldemar przepisał nowe mieszkanie na najmłodszego syna. Ten w zamian miał się nimi opiekować. Wdzięczność nie trwała długo. Po pół roku syn pozbył się schorowanych rodziców. Staruszkowie musieli wrócić do dawnego lokalu - bez ogrzewania, toalety i łazienki.
ZOBACZ: "Interwencja". Ciało zakopane pięć metrów pod ziemią. Zabójca mówi o samoobronie
- Wygonił nas z tego mieszkania, zamki powymieniał i ja już wstępu nie miałem. Zaczął mnie wyzywać, awantury robił - opowiada Waldemar Szynal.
- Zaufaliśmy mu jako synowi, że na stare lata da nam jakąś opiekę. Mam wielki żal do niego, że w ten sposób potraktował rodziców - mówi Stanisława Szynal.
Syn fałszował dowody pożyczek
Szynalowie złożyli pozew o cofnięcie darowizny. Sąd nie zgodził się na to. Stwierdził, że syn nie zaniedbuje rodziców. W trakcie procesu 39-latek udowodnił, że pożyczał rodzicom pieniądze. Posiadał umowy na ponad 100 tysięcy złotych. Dopiero po procesie prokuratura stwierdziła, że zostały one sfałszowane.
- Powód nie wykazał w sposób należyty, aby istniały przesłanki do odwołania darowizny. Nie wykazał, aby zachował się niegodnie, nieuczciwie w stosunku do powoda - informuje Tomasz Skowron, rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.
- W ocenie sądu doszło do niewdzięczności, niemniej jednak nie do rażącej. My się z tym nie zgadzaliśmy. Jednak popełnienie przestępstwa sfałszowania umów będzie już rażącą niewdzięcznością i przesłanką do cofnięcia darowizny - tłumaczy Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik małżeństwa.
ZOBACZ: "Interwencja". Ścigają dłużnika czy dłużniczkę? Marcin P. już dwa razy zmienił płeć
Syn schorowanych staruszków nie ma sobie nic do zarzucenia. Małżeństwo jest załamane. Liczy, że tym razem, biorąc pod uwagę nowe okoliczności, sąd cofnie darowiznę. Wtedy para będzie mogła wrócić do swojego mieszkania.
- Tam jest centralne, tutaj pieca nie mam w pokoju. Jest kuchnia kaflowa: pali się - to ciepło, nie pali się - zimno. A jak przyjdą większe mrozy? Syn się tym wcale nie przejmuje - zaznacza Stanisława Szynal.
Czytaj więcej