Kosztowny przejazd elektryczną hulajnogą. Z konta zniknęły pieniądze
Wakacyjny przejazd elektryczną hulajnogą związał wczasowiczów z Trójmiasta czy Kołobrzegu z firmą… abonamentem. Pani Oliwii z konta znikało dziennie po 44 zł. Pani Beacie jednorazowo pobrano niemal 750 zł. - A hulajnogą nie jeździłam ani sekundy – zaznacza. Poszkodowanych jest więcej. Hulajnogi firmy wciąż czekają na klientów na ulicach miast. Materiał "Interwencji"
Pani Beata ma 47 lat, pracuje jako urzędniczka i mieszka w Szczytnie na Mazurach. Kiedy rok temu w sierpniu wybrała się na wakacje nad polskie morze, nic nie zapowiadało zbliżających się kłopotów.
Nie jeździła ani sekundy. Rachunek na 750 zł
- Pojechaliśmy z rodziną do Trójmiasta na krótki wypad. Było dużo atrakcji, relaks i wypoczynek. Pod Darem Pomorza zobaczyliśmy stojącą hulajnogę. Stwierdziliśmy, że mamy jeszcze czas przed zwiedzeniem akwarium gdyńskiego i postanowiliśmy ją uruchomić – wspomina Beata Januszczyk.
Mimo zainstalowania aplikacji na telefonie oraz podania danych swojej karty kredytowej, pani Beacie nie udało się uruchomić hulajnogi. Ale to, jak się później okazało, było dla kobiety najmniejszym problemem.
ZOBACZ: Hulajnogi elektryczne. Nowe przepisy od 20 maja
- Z mojego konta zostało ściągniętych prawie 750 zł, a hulajnogą nie jeździłam ani sekundy – zaznacza. Dla pani Beaty wszystko skończyło się szczęśliwie, bo dzięki pomocy banku pieniądze udało się odzyskać. Ale nie każdy użytkownik feralnej aplikacji miał tyle szczęścia.
Wideo: reportaż "Interwencji"
- Pisałam z wieloma ludźmi, którzy byli poszkodowani, jak zobaczyłam jakie im kwoty potrącili… To było po 5-8 tysięcy zł. To jest niewiarygodne – mówi Beata Januszczyk.
- By wypożyczyć te hulajnogi, musiałam wpisać numer karty. Wypożyczyłyśmy dwie na mój rachunek. Pojeździłyśmy pół godziny, odstawiłyśmy i zapomniałyśmy – zaczyna opowieść o swoich problemach Oliwia Lech.
Policja, prokutratura i UOKiK w sprawie hulajnóg
Pani Oliwia mieszka w Lidzbarku w województwie warmińsko-mazurskim. 25-latka sama pracuje w turystyce, więc doskonale wie, jak ważny jest komfort psychiczny wypoczywających. Komfort, którego jej samej zabrakło podczas tegorocznych wakacji w Kołobrzegu.
- Postawiłyśmy hulajnogę na parkingu, wróciłyśmy do hotelu, zaglądam na konto i okazuje się, że zniknęło kolejne 40 złotych. No i mówię: "coś jest nie tak". Mama zaczęła grzebać w internecie, sprawdzać tę firmę i mówi do mnie: "szybko blokuj kartę". W ogóle nie da się anulować subskrypcji. To znaczy da się ją wyłączyć, jest taka opcja, ale nie da się wyłączyć doładowania portfela. Czyli z tego portfela codziennie pobiera pieniądze. W moim przypadku to były 44 złote dziennie – opowiada Oliwia Lech.
- Już w lipcu ubiegłego roku zawiadomiliśmy policję, prokuraturę i UOKiK. Niestety od roku ta sprawa nie doczekała się finału we właściwych organach powołanych do tego. My jako miasto nie możemy zakazać działalności tego typu instytucji z tego względu, że jest swoboda działalności gospodarczej, a tego typu działalność nie ma koncesji czy nie ma licencji - tłumaczyMarcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu.
ZOBACZ: "Interwencja". Sąsiedzi zablokowali dojazd do dwóch domów. "Kpiny z postanowienia sądu"
- Wiceprezydent nie ma na to wpływu… No, przepraszam bardzo, a kto ma? A kto może mieć, jak to stoi na ulicach miast? To nie stoi na jakiś prywatnych przestrzeniach, na przykład należących do hotelu – zauważa Oliwia Lech.
- Odwiedziłam posterunek policji, komendę w Gdyni i w Sopocie. Wysłuchano mnie tam, jak najbardziej, ale czułam ze strony policjantów bezradność – mówi poszkodowana Beata Januszczyk.
- Żadne z tych postępowań, które były inicjowane przez osoby, które czuły się pokrzywdzone działaniami tej spółki, nie zostało zakończone inną decyzją niż odmową wszczęcia bądź umorzeniem postępowania wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego. Natomiast kwestia oceny warunków tego regulaminu, czy nie mamy tutaj do czynienia z naruszeniem zbiorowego interesu konsumenta, jest przedmiotem postępowania UOKiK-u – zaznacza Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
A Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta w przesłanym nam oświadczeniu informuje, że „sprawdza zasady wypożyczania hulajnóg oferowanych przez różne firmy w Trójmieście. O dalszych podejmowanych krokach będziemy informować. Zwracamy też uwagę na to, by przed skorzystaniem z usługi dokładnie przeczytać jej regulamin”.
Hulajnogi: z firmą nie ma kontaktu
Pani Oliwia Lech zaznacza, że z firmą nie ma żadnego kontaktu. - Nie da się do nich napisać przez Facebooka, mają zablokowaną tę opcję, nie da się im wystawić tam oceny, nie da się wystawić oceny w Google. Nie da się do nich napisać przez formularz, cały czas przychodził mi błąd, że nie mogę wysłać wiadomości, więc szukałam maila żeby bezpośrednio do nich napisać. Jest jakiś fizyczny adres firmy – mówi.
Pod jednym ze wskazanych w KRS adresów dowiedzieliśmy się, że był on wynajmowany do korespondencji z firmą. Pod innym, że firma naprawiała tam kiedyś hulajnogi, ale przeniosła się, najprawdopodobniej do Hiszpanii.
ZOBACZ: "Interwencja". Kurs z aplikacji zamiast taksówki. Czy taka jazda jest bezpieczna?
Obecnie wszystko wskazuje na to, że firma na zimę ograniczyła swoją działalność, ale jej hulajnogi cały czas są dostępne w Polsce. Więc lista osób, które czują się oszukane, wciąż może się powiększać.
- Moje nerwy, mój stres na pewno zapamiętam na długoo. Popsuty urlop, stres dziecka, na które też trochę zrzuciłam winę, że chciało tej hulajnogi, a przecież to normalne, dziecięce atrakcje, więc nie powinno to budzić takich konsekwencji – mówi Beata Januszczyk.
Czytaj więcej