Kryzys na granicy. Eksperci: Moskwa chce się wojskowo umocować na Białorusi
Moskwa wykorzystuje kryzys migracyjny, by zwiększyć swoją obecność wojskową na Białorusi – mówi niezależnemu białoruskiemu portalowi Nasza Niwa analityk Andrej Jelisiejeu. Jego zdaniem Łukaszenka chciałby, aby zarówno UE, jak i Rosja płaciły mu za "spokój i przewidywalność".
- Putin ma ogromny wpływ na działania Łukaszenki w polityce zagranicznej, a propaganda w mediach białoruskich i kremlowskich przedstawia sytuację (wokół migrantów) mniej więcej tak samo - zaznaczył Jelisiejeu.
- To zarówno twierdzenia dotyczące odpowiedzialności Zachodu za kryzys migracyjny w związku z jego wcześniejszą agresją w dalekich krajach. A także te dotyczące bezsilności Unii, która nie może poradzić sobie z sytuacją, zaś migrantów traktuje "po faszystowsku". Oba kraje mają swoje cele i własne partie w tej grze – ocenił analityk.
Moskwa chciałaby zwiększyć swoją stałą obecność wojskową na Białorusi, z kolei Łukaszenka chciałby, by była ona tylko czasowa – w celu zastraszania Zachodu - wyjaśnił.
"Próbuje zarabiać jako ten, który niesie wojnę"
- On jednocześnie szantażuje i Zachód, i Kreml, (grożąc), że jest w stanie wbrew ich woli wciągnąć obie strony w wielkie konflikt – mówił Jelisiejeu. Białoruski polityk chciałby, "aby Zachód i Kreml płaciły za swój spokój i kupili jego przewidywalność".
ZOBACZ: Szef Frontexu ostrzega UE przed jeszcze większym napływem migrantów
- Dwa lata temu Łukaszenka bawił się w regionalną siłę pokojową i za ten wizerunek otrzymywał bonusy. Teraz próbuje zarabiać jako ten, który niesie wojnę – powiedział ekspert.
Z kolei rosyjski analityk Iwan Prieobrażeński jest przekonany, że "Moskwa zna wszystkie szczegóły operacji białoruskich władz w ramach wykorzystania uchodźców jako broni transgranicznej i chętnie korzysta z tego w swoich interesach".
"Putin w roli siły pokojowej"
- Rosja czekała, aż UE będzie zmuszona poprosić ją, by wystąpiła jako pośrednik w relacjach z Łukaszenką, bo nikogo oprócz Rosji (i być może Chin) ten nie posłucha. Chodzi o rozmowę Putina z Merkel. Jeśli UE zgodzi się na pośrednictwo Putina, ten wystąpi w roli "siły pokojowej" tak jak Łukaszenka w 2014 r. (po aneksji Krymu i rozpoczęciu konfliktu w Donbasie Łukaszenka zaproponował Mińsk jako miejsce negocjacji w sprawie uregulowania) i będzie mógł wyjść z izolacji – oświadczył Prieobrażeński.
Ekspert mówi o wielkim politycznym targu, w którym Zachód straszy Rosję sankcjami, by zaingerowała i powstrzymała Łukaszenkę.
- Z kolei Rosja straszy tym, że w ogóle się wycofa i wtedy nie będzie komu rozmawiać z białoruskimi władzami – ocenia analityk. Jak dodaje, niezależnie od scenariusza, Rosja będzie zwiększać swoje wpływy na Białorusi.
Czytaj więcej