Minister edukacji Przemysław Czarnek: podwyżka pensum, czas dla uczniów i rodziców
"Nienawistne wypowiedzi, nazywanie praw człowieka idiotyzmami oraz bycie zwolennikiem kar cielesnych" to zarzuty wobec Przemysława Czarnka. - Nawiązują one do moich zmanipulowanych wypowiedzi sprzed 10 lat, a wtedy nie byłem ministrem. Ta wypowiedź służy dzisiaj zwolennikom PO do zarzutów pod adresem ministra edukacji, którym jestem od roku - tłumaczy Przemysław Czarnek.
"Reformę, która ma na celu podniesienie atrakcyjności zawodu nauczyciela" zapowiedział Przemysław Czarnek w czwartkowym "Gościu Wydarzeń". Tego samego dnia, przy okazji święta Komisji Edukacji Narodowej, grupa posłów sformułowała postulat dymisji Czarnka z funkcji ministra edukacji. Pisano o "nienawistnych wypowiedziach, zapowiedzi poszerzenia kompetencji kuratora oświaty, nazywanie praw człowieka idiotyzmami oraz bycie zwolennikiem praw cielesnych".
Michał Krawczyk (KO) zaprezentował w czwartek w Sejmie przygotowany przez posłów z jego klubu z okazji dnia nauczyciela "prezent", którym - jak mówił - Czarnek mógłby ucieszyć i nauczycieli i uczniów. Była to "rezygnacja z urzędu", z wypisanymi 11 powodami, dla których obecny minister edukacji powinien pożegnać się ze stanowiskiem.
WIDEO: Przemysław Czarnek: mam jeszcze wiele do zrobienia
Szef MEiN Przemysław Czarnek pytany w Polsat News o to, czy poda się do dymisji powiedział, że tego nie zrobi. - Nie. Dlatego, że mam mnóstwo rzeczy do zrobienia jeszcze w resorcie. Mnóstwo już udało mi się zrobić. Wiele programów, jak Poznaj Polskę, Laboratoria Przyszłości, ale też narodowy program wsparcia dzieci po covidzie - niezwykle ważny - wyliczał Czarnek.
- Moja zmanipulowana wypowiedź służy dzisiaj politykom Platrofmy Obywatelskiej, żeby mieć zarzuty do ministra edukacji, którym jestem od roku, a nie od dziesięciu lat - przypomniał Czarnek.
Podwyżki dla nauczycieli: "takiej subwencji oświatowej nie było nigdy"
Czarnek został zapytany o podwyżki dla nauczycieli. - Nauczyciel wchodzący do zawodu z przeciętnego wynagrodzenia 3,5 tys. będzie miał blisko 5 tys. zł, a nauczyciel dyplomowany z przeciętnego wynagrodzenia 6,5 tys. będzie miał 8 - zapowiedział wcześniej Czarnek podczas uroczystości w KPRM.
ZOBACZ: Prezydent Andrzej Duda powołał Radę ds. Młodzieży
Minister podkreślał, że nauczyciel pracuje 40, a nie 18 godzin. - W ramach 40-godzinnego czasu pracy chcemy dzięki debiurokratyzacji wygospodarować czas, który poświęcimy na większą dostępność nauczyciela dla ucznia - powiedział. Dodał, że nauczycieli czekają podwyżki wynagrodzeń. - Nauczyciel wchodzący do zawodu z przeciętnego wynagrodzenia 3,5 tys. będzie miał blisko 5 tys. zł, a nauczyciel dyplomowany z przeciętnego wynagrodzenia 6,5 tys. będzie miał 8 - dodał.
Plany skrytykował na Twitterze szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. "Czarnek mówi, że ma 8 mld na płace nauczycieli! Tak, ale w 2023 roku. W 2022 jest rezerwa ok. 4 mld zł. Tym samym na 2023 potrzeba nie 8, a 12 mld" - napisał. - Sławomir Broniarz skończył edukację matematyczną chyba dawno temu, bo mu się wszystko pomyliło. Nie wiem, skąd bierze te sumy - ocenił Czarnek w "Gościu Wydarzeń".
Do postulatów nauczycieli Czarnek odniósł się słowami: - Nie ma szans na tak gigantyczne podwyżki. Dziwię się, że związki zawodowe podnoszą te postulaty dopiero teraz, a przez cztery lata w drugiej kadencji PO-PSL-u pensje nauczycieli wzrosły o zero. Wtedy związki zawodowe nie podnosiły takich postulatów. A teraz, kiedy my zwiększamy wynagrodzenia o 36 procent, oni chcą zwiększać je o 50 procent. Oczywiście, mogą je chcieć zwiększyć i o 80 proc., ale trzeba na to znaleźć pieniądze w budżecie.
ZOBACZ: Czarnek: będziemy krajem o największej wolności naukowej
- Takiego skoku w subwencji oświatowej, z 52 mld do 60 mld zł, nie było nigdy - ocenił Czarnek. Przyzynał przy tym rację, że młody nauczyciel zarabia dziś mniej niż kasjer w sklepie i dlatego, jak wyjaśnił, podwyżka wchodzącego do zawodu nauczyciela wyniesie 1,4 tys. zł. - Powtarzam jeszcze raz, żebyście państwo to usłyszeli. Nauczyciel wchodzący do zawodu dzisiaj przeciętnie zarabia 3,5 tys. zł, bardzo mało. Wzrośnie do blisko 5 tys., to jest naprawdę gigantyczna podwyżka - powiedział.
Godziny pracy nauczycieli
Odnosząc się do propozycji podwyżki pensum, Czarnek powiedział: "nauczyciel pracuje 40 godzin, to jest przekłamanie, że pracuje 18 godzin tygodniowo". - W ramach tych samych 40 godzin, ani godziny więcej, chcemy zmienić sposób pracy nauczyciela - powiedział, dodając, że proces debiurokratyzacji już się zaczął. - Powstał katalog dokumentów, których nie można żądać od nauczyciela i dokumentów, których ewentualnie będzie można żądać, po to, żeby te 3-4 godziny tygodniowo, które nauczyciel poświęca biurokracji, mógł przeznaczyć na korzyść uczniów i rodziców - powiedział.
Czarnek zapytany został o obawy nauczycieli, że wobec podwyżki pensum - czasu spędzanego "przy tablicy" - zabraknie pracy dla nauczycieli przedmiotów, których jest mniej w planie lekcji.
- Dzisiaj słyszę, że jest kłopot z nauczycielami, bo jest ich za mało. Teraz słyszę, że będą zwolnieni. Nie wiemy, jak będzie, bo nauczyciele mają różną formę i czas pracy. Są nauczyciele, którzy pracują nawet na dwa etaty rozdzielone i już dzisiaj pracują w pensum tablicowym 27 godzin, a nie 18. My to chcemy usystematyzować: wszyscy 22 godziny pensum, mniej biurokracji, dyżury dla uczniów i nauczycieli - wszystko w tych samych 40 godzinach - powiedział.
Przypomniał jednocześnie, że do obowiązków nauczyciela należy wiele zajęć, które nie są nauką w klasie, takich jak przygotowanie się do zajęć, pomoc uczniom w nauce, przygotowanie uczniów do olimpiad czy zawodów.
Odnosząc się do zapowiadanych zmian w rządzie, Czarnek powiedział, że "nikt nic nie komunikuje na mój temat". - Więc czuję się dość spokojnie - dodał.
Czwartkowe wydanie "Gościa Wydarzeń" prowadził Bogdan Rymanowski. Wszystkie odcinki programu dostępne są na stronie polsatnews.pl.
Czytaj więcej