Stan wyjątkowy na granicy, to nie było dobre posunięcie - Siemoniak w "Graffiti"
- Zobaczymy, jak ten projekt będzie wyglądał, jakie poprawki będą do niego wnoszone - powiedział w "Graffiti" były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak (PO) o projekcie nowelizacji Ustawy o ochronie granic. Jego zdaniem trzy miesiące jego obowiązywania to "zmarnowany czas", a uruchomienia Unii Europejskiej i NATO odbywa się za późno. - Granica Polski musi być szczelna - dodał poseł KO.
Stan wyjątkowy, to nie było dobre posunięcie
Opozycja podpowiada, co robić
Zapytany o deklarację prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który oznajmił, że rozmowy o granicy są możliwe, ale w ten sposób, by to przyniosło poprawę. Wicepremier zapowiedział, że PiS jest gotowe zawrzeć porozumienie z opozycją w sprawie granicy jeżeli opozycja rzeczywiście chce takiego porozumienia.
- Tydzień temu było nadzwyczajne posiedzenie Sejmu było w duchu koncyliacji i porozumienia. Premier Morawiecki ww odróżnieniu od poprzednich trzech debat nie atakował opozycji. Ze strony opozycji była tylko i wyłącznie merytoryczna troska o interesy Polski - powiedział Siemoniak, który prezentował wtedy stanowisko Koalicji Obywatelskiej.
ZOBACZ: Granica polsko-białoruska. Nowe nagranie i krzyki migrantów
Jego zdaniem opozycja przekazała "podpowiedzi, co robić". Według niego podobnie opozycja postąpiła we wrzesniu, gdy w Sejmie odbyła się dyskusja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego.
Siemoniak przyznał, że pojawiają się pytania o to co robiła w sprawie sytuacji na polskiej granicy Bruksela.
"Wszystkie działania na granicy są doraźne"
- Bruksela to Bruksela, rozliczajmy ją za sukcesy i porażki. Tydzień temu mówiłem premierowi, że nie odczuwałem, że polski rząd wywiera jakąś presję, choćby medialną, choćby, że o tym mówi - powiedział Siemoniak, dodając, że są pytania o skuteczność działań polskich władz w sprawie sytuacji na granicy.
ZOBACZ: Kryzys na granicy. Norwegia przyłączy się do sankcji UE wobec Białorusi
- Tego problemu nie rozwiążemy, walcząc tylko i wyłącznie ze skutkami. A wszystkie działania na granicy, zapora, są działaniami doraźnymi, które walczą ze skutkami. Trzeba walczyć z przyczynami, trzeba zatrzymać Łukaszenkę, ukrócić proceder przywożenia oszukiwanych ludzi, których on przerzuca do granicy. Trzeba realnie nacisnąć na Białoruś i Rosję, która za tym stoi - powiedział, przyznając, że tak się dzieje od tygodnia "ale widać jak późno to się zaczęło dziać".
- Być może gdyby pewne działania podjąć i uruchomić od września, artykuł czwarty, Frontex, nie bylibyśmy w listopadzie w takiej sytuacji - dodał.
Siemoniak: granica musi być szczelna
Po 2 grudnia ma zakończyć się stan wyjątkowy. Zdaniem Siemoniaka jeżeli nowelizacja będzie "kontynuacją" stanu wyjątkowego "to bardzo niedobrze, bo to narusza konstytucję".
- Natomiast jeżeli rząd potrzebuje konkretnych narzędzi w sprawie ochrony granicy, uprawnień Straży Granicznej, to jesteśmy otwarci na dyskusję. Wyraźnie to mówiliśmy, mówił to Donald Tusk. Granica musi być szczelna. Trzymamy kciuki za żołnierzy, funkcjonariuszy, to jest wspaniałe, co oni robią, w bardo trudnej sytuacji się z naleźli. Pewnie nikt z nich nie przewidywał, że może coś takiego go spotykać - powiedział.
ZOBACZ: Granica polsko-białoruska. Kolejna próba sforsowania zasieków
- Jeśli oni mają dostać więcej narzędzi dodatków, jeśli mają mieć lepsze warunki, na pewno będziemy za tym. Oczekujemy uczciwej rozmowy o sytuacji i niewyłączania opozycji ze wszystkiego - dodał. Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego uznał, za przejaw zorientowania się przez PiS, że "nie da się prowadzić polskich spraw, zwłaszcza bezpieczeństwa Polski w taki sposób, że opozycja jest kompletnie wyizolowana i nie ma żadnych informacji".
- Podzielona Polska jest słabsza. Dobrze byłoby po stronie rządzących tę prawdę zrozumieć, że opozycja to nie jest taki chłopiec do bicia winny wszystkiemu, tylko, że po prostu opłaca się porozumiewać czasami z opozycją, to daje siłę państwu, a nie osłabia je - powiedział Siemoniak.
WIDEO - Tomasz Siemoniak (PO) w "Graffiti"
"Nie możemy zapomnieć o naszych sumieniach"
Zapytany o wpis Janiny Ochojskiej, eurodeputowanej KO, która sugeruje przyjęcie uchodźców powiedział, że mało kto ma w Polsce takie prawo moralne do upominania ww sprawie migrantów i praw człowieka jak wieloletnia szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej. - Takie głosy są też potrzebne. One są ważne, bo nie możemy zapomnieć o naszych sumieniach w tej sytuacji - powiedział, przyznając , że Ochojska jest w gronie eurodeputowanych, ale nie jest politykiem.
- Nikt po żadnej stronie polskiej polityki nie gubi podstawowych wartości, kwestii humanitarnych, jest wyraźny głos Kościoła, który upomina się o tych ludzi. To są ludzie i na pewno państwo polskie nie może się od tego odwrócić. Czy w taki sposób, czy w inny - rozmawiajmy o tym. Myślę, że rządzącym taka sytuacja, w której w świat idą obrazki dzieci (na granicy - red.), jakieś informacje z polskiej strony, też nie służy - powiedział.
ZOBACZ: Sankcje na Białoruś. "Mamy porozumienie polityczne"
Zapytany o to, czy wpuszczenie migrantów zamknie sprawę, zaprzeczył.
- To niczego nie rozwiąże, widać to po tych zdjęciach, ostatni tydzień zmienił całkiem optykę na Zachodzie i w Polsce. Widać, że to jest po prostu gra Łukaszenki. Jeżeli wpuści się jedną osobę na takiej zasadzie, jaką proponuje Łukaszenka, natychmiast będzie następnych pięć. To jest agresja hybrydowa, a ci biedni ludzie, podkreślę: to nie są nasi wrogowie, przeciwnicy, są narzędziem cynicznego reżimu - powiedział.
- Są procedury, powinniśmy umieć przyjmować ludzi, którzy naprawdę są w trudnej sytuacji, ale nie na takiej zasadzie, że tysiące ludzi próbują niszczyć płot i próbują zrobić to w sposób całkowicie nielegalny - dodał były szef resortu obrony narodowej.
Jeśli kryzysem zajmie się NATO, zmieni się optyka
We wtorek ma się odbyć spotkanie prezydenta, premiera szefów MON i MSWiA poświęcone uruchomieniu art 4 NATO.
- Tylko sześć razy do tej pory w historii NATO wykorzystywano ten artykuł 4. Polska wykorzystała go w 2014 roku po aneksji Krymu i wskutek sytuacji na Ukrainie. Zrobił to rząd Donalda Tuska. To jest bardzo silne narzędzie. To tak brzmi: konsultacje, dyskusje. W sojuszu jednak samo uruchomienie debaty w Radzie Północnoatlantyckiej, która rządzi Sojuszem, jest bardzo poważną rzeczą, dla wojskowych, dla planistów, a przede wszystkim byłoby sygnałem dla Łukaszenki i Putina - powiedział Tomasz Siemoniak.
- Jeśli NATO zajęłoby się tym kryzysem na poważnie, to zmieniłoby całkowicie optykę. To jest bardzo ważne pod każdym względem. Rozumiem opory rządzących. Ale to przedstawiciele prezydenta mówili w Sejmie, że mamy największe zagrożenie Polski od 30 lat. Skoro tak, to działajmy adekwatnie do tego - dodał.
- Nie wiadomo, co dalej się będzie działo. Wiemy jedno: to są działania Łukaszenki. Dziś gra biednymi migrantami na granicy, których cynicznie wykorzystuje, jutro może zrobić coś innego: grozić zamknięciem gazociągów, różnymi rzeczami - powiedział polityk. Jego zdaniem rząd powinien działać tak, aby agresję hybrydową ukrócić.
Dodał także, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy Łukaszenka zobaczył, że Polska jest z problemem granicy i migrantów osamotniona.
Dotychczasowe wydania programu "Graffiti" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej