Szwecja. Wysadził blok w Goeteborgu. "Podejrzany ma polskie pochodzenie"
55-letni Mark L., podejrzany o wywołanie eksplozji w bloku w Goeteborgu, w wyniku której kilka osób zostało rannych, nie żyje. O śmierci mającego polskie pochodzenie podejrzanego poinformowały w środę po południu szwedzkie media, powołując się na prokuraturę.
Jako osoba "mogąca stanowić zagrożenie", L. był poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Istniało podejrzenie, że ukrywa się w Polsce. Jak ustalono w szwedzkim Urzędzie Patentów i Rejestracji (PRV), Mark Maciej L. poprzednio miał inne, polskie nazwisko. Zmiany w dokumentach dokonał w 1988 roku, później na ten krok zdecydowała się jego matka.
Ciało L. zostało wyłowione z rzeki w rejonie Stenpiren w Goeteborgu. O zauważeniu ludzkiego ciała w wodzie służby zostały poinformowane w środę ok. godz. 9.30. Akcja wyławiania ciała spowodowała wstrzymanie przeprawy promowej między Stenpiren i Lindholmspiren.
Szef sztabu policji Anders Börjesson w komunikacie prasowym poinformował, że służby w dalszym ciągu prowadzą śledztwo, mające wyjaśnić okoliczności zamachu. Policja nie podejrzewa udziału osób trzecich w śmierci Marka L.
ZOBACZ: Szwecja. Wielu rannych po wybuchu w Goeteborgu. "Niejasne źródło detonacji"
Szwedzka prokuratura po tygodniu poszukiwań mężczyzny w Szwecji zdecydowała się na wydanie za nim międzynarodowego listu gończego. Od wtorku obowiązywał Europejski Nakaz Aresztowania (ENA) L., podejrzanego o spowodowanie "zagrożenia bezpieczeństwa publicznego" oraz "usiłowanie morderstwa".
Duże straty
Do eksplozji, a w jej następstwie pożaru, doszło w budynku wielorodzinnym w Goeteborgu 29 września wczesnym rankiem.
Kilka osób zostało poważnie rannych. Straty materialne są duże, nie wiadomo, czy kilkaset osób będzie mogło ponownie zamieszkać w bloku.
Korespondent PAP w Sztokholmie Daniel Zysk powiedział w Polsat News, że stan techniczny budynku jest bardzo zły (...) teraz służby sprawdzają jego konstrukcję.
- W tej chwili na miejscu trwają prace nad zidentyfikowaniem rodzaju ładunku wybuchowego, którego użył mężczyzna - dodał.
Był konfliktowy
Jak podała wcześniej gazeta "Goeteborgs-Posten", szwedzka policja podejrzewała, że mężczyzna mógł zbiec do Norwegii, gdzie wcześniej pracował. W weekend przeszukano jedną z willi w Oslo, w której mimo upływu lat wciąż zameldowany był L.
Jednym z wątków w śledztwie są również jego polskie powiązania.
Mężczyzna zajmował lokal swojej matki, będąc od dłuższego czasu w sporze z zarządcą nieruchomości. W dniu wybuchu, do którego doszło we wtorek, 55-latek miał zostać eksmitowany. Daniel Zysk powiedział, że poszukiwany mężczyzna był konfliktowy.
- Z relacji sąsiadów wynika, że ta osoba jest niezrównoważona czy też agresywna - mówił.
"Może stanowić zagrożenie"
Ostatnio Mark L. był oskarżony o włamanie się do domu opieki, gdzie przebywa jego matka, a także nękanie dyrektora tej placówki. Ośrodek był zamknięty w związku z pandemią koronawirusa. Szwedzka policja ostrzegała, że mężczyzna "może stanowić zagrożenie".
W Szwecji Urząd Patentów i Rejestracji (PRV) jest odpowiedzialny za rejestrację zmian nazwisk.
Czytaj więcej