Kreta: dziadek ratował wnuki przed utonięciem. Sam zginął
61-letni Brytyjczyk ruszył na ratunek swoim wnukom, które topiły się w morzu przy nadmorskiej wiosce Gouves na Krecie. Mężczyźnie udało się odeskortować dzieci na pobliskie skały, sam jednak został porwany przez fale. Nie udało się go uratować.
Dramat rozegrał się u wybrzeży wyspy w ostatni wtorek. 61-latek skoczył do morza z motorówki, gdy zauważył, że jego dwaj wnukowie w wieku 7 i 10 lat dostali się w silne prądy w skalistej zatoce.
Mężczyźnie udało się pokierować chłopców do boi przy skałach. Tam dzieciom pomogli kelnerzy z pobliskiej restauracji a także wezwana na miejsce straż przybrzeżna.
ZOBACZ: Plymouth: Nie zdołał uratować córki. Pochowano ich w jednej trumnie
- W pewnym momencie jednak mężczyzna opadł z sił. Ekipa ratunkowa nie mogła do niego dopłynąć przez silne fale - powiedział lokalnym mediom właściciel nadbrzeżnej kawiarni.
- Ratownik próbował sześciokrotnie nurkować, by wyłowić go z wody. Gdy w końcu się udało, okazało się, że ciało 61-latka jest w tragicznym stanie. Przewiązali go liną i wyciągali jak kawałek kłody. Na wszystko z przerażeniem patrzyła jego żona - przekazała jedna ze świadków zdarzenia, która chciała pozostać anonimowa.
"Do tej pory jestem w szoku"
Antonis Farasarakis, ratownik interweniujący na miejscu przekazał, że mężczyzna uderzył w skały z dużą siłą. - Miał rozległe obrażenia, ciało było niemal w kawałkach. Do tej pory jestem w szoku, nie chcę o tym mówić i myśleć - przekazał.
ZOBACZ: Warszawa. Śmierć studentki z Portugalii. Nowe fakty
Uratowani chłopcy zostali przetransportowani do szpitali z niegroźnymi obrażeniami ciała. Otrzymują wsparcie psychologiczne po stracie dziadka.
Prokurator zarządził wykonanie sekcji zwłok 61-latka. Jej wyniki mają ustalić dokładną przyczynę śmierci. Sprawą zajmują się greckie władze, które są w kontakcie z brytyjskim MSZ.
Czytaj więcej