Świętokrzyskie. 54-latek wykopał w lesie ziemiankę, by uciec przed pandemią
54-latek z Elbląga postanowił zamieszkać w lesie. Miał dość słuchania o pandemii koronawirusa. - Interesuję się survivalem. W internecie znalazłem filmik, jak zrobić ziemiankę, wpadłem na kilka udogodnień. Wszystko można zrobić, kwestia umysłu i wyobraźni - mówi reporterce Polsat News pan Mariusz. Mężczyzna pierze w rzece, je to, co uzbiera i po prostu cieszy się życiem.
Pan Mariusz ostatnie lata spędził w Holandii. Kiedy 54-latek wrócił do Polski, zderzył się z pandemiczną rzeczywistością. - Miałem już dość tej całej pandemii, ciągłych nakazów, zakazów, robienia testów na koronawirusa - przekazał mężczyzna dziennikarzom portalu echodnia.eu.
54-latek twierdzi, że potrzebował uciec od "zewnętrznego, wariującego" świata. Pragnął zmiany i od jakiegoś czasu się do niej przygotowywał. Choć pochodzi z Elbląga, to na swoją samotnię wybrał województwo świętokrzyskie. Liczył, że tu znajdzie wyciszenie i izolację od świata.
ZOBACZ: Papież Franciszek w intencji modlitewnej wzywa do ekologicznie zrównoważonego stylu życia
Z Elbląga do Kielc przyjechał pociągiem, a do Skorzeszyc dostał się autobusem. Pan Mariusz szukał odpowiedniego miejsca w okolicznych lasach. W końcu znalazł właściwy teren i wykopał tam ziemiankę. - Wpadłem na pomysł, zobaczymy, ile wytrzymam w warunkach naturalnych, bo to jest sama natura. Nie wyciąłem ani jednego drzewa, jak widać, można - zapewniał reporterkę Polsat News Karolinę Ziewiecką.
Pan Mariusz dodaje, że "interesuje się survivalem". - W internecie znalazłem filmik, wpadłem na kilka udogodnień. Wszystko można zrobić, kwestia umysłu i wyobraźni - podkreśla 54-latek.
WIDEO: Zamieszkał w ziemiance
"Nie potrzebuje pomocy"
Kiedy mężczyzna zadomowił się już w swojej ziemiance, okazało się, że wykopał ją w prywatnym lesie, mimo że teren nie był ani ogrodzony, ani oddzielony od reszty kompleksu leśnego. Udało się jednak skontaktować z właścicielką, która nie miała nic przeciwko, by mężczyzna tam mieszkał.
Mieszkańcy okolicy na początku mieli trochę obaw. Zwracali się o pomoc do sołtysa, a do pana Mariusza przylgnęło określenie "człowiek z lasu". - Były panie z gminnego ośrodka pomocy społecznej, pytały o jakąś pomoc. Pan powiedział, że nie potrzebuje żadnej pomocy - mówił na antenie Polsat News Wiesław Janus, sołtys miejscowości Skorzeczyce.
Kiedyś wróci "do normalności"
Mimo początkowej rezerwy mieszkańcy podchodzą do 54-latka z dużym entuzjazmem. Teraz dzwonią do sołtysa nie z powodu niepokoju, tylko dlatego, że chcą panu Mariuszowi pomóc.
54-latek zamierza wrócić do normalności, ale sam nie wie, kiedy to zrobi. Mężczyzna powtarza, że "normalność", to jest to miejsce, w którym się akurat znajduje.