Turcja. Polscy turyści utknęli na lotnisku w Antalyi. Ich samolot miał awarię
Około 200 Polaków koczowało przez kilkanaście godzin na lotnisku w Antalyi. Ich samolot zepsuł się podczas startu, a następnie wiele razy zmieniano godziny wylotu. Turyści, zamiast przed godz. 11:00, opuścili port lotniczy po północy.
Wypoczynek w Turcji zakończył się dla nich niemiłym zderzeniem z rzeczywistością. Na lotnisku w tureckiej Antalyi utknęła w niedzielę grupa około 200 turystów z Polski.
Wracali z wakacji wykupionych w biurze podróży Coraz Travel, a w opłaconym przez nich pakiecie był przelot tam i z powrotem. Do kraju mieli wrócić na pokładzie maszyny linii Enter Air.
ZOBACZ: Niemcy. Samochód wjechał na lotnisko w Weeze. Samolot Ryanair przerwał lądowanie
Wylot z Turcji zaplanowano na godz. 10:45. Okazało się jednak, że ich samolot miał awarię podczas startu. To sprawiło, że urlopowicze utknęli w porcie lotniczym.
Zamiast przed południem, wylecieli w środku nocy
Godzinę odlotu wielokrotnie przesuwano. Podróżni próbowali skontaktować się z biurem podróży, ale - jak twierdzą - było to znacznie utrudnione. W Antalyi "nadprogramowo" spędzili kilkanaście godzin, koczując na lotniskowych krzesłach.
Jak dowiedział się polsatnews.pl od jednej z turystek, samolot ostatecznie wystartował z Turcji tuż przed godz. 2 w nocy. Cała grupa dotarła do Polski, a następnie - do swoich domów.
Turyści utknęli też w Grecji. Twierdzą, że Itaka ich okłamała
To nie pierwsza podobna sytuacja w ostatnim czasie. W piątek kilkudziesięciu polskich turystów nie mogło wydostać się z greckiej wyspy Zakynthos. Planowy wylot do Katowic ustalono na 12:00, lecz samolot linii Blue Panorama, z którymi współpracuje biuro Itaka, nie pojawił się na lotnisku.
- Czekamy tu od 9:30 rano bez żadnej informacji ze strony Itaki - relacjonowała wtedy polsatnews.pl Aneta Janiczak, klientka biura.
Turyści wylądowali na Śląsku dopiero około godz. 23:00. Wcześniej jednak biuro miało przekazywać im nieprawdziwe informacje.
- Na początku zostaliśmy poinformowani przez rezydenta o godzinnym opóźnieniu lotu. Była to nieprawda, ponieważ po przejściu przez bramki okazało się, że opóźnienie to wynosi 150 minut. Pani stwierdziła, że odprawa musi odbyć się planowo - powiedziała Aneta Janiczak.
Dostali po 15 euro na jedzenie. "Na tym rola Itaki się zakończyła"
Jak uznała podróżna, "trochę wyglądało to tak, że rezydentce zależało na tym, abyśmy szybko przeszli przez bramki i aby pozbyła się problemu".
- Jedynym krokiem podjętym przez biuro było przekazanie nam voucherów na jedzenie po 15 euro na osobę. Ale na tym rola Itaki się zakończyła - stwierdziła poszkodowana klientka biura podróży.
Czytaj więcej