Kalisz. 8 lat więzienia grozi Gruzinom, którzy złamali kwarantannę
Przyznajemy się do winy, ale musieliśmy wyjść do sklepu, ponieważ nie mieliśmy, co jeść i pić - zeznali we wtorek w Kaliszu Gruzini, którym grozi do 8 lat więzienia za złamanie warunków kwarantanny.
Do zdarzenia doszło w sierpniu 2020 r. w wielkopolskim Mikstacie. W zakładach drobiarskich AMI wybuchła wtedy pandemia koronawirusa. Okazało się, że zarażone są 233 osoby spośród 781-osobowej załogi.
Zakład został zamknięty, a wszyscy pracownicy przeszli badania na obecność koronawirusa. Wśród zakażonych było trzech obywateli Gruzji. Mężczyzn skierowano na kwarantannę do mieszkania w Mikstacie, gdzie wspólnie z innymi 9 osobami musieli przebywać przez 20 dni bez wychodzenia z domu. Problem pojawił się, kiedy zabrakło jedzenia i wody.
- Tylko raz dostaliśmy jedzenie; później musieliśmy radzić sobie sami - zeznali zgodnie oskarżeni przed sądem.
Wyszli do sklepu w maseczkach
Opiekujący się nimi koordynator miał poradzić im, "żebyśmy zakładali maseczki i sami chodzili sklepu po zakupy".
Gruzini przyznali się, że po zakupy wyszli dwa, może trzy razy a maseczki mieli założone niedbale, ponieważ nie były zasłonięte usta i nos.
ZOBACZ: USA. Obowiązek szczepień przeciw COVID-19 dla pracowników sektora prywatnego w Nowym Jorku
O złamaniu przez oskarżonych zasad kwarantanny policję zawiadomiła lokatorka kamienicy, matka pięciorga dzieci. Kobieta wielokrotnie miała zwracać Gruzinom uwagę, że wychodząc z mieszkania na podwórze narażają innych. "Wychodziliśmy na papierosa, a raz zrobiliśmy grilla" – przyznali oskarżeni.
- Oskarżam trzech obywateli Gruzji o to, że sprowadzili niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia wielu osób, powodując zagrożenie epidemiologiczne związane z szerzeniem się choroby zakaźnej COVID-19. Przebywając w warunkach izolacji wychodzili do sklepu – powiedział prokurator z Prokuratury Rejonowej w Ostrzeszowie Radosław Gabiś.
Nie mieli objaw choroby
We wtorek w sądzie stawiło się dwóch oskarżonych w wieku 32 i 41 lat. Trzeci musiał wrócić do kraju ze względu na chorą żonę.
- Robiliśmy zakupy dla wszystkich, szczególnie dla przebywających z nami kobiet, żeby nie wychodziły. Nikt nas nie informował o konsekwencjach takiego zachowania. Nie mieliśmy żadnych dokumentów w sprawie zasad izolacji w języku, który znamy. Wiedzieliśmy tylko, że może być nałożona kara przez sanepid – powiedzieli.
ZOBACZ: Lek przeciw COVID-19. EMA zaleca tocilizumab przy ciężkim przebiegu choroby
Dodali, że nie mieli żadnych objawów choroby – podwyższonej temperatury czy kaszlu.
Zdaniem prokuratury oskarżeni złamali prawo. Jednak – jak przyznał prokurator – na dzisiaj nie wiadomo, czy ich zachowanie powinno być zakwalifikowane jako przestępstwo, czy wykroczenie.
- Na tym polega najważniejszy problem tej sprawy – podkreślił prokurator.
Grozi im 8 lat więzienia
Dodał, że "kwalifikacja czynu jest bardzo ważna. W przypadku przestępstwa oskarżonym grozi do 8 lat więzienia, w przypadku wykroczenia - grzywna do 5 tys. zł" – powiedział.
Według prokuratora problem wynika stąd, że w aktach sprawy są dwie sprzeczne opinie. Jedną wystawiła konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych w Poznaniu. Autorem drugiej jest lekarz - biegły sądowy.
- Z jednej opinii wynika, że do zagrożenia epidemiologicznego mogło dojść hipotetycznie. Zdaniem biegłego to narażenie było realne – powiedział.
ZOBACZ: Ginekolog: kobietom w ciąży zalecamy szczepienie przeciw COVID-19 po I trymestrze
Sędzia Sądu Okręgowego Marek Urbaniak wezwał na rozprawę lekarza Artura Tarasiewicza, by dopytać go w sprawie powstałych wątpliwości związanych z kwalifikacją czynu oskarżonych.
Biegły powiedział, że osoba zakażona koronawirusem musi przez 10 dni przebywać w izolacji, ponieważ w tym okresie zaraża. Ten okres – zaznaczył - należy liczyć od dnia wykonania testów, a nie od momentu pojawienia się objawów.
- Nie da się ewidentnie stwierdzić, że osoba, która miała wynik testu pozytywny, a nie miała objawów, faktycznie w tym okresie była zakaźna. Faktycznie nie musiała, ale formalnie dla bezpieczeństwa populacyjnego trzeba uznać, że była. Bezpieczniej jest izolować taką osobę, niż eskalować ryzyko i przyjąć, że nie zaraża – powiedział Tarasiewicz. Przyznał, że sprawa nie jest łatwa w ocenie indywidualnego postępowania.
Dwa scenariusze
Zdaniem Tarasiewicza w sprawie można przyjąć dwa scenariusze.
- Osoba jest zakaźna, ale bezobjawowa. Stosuje środki ochrony osobistej, unika kontaktów z innymi w sklepie, czy w środkach transportu publicznego. Wtedy można uznać, że realnie nie zagraża innym – powiedział biegły.
Według scenariusza drugiego – zdaniem biegłego - o zagrożeniu z kodeksu karnego można mówić wtedy, kiedy osoba bezobjawowa z pozytywnym wynikiem w okresie zakaźności nie stosuje żadnych środków ochrony osobistej i korzysta z miejsc publicznych.
- Taka osoba stwarza realne zagrożenie dla innych osób, szczególnie w sklepie spożywczym, gdzie przez jakiś czas wirus może utrzymywać się w powietrzu i na produktach spożywczych - stwierdził.
Czytaj więcej