Zamość. W mieście nie ma opieki medycznej dla dzieci. Powodem braki kadrowe
Zamojscy rodzice drżą o zdrowie i życie swoich dzieci. Od 1 lipca w całym mieście nie ma zapewnionej opieki medycznej dla najmłodszych. Powodem są braki kadrowe i – jak twierdzą medycy – brak możliwości rozwoju dla młodych lekarzy. Prezydent Zamościa od kilku tygodni szuka lekarzy chętnych podjąć pracę w tutejszym szpitalu. Materiał "Interwencji".
36-letnia Ewa Bednarz mieszka wraz z 13-letnią córką w Zamościu. Martyna cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Kilka tygodni temu pani Ewa rozpaczliwie szukała pomocy medycznej dla córki, bo zamojskie szpitale odmówiły przyjęcia.
- Wezwałam karetkę, bo dziecko bardzo źle się czuło. Zaczęło mi się dusić. Przyjechał tylko ratownik dlatego, że nie mają lekarza dyżurnego, pediatry do dzieci - mówi kobieta.
- Weszliśmy na oddział, oddział zamknięty. Pojechaliśmy na SOR na Jana Pawła. Powiedzieli, że nie ma oddziału, żeby dziecko przyjąć na szpital. Skierowali nas na Lublin, a karetka musiała jechać półtorej godziny - relacjonuje.
Zamość bez oddziału pediatrycznego
1 lipca w zamojskim szpitalu został zawieszony oddział pediatryczny. Dzieci nawet w ciężkich przypadkach z Zamościa odsyłane są m.in. do Biłgoraja lub oddalonego o ponad sto kilometrów Lublina. Takich przypadków, tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni, było kilkanaście.
WIDEO: Dramat rodziców. Nie ma kto leczyć ich dzieci
- W miesiącach wakacyjnych ta sytuacja nie była jeszcze na tyle napięta, ponieważ nie było wielu małych pacjentów bardzo chorych. Teraz mamy sezon jesienno-zimowy, infekcji jest bardzo dużo - mówi Anna Płaczkiewicz, lekarz rodzinny.
ZOBACZ: Warszawa. Szpital tymczasowy zostanie otwarty na Okęciu
- Moje dziecko miało gorączkę, 40 stopni. Pojechałam na świąteczną (pomoc lekarską - red.), tam powiedzieli, że powinnam pojechać do szpitala z dzieckiem. Więc zabrałam dziecko do samochodu i pojechałam 45 kilometrów do szpitala. Tam mnie przyjęli - opowiada Marzena Kalita, mieszkanka Zamościa.
Oddział bez lekarzy
"Pacjenci wymagający hospitalizacji w oddziale pediatrycznym mają zapewniony dostęp do niezbędnej pomocy u innych świadczeniodawców (…), z którymi zostały zawarte umowy współpracy w zakresie zabezpieczenia świadczeń zdrowotnych w zakresie pediatrii" - brzmi fragment oświadczenia Mariusza Paszki, prezesa Zamojskiego Szpitala Niepublicznego.
Mimo to, większość pacjentów kierowanych jest do szpitala w Biłgoraju. Na początku października trafiła tu pani Anna z 7-tygodniowym synem. W innych placówkach nie było wolnych miejsc, a w tej uratowano chłopcu życie.
- Oddział jest 15-łóżkowy, a rzadko się zdarza, żeby było mniej niż 17 dzieci - mówi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor szpitala w Biłgoraju.
Reporter: Jak wielu pacjentów trafia do was z Zamościa?
Kwiatkowski: Myślę, że jedna trzecia z tych, których leczymy (...) Ja nie potrzebuję mieć podpisanej umowy z dyrektorem, bo pacjenci sami wiedzą, że jak przyjadą tu do szpitala, to dostaną pomoc.
Zamojscy rodzice żądają przywrócenia całodobowej opieki medycznej dla ich dzieci. Do protestu przyłączyli się też medycy. Dyrekcja szpitala i władze miasta rozpaczliwie szukają lekarzy oraz personelu medycznego do pracy. Bo sprzęt do ratowania życia czeka.
ZOBACZ: Włochy. Prasa: wirus RSV w natarciu, choruje wiele dzieci, pełne szpitale
- Z tego co wiem, to oddział został zamknięty, ponieważ panie ordynator i dwie panie doktor osiągnęły wiek emerytalny i owszem, była młoda lekarka, która jest w trakcie robienia pediatrii, no ale nie mogła sama pracować - mówi Anna Płaczkiewicz, lekarz rodzinny.
"Drastyczny niedobór kadr"
"Jedyny lekarz specjalista zatrudniony w Oddziale Pediatrii nie udźwignął ciężaru odpowiedzialności kierowania oddziałem przy tak drastycznym niedoborze kadr (…) Kontynuacja działalności leczniczej w tej sytuacji nie była możliwa z uwagi na zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego hospitalizowanych pacjentów" - brzmi fragment oświadczenia dyrekcji placówki.
- Nie możemy powiedzieć, że za miesiąc, dwa czy trzy oddział ruszy. Staramy się, żeby ruszył jak najszybciej, rozmawiamy z lekarzami, którzy mogliby objąć funkcję ordynatora. Potrzebujemy przynajmniej dwóch lekarzy, a najlepiej czterech. Nie ma niestety żadnego odzewu - mówi Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa.
Czytaj więcej