Prof. Kołodko: Ta inflacja to opóźniona faktura, którą otrzymujemy za pandemię
- Niektórzy opowiadali bałamutne historię, że można bezkarnie drukować pieniądze, których masę wpompowano w gospodarkę (…) wtedy nie było presji inflacyjnej, ceny były przymrożone, my oszczędzaliśmy pod przymusem - tłumaczył w programie "Gość Wydarzeń" prof. Grzegorz Kołodko. Ekonomista komentował na antenie Polsat News nowe dane GUS-u dotyczące inflacji.
Profesor Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów, rozmawiał z prowadzącym Piotrem Witwickim m.in. o rosnącej inflacji. Na początku programu dziennikarz zapytał byłego ministra finansów, czy Polacy mają spodziewać się dalszego wzrostu cen.
- Inflacja to proces wzrostu ogólnego poziomu cen i my tego nie lubimy, bo czasem ceny rosną szybciej niż nasze dochody - tłumaczył prof. Kołodko.
- Niektórzy opowiadali bałamutne historię, że można bezkarnie drukować pieniądze, których masę wpompowano, bardzo słusznie, w gospodarkę (…) wtedy nie było presji inflacyjnej, ceny były przymrożone, my oszczędzaliśmy pod przymusem i teraz te pieniądze ruszyły na rynek - dodał ekonomista.
- Ta inflacja jest bardzo skomplikowana, to opóźniona faktura, którą teraz otrzymujemy za pandemię, za jej koszty - podkreślił dalej były minister.
Wzrost cen jeszcze potrwa?
Jak tłumaczył ekonomista, inflacja, z którą mamy obecnie do czynienia, ma dwojaki charakter. - Jest pchana przez rosnące koszty, zwłaszcza energii, która obecnie w Polsce jest dwukrotnie wyższa niż przed rokiem, i ciągnięta do góry przez szybko rosnące dochody, w tym wynagrodzenia za pracę, które rosły szybciej niż wydajność pracy - podkreślił prof. Kołodko.
- Jeśli tak jest przez dłuższy czas, a tak było za obecnych rządów i obecnego banku centralnego (…) przez kilka lat, że wynagrodzenia przeciętnie biorąc rosły szybciej niż przeciętnie rosła wydajność pracy, to teraz przychodzi nam za to zapłacić w postaci tego przyspieszonego tempa wzrostu cen - dodał.
- To jeszcze potrwa, nie kilka tygodni, ale kilka miesięcy, albo i kilka kwartałów i to trzeba wytrzymać - stwierdził następnie ekonomista.
- Bo najgorsze co może nas spotkać to jest podsycanie tzw. oczekiwań inflacyjnych i nakręcanie płac i cen, bo jeśli znowu zbyt szybko będą rosły płace to będą one pchały koszty, a z drugiej strony ciągnęłyby ceny, podkręcając popyt - tłumaczył były minister finansów.
Nowe dane GUS-u
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w październiku wzrosły o 6,8 proc. rdr, a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 1,0 proc. - podał w piątek Główny Urząd Statystyczny.
Polski Instytut Ekonomiczny spodziewa się szybszego niż w październiku wzrostu cen w nadchodzących miesiącach. W ocenie analityków w grudniu CPI przekroczy 7 proc., a w przyszłym roku inflacja wyhamuje w niewielkim stopniu.
Gośćmi Piotra Witwickiego w piątkowym programie byli także Michał Lach oraz Maciej Lasek z Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Wcześniejsze odcinki "Gościa Wydarzeń" można obejrzeć TUTAJ.