Adrian Zandberg: odganianiem mediów od granicy, rząd zrobił wielki prezent Łukaszence
- Tak naprawdę ta ustawa oznacza wydłużenie, tylko innymi środkami, czasu wyjątkowego na dłużej nieokreślony czas - powiedział o ustawie dotyczącej zakazu przebywania przy granicy, jeden z liderów Partii Razem, poseł Adrian Zandberg. Na pytanie, dlaczego Lewicy nie podoba się ta ustawa, odpowiedział, że "bo źródła tego kryzysu nie są w polskim pasie przygranicznym, tylko poza granicami".
30 listopada zakończył się stan wyjątkowy na granicy. Od 1 grudnia do 1 marca w 183 miejscowościach przy granicy z Białorusią obowiązywać będzie zakaz przebywania - wynika z opublikowanego we wtorek wieczorem rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.
ZOBACZ: Kryzys migracyjny. Adrian Zandberg o "małym tchórzostwie rządu"
Grzegorz Kępka zapytał posła Adriana Zandberga dlaczego Lewicy nie podoba się ta ustawa. - My zadaliśmy bardzo proste pytanie, w czym ta ustawa ma pomóc jeżeli chodzi o sytuację kryzysu granicznego - odpowiedział. Po czym dodał, że "ministrowie nie potrafili odpowiedzieć na to pytanie".
Według jednego z liderów partii Razem, ministrowie "zażądali bardzo wiele, bo tak naprawdę ta ustawa oznacza wydłużenie, tylko innymi środkami, czasu wyjątkowego na dłużej nieokreślony czas" - stwierdził w programie "Graffiti".
WIDEO: Adrian Zandberg w "Graffiti"
- Nie umieli odpowiedzieć z prostego powodu, bo źródła tego kryzysu nie są w polskim pasie przygranicznym, tylko poza granicami. Rozładowanie kryzysu i zapobieżenie tego, żeby się nie powtarzał, to jest coś, co trzeba osiągnąć przy pomocy narzędzi dyplomatycznych, a wprowadzanie stanu wyjątkowego w przygranicznych powiatach ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi" - uznał Zandberg.
Nacisk ekonomiczny na Łukaszenkę
Według posła partii Razem, "tak naprawdę rząd żąda narzędzia, z którego nie będzie w stanie wyciągnąć żadnych pozytywnych konsekwencji dla Polski. Natomiast cały czas nie używa tych narzędzi które ma, czyli nacisku ekonomicznego". Dopytany o konkrety, uznał, że terminal w Małaszewiczach, czyli wyspecjalizowane centrum logistyczne i przeładunkowe przy granicy z Białorusią, "to narzędzie, przy pomocy którego można zmotywować Chiny do tego, by nacisnęły na Białoruś".
ZOBACZ: Czasowy zakaz przebywania w strefie nadgranicznej. Mariusz Kamiński wydał rozporządzenie
Na argument, że ograniczenie na tzw. "szlaku jedwabnym" byłoby poważną ingerencją w całą politykę międzynarodową i uderzyłoby także w naszych partnerów zachodnich, lider partii Razem uznał, że "ja słyszę, że mamy sytuację, którą rząd uznaje mianem wojny".- To jak to jest, że z jednej stronie mamy wojnę, a z drugiej strony nie używamy oczywistych narzędzi nacisku ekonomicznego - zastanawia się Zandberg.
- Chciałbym, żeby była pewna spójność pomiędzy tym, co rząd mówi, a co robi. Chciałbym, żeby Polska dyplomacja działa i naciskała tam, gdzie może wywołać realny efekt, a nie tylko efekt w polskich mediach - powiedział poseł. Dopytany, co sądzi o niewpuszczeniu polskich mediów na granicę, odpowiedział, że "z argumentacji rządu wynika, że najlepiej jakby mediów w ogóle nie było, ja uważam inaczej". - Odganianiem mediów i organizacji humanitarnych od granicy, rząd zrobił wielki prezent Łukaszence" - odpowiedział. Dodał, że było to "zupełnie niepotrzebnie i nic na tym nie zyskał, natomiast straciliśmy wszyscy to, że obraz, który widzi świat jest zainscenizowany przez tych, którzy sprawują władzę po białoruskiej stronie granicy- dodał.
Czy Zandberg spodziewał się takiej Inflacji?
Grzegorz Kępka zapytał Adriana Zandberga, czy był zaskoczony, że w listopadzie wyniosła 7,7 proc. - Dokładnego wyniku nie spodziewał się nikt, ale tu nie o zgadywankę chodzi tylko o to, by wprowadzić w końcu rozwiązania, które będą chroniły gospodarstwa do domu i tutaj mam żal do rządu - odpowiedział.
Poseł uznał, że "miesiące mijają, a polskie rodziny nie dostały wsparcia". Lider partii Razem dopytywany o to, czy jego partia będzie popierać w Sejmie obniżkę VAT'u i inne rozwiązania, stwierdził, że "mamy pierwszy grudnia, było wiadomo co się dzieje wczesną jesienią. Myśmy propozycję działań osłonowych zaproponowali wtedy, żeby zdążyć przed świętami"
Zandberg: co to za sytuacja, że premier polskiego rządu prosi firmy, żeby zrobiłby mu łaskę
- Jeśli słyszę, że po wielu miesiącach rządowi udało się dogadać samemu ze sobą i coś przyjąć na posiedzeniu rządu, ale jeszcze nie wiadomo, czy będą mieć poparcie we własnym klubie parlamentarnym, to mam wrażenie, że jest coś nie tak, że jest jakaś nieudolność - dodał. - Ja obawiam się tego, że rząd nie dopilnuje tego, by firmy nie podniosły cen - powiedział w Polsat News.
Zandberg powiedział, że "rząd musi przygotować narzędzia, żeby się przed tym zabezpieczyć". - Ze zdziwieniem słuchałem premiera. Co to za sytuacja, że premier polskiego rządu prosi firmy, żeby zrobiłby mu łaskę i zechciały nie obciążać zwykłych ludzi kosztami? Od tego są narzędzia administracyjne i prawne żeby temu zapobiec - powiedział. Lider partii razem powiedział, że chciałby, "żeby rząd już dziś działał, myśląc o tym co będzie za rok, za dwa lata. Niestety tego myślenia innego niż w kategoriach "do jutra" po stronie rządzącej prawicy nie ma".
Zandberg: minister zdrowia nie nazywa się Niedzielski, tylko Siarkowska
Grzegorz Kępka zapytał Zandberga o testowanie się przeciw COVID-19, czy Lewica chciałaby szerzej wprowadzić taki standard, czy tylko w Sejmie. - To powinno być powszechne. Przedstawiliśmy strategię, która ma ręce i nogi. Gdy patrzę na statystyki, to czuję gniew, bo Polska jest wśród tych krajów, gdzie umiera najwięcej osób z powodu koronawirusa na świecie. To jest wynik nieróbstwa i strachu przed działaniem - odpowiedział. Dodał, że "rząd wie co należy zrobić żeby uchronić tysiące ludzi przed niepotrzebną śmiercią, ale nie robi tego, bo zdaje się , że minister zdrowia już nie nazywa się Niedzielski, tylko Siarkowska".
- To jest poważny kłopot, że grupa ludzi, którzy nie cenią sobie nauki i czerpią wiedzę o świecie z filmików na Yotutube tak naprawdę steruje teraz rządzącą większością - stwierdził.
Zandberg: jak się nabrudzi, to trzeba posprzątać
Na sam koniec Grzegorz Kępka zapytał Zandberga o to, za którą stroną się opowiada w sporze, który miał miejsce przed siedzibą PiS, kiedy w proteście przed zaostrzeniem prawa antyaborcyjnego Magda Lempart rozlewała farbę i pokłóciła się z osobą sprzątającą o to, kto posprząta.
- Trzymam się zasady, że jak się pobrudzi, to należy posprzątać - powiedział lider partii Razem. Dodał, że "wyszłoby na dobre dla sprawy, gdyby przyjąć to założenie i tak działać"
Poprzedni odcinki programu "Graffiti" dostępne są tutaj.
Czytaj więcej