Badania nad amantadyną. Resort zdrowia odpowiada Marcinowi Warchołowi
Wolałbym, żeby politycy nie zajmowali się leczeniem pacjentów - powiedział rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Odniósł się tym samym do listu Marcina Warchoła, w którym wiceminister sprawiedliwości zarzuca Ministerstwu Zdrowia, że badania nad amantadyną są blokowane.
Marcin Warchoł twierdzi też, że amantadyna - lek stosowany m.in. w przypadku choroby Parkinsona - może mieć pozytywne skutki dla zakażonych, podkreśla że pomogła ona jemu samemu.
Badania kliniczne nad amantadyną prowadzone są obecnie przez 20 podmiotów. Warchoł wskazuje jednak, że część ośrodków naukowych nawet nie rozpoczęła rekrutacji pacjentów do badań, "13 z podmiotów zrekrutowało zaledwie 8 proc. pacjentów i tylko koordynujący badania Uniwersytet Medyczny w Katowicach zrekrutował pacjentów ponad plan".
ZOBACZ: Sondaż. Gdzie powinny obowiązywać certyfikaty covidowe?
Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz zapytany o list Warchoła stwierdził, że politycy nie powinni zajmować się leczeniem pacjentów.
- Jeżeli mamy mówić o jakichkolwiek lekach, medykamentach, to niech mówią o nich lekarze i specjaliści, a nie politycy. Myślę, że politycy są najmniej uprawnieni do mówienia o skuteczności czy też braku skuteczności jakiegokolwiek leku - powiedział.
Wojciech Andrusiewicz przypomniał, że nadzorem nad badaniami zajmuje się Agencja Badań Medycznych pod kierownictwem Roberta Rejdaka.
ZOBACZ: Słowacja. Pandemia koronawirusa utrudnia działanie rosyjskim i chińskim szpiegom
- Niestety, kierujący tymi badaniami, nie działa na tyle intensywnie na ile byśmy chcieli. Ponieważ już od dłuższego czasu powtarzamy panu profesorowi Rejdakowi, że jak najszybciej oczekujemy efektów tych badań. Pan profesor zapewnia, że te efekty niedługo poznamy. Na dziś sytuacja jest taka, że nie mamy żadnego potwierdzenia, że amantadyna jest lekiem skutecznym w walce z COVID-19 - wskazał.
Andrusiewicz podkreślił również, że badania są stale dofinansowywane.
- Jeżeli ktokolwiek wstrzymuje dofinansowanie, to chyba sami badający. Ze strony Ministerstwa Zdrowia i Agencji Badań Medycznych jest dość duża presja na to, żeby te badania zakończyć, żeby można było (o amantadynie - red.) mówić w kategoriach faktów - podkreślił.
"Wyrok na amantadynę został wydany"
Marcin Warchoł w rozmowie z Polsat News podkreślał powołując się na publikację "Nature" (w istocie chodzi o czasopismo "Communications Biology" - przyp. red.), że doniesienia naukowe świadczą o tym, że amantadyna może mieć pozytywne skutki dla zakażonych.
- Jest przyzwolenie na to, żeby się amantadyną nie zajmować, bo to jest temat niewygodny. Dlatego pytam pana ministra (zdrowia - red.) dlaczego tak się dzieje. Czy może powodem jest to, że wpływowe osoby ze środowiska, takie jak prof. Krzysztof Simon od dawna wydały wyrok na amantadynę, jeszcze zanim badania się rozpoczęły. Twierdzili, że amantadyna jest wręcz szkodliwa, może powodować mutacje koronawirusa - powiedział.
Warchoł zwraca uwagę, że on sam nie przesądza o skuteczności tego leku, ale Polacy mają prawo znać wyniki badań nad amantadyną, żeby nie byli narażeni na samodzielne jej stosowanie. Podkreśla również, że z jego wiedzy wynika, że amantadynę można stosować u osób zaszczepionych.
- Wyrok na amantadynę został wydany przez niektórych ekspertów. Tego typu blokady czy obstrukcje mogą być efektem negatywnego wpływu ze strony osób, które mają znaczenie w środowisku - dodał.
- Czy ona działa czy nie, tego nie wiem, nie jestem ekspertem, ale mamy prawo znać na to pytanie odpowiedź - podkreślił.
Czytaj więcej