"Interwencja": Kosztowna miłość. Stracił 150 tys. zł
Zbigniew Hryń ze Szczecina oskarża byłą partnerkę o przywłaszczenie 150 tys. zł ze sprzedaży swojej kawalerki. Pieniądze miały być jego wkładem w zakup wspólnego mieszkania. Sprawą zajmuje się komornik. Jak się okazuje, na zwrot pieniędzy przez kobietę czeka w sumie siedmiu wierzycieli. Materiał "Interwencji".
46-letni Zbigniew Hryń ze Szczecina napisał do Interwencji, by opowiedzieć swoją historię zranionych uczuć, zawiedzionego zaufania i samotności, ale także utraty 150 tys. zł ze sprzedaży kawalerki. Dzisiaj, jak mówi, nie ma dziewczyny i nie ma pieniędzy.
Kupno mieszkania
- To było pisanie na portalu internetowym, randkowym. Samotność doskwiera, lata idą też, spotkaliśmy się na Wałach Chrobrego. I tak rozpoczęła się historia, która trwała przez pięć, sześć lat. Wspólne wyjazdy, wspólne plany, spędzanie wolnego czasu, zamieszkanie razem – opowiada Zbigniew Hryń.
Para zaczęła myśleć o kupnie wspólnego mieszkania.
- Doszliśmy do wniosku, że sprzedam moją kawalerkę i ta część to będzie mój wkład, czyli pół na pół, żeby nie było, że ktoś mieszka nie u siebie, jak w hotelu. Chciałem stworzyć coś, co byłoby wspólne, żeby nie było egoistycznie, że to jest moje i koniec. I jest do czego wracać – wspomina Zbigniew Hryń.
ZOBACZ: "Tulipan" zatrzymany przez policję. Jedną z kobiet oszukał na blisko 270 tys. zł
We wrześniu 2017 roku mężczyzna sprzedał swoją kawalerkę. Para zrobiła notarialne zapisy. Pieniądze miały być przeznaczone na wspólne mieszkanie, które było zarezerwowane u dewelopera, drugą połowę miała sfinansować była już partnerka pana Zbigniewa. Te plany nigdy się nie zrealizowały.
- Ona była taka przedsiębiorcza, że twierdziła, że to wszystko poprowadzi. Okazało się, że prowadziła, ale w innym kierunku – komentuje Stanisława Hryń, mama pana Zbigniewa.
- Mijały miesiące, no i dowiedziałem się, że wycofanie będzie u deweloperów. Potrzeba więcej pieniędzy, a ona nie dostanie więcej kredytu na zakup tego mieszkania, że z prowadzonej działalności gospodarczej też nie będzie żadnych pieniędzy. Ona powiedziała, że sobie te pieniądze zainwestowała w gabinety kosmetyczne. A przecież ja jej na gabinety nie dawałem, tylko na mieszkanie. To nie wyszło w ogóle, dzisiaj te gabinety są wynajęte, mają inne podmioty, inni tam ludzie świadczą usługi – opowiada Zbigniew Hryń.
"To ja jestem w tej sprawie osobą pokrzywdzoną"
To oświadczenie byłej partnerki pana Zbigniewa Hrynia:
"Właściwym miejscem oceny sytuacji jest sąd, gdzie toczy się sprawa na wniosek prokuratury. Podkreślić należy, że to ja jestem w tej sprawie osobą pokrzywdzoną. Nie zamierzam swojego życia roztrząsać na łamach telewizji."
Mimo nakazu sądu, kobieta nie oddała pieniędzy, a komornik nie może ściągnąć z niej długu.
- W świetle ustaleń nie posiada żadnego majątku, z którego można by prowadzić egzekucję. Wygląda na to, że nie utrzymuje się z niczego, a przynajmniej nie ze składników majątku, które są ujawnione, które są legalne, o których wie ZUS czy Urząd Skarbowy. I co więcej, są duże trudności w ustaleniu, gdzie ta osoba na stałe przebywa – informuje Tomasz Szybalski z Rady Izby Komorniczej w Szczecinie.
Siedem postępowań
Dawni zakochani teraz skierowali przeciwko sobie sprawy do prokuratury: pan Zbigniew zgłosił oszustwo, była partnerka naruszenie dóbr osobistych, za które chce odszkodowania w wysokości długu.
- Potrafi jakoś tych ludzi przekonywać do podpisywania z nią umów na zasadzie działalności spółek gospodarczych, dzierżawić, kupować różne sprzęty czy wynajmować auta u deweloperów. Później przychodzą rachunki do płacenia. Skrzynka pocztowa zaczyna pękać od różnych wezwań. Szok. I ta kobieta potrafi normalnie iść spać i funkcjonuje normalnie – komentuje Zbigniew Hryń.
- Obecnie trwa co najmniej siedem postępowań założonych przez wierzycieli tej pani – zaznacza Tomasz Szybalski z Rady Izby Komorniczej w Szczecinie.
Czytaj więcej