Olbrycht: Jeśli negocjacje ws. KPO nie zakończą się w tym roku, nie dostaniemy 4,7 mld euro zaliczki
Od wysłania przez Polskę KPO minęło ponad pięć miesięcy. Chociaż KE pierwotnie na jego zatwierdzenie miała dwa miesiące, to na widnokręgu nie widać jeszcze końca negocjacji. Europoseł Jan Olbrycht mówi nam, że jeśli negocjacje nie zakończą się do końca roku, to nie otrzymamy zaliczki w wysokości 13 proc., która w przypadku Polski wynosiłaby 4,7 mld euro, czyli ponad 21 mld zł.
Dzisiaj w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata na temat Krajowych Planów Odbudowy, które nie zostały jeszcze zaakceptowane.
Polska swój KPO wysłała 3. maja, jako 14. państwo unii, ale akceptacji Komisji Europejskiej nie uzyskała do dziś. Pozytywną opinię otrzymały 22 państwa. Na akceptację czekają Polska, Węgry i Szwecja. Swoich planów nie przesłały jeszcze Bułgaria i Holandia. Według przepisów, KE powinna wydać pozytywną opinię w ciągu dwóch miesięcy od daty przesłania dokumentu. Polska poprosiła o wydłużenie tego terminu o miesiąc, co oznacza, że teoretycznie negocjacje powinny zakończyć się 5. sierpnia. W otoczeniu premiera oczekiwano, że akceptacja planu nastąpi we wrześniu. Tak się jednak nie stało. Rząd oskarża komisję o bezczynność. Pozwu do TSUE w tej sprawie nie wykluczył rzecznik rządu Piotr Müller. Europoseł PiS Bogdan Rzońca w rozmowie z PAP mówi o celowym przedłużaniu akceptacji KPO, by "trzymać Polskę w szachu i zmiękczać polski rząd".
O szczegóły przedłużających się negocjacji pomiędzy Polską, a Komisją Europejską pytamy Jana Olbrychta, europosła Platformy Obywatelskiej, członka komisji budżetowej.
Niekończące się negocjacje
- Wielokrotnie pytałem unijnych komisarzy o to, co się dzieje, dlaczego nie ma jeszcze akceptacji polskiego dokumentu. Za każdym razem słyszałem w odpowiedzi, że polski rząd doskonale wie o jakie kwestie chodzi i podkreślano, że negocjacje z Polską trwają - twierdzi europoseł. Według Olbrychta są dwa powody tego, że dla akceptacji polskiego planu ze strony KE wciąż pali się czerwone światło. Pierwszym powodem miałaby być kwestia, którą podniósł komisarz Paolo Gentiloni, czyli debata, która toczy się w Polsce na temat pierwszeństwa prawa krajowego nad unijnym.
- Komisarze obawiają się, że jeśli Polska podważy pierwszeństwo prawa unijnego nad krajowym, to jest niebezpieczeństwo, że podważy przepisy dotyczące KPO zawarte w rozporządzeniu, które jest przecież elementem prawa unijnego - mówi Olbrycht. Z tą argumentacją komisji nie zgadzają się rządzący, którzy uważają, że jest to nie mająca podstaw prawnych nadinterpretacja ze strony komisji.
- Pojawia się drugi element, znacznie ważniejszy - mówi Olbrycht. - To kwestia rozporządzenia, gdzie określono wytyczne dla krajowych planów odbudowy. Jedna z nich mówi o tym, że ramy dla krajowych priorytetów wyznacza semestr europejski. A to dokument, za pomocą którego KE każdego roku wysyła państwom unii wskazówki dotyczące polityki gospodarczej. W rozporządzeniu jest mowa o tym, że przy akceptacji KPO pod uwagę brane są dokumenty semestru europejskiego z lat 2019-2020. We wskazówkach z ubiegłego roku znajduje się zapis o ryzyku naruszania praworządności, które pogarsza klimat inwestycyjny w Polsce - mówi nam europoseł.
Jan Olbrycht: Polska może nie otrzymać zaliczki
Potrzebę zmian w wymiarze sprawiedliwości dostrzega rząd. W połowie września w programie „Graffiti” w Polsat News wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej Waldemar Buda stwierdził, że "Polska wykona wyrok TSUE ws. Izby Dyscyplinarnej". Zaproponował nawet, że jeśli ktoś chce potwierdzenia tych słów, to można te założenia wpisać do KPO. Według nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" KE miałaby entuzjastycznie zareagować na deklarację ministra i postawić ultimatum: "jeśli rząd zobowiąże się na piśmie do likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, to Komisja Europejska mogłaby zaakceptować nasz Krajowy Plan Odbudowy w listopadzie".
Nowe światło na sprawę rzuca Olbrycht. W rozmowie z nami przyznaje, że jeśli nasz KPO nie przejdzie wszystkich przewidzianych szczebli do końca roku, to w ogóle nie otrzymamy zaliczki w wysokości 4,7 mld euro.
Te szczeble to nie tylko kwestia akceptacji KPO przez Komisję Europejską. Po akceptacji decyzję wykonawczą musi zatwierdzić Rada Unii Europejskiej, w której zasiadają ministrowie finansów. Następnie komisja podpisuje z rządem umowy na dotacje i kredyty, które Unia musi zaciągnąć na potrzeby Funduszu Odbudowy. W tych umowach państwa zobowiązują się, że pieniądze zostaną wydane do 2026 roku. Podpisanie umowy skutkuje wypłatą zaliczki w wysokości 13 proc.
- Datą graniczną otrzymania zaliczki jest 31 grudnia. Jeśli nie zdążymy, to jej nie otrzymamy. Ona nie przepadnie. Pieniądze zostaną wypłacone w późniejszym terminie po realizacji konkretnych celów. Jednak nie będą mogły zostać wykorzystane w najbliższych miesiącach, a mówimy przecież o ponad 20 mld zł. To może być duży problem wizerunkowy dla rządu, zwłaszcza, że zaliczki otrzymało już 18 państw - mówi Olbrycht.
ZOBACZ: Krajowy Plan Odbudowy. Karol Karski: środki dla Polski jeszcze w październiku
We wrześniu minister ds. Unii Europejskiej Konrad Szymański kilkukrotnie przyznał, że zaliczka powinna popłynąć do Polski jeszcze w tym roku. O krok dalej poszedł minister Buda, który był blisko założenia się z prowadzącym "Graffiti" Marcinem Fijołkiem, że fundusze trafią do nas przed końcem roku. Nieoficjalnie wiadomo, że otoczeniu premiera Morawieckiego zależy, by zaliczka trafiła do Polski jeszcze w tym roku w związku z pandemią COVID-19.
Rozmowy ściśle tajne
Rozmowy pomiędzy komisją, a rządem trwają - tak przynajmniej twierdzą przedstawiciele KE. Konrad Szymański na początku września przyznał, że negocjacje ze strony polskiej są zamknięte, a rząd oczekuje wyjaśnień dlaczego dokument nie został zaakceptowany. Minister do spraw UE mówił o braku podstaw prawnych dla zwlekania z akceptacją polskiego dokumentu. Równocześnie Komisja dawała do zrozumienia, że negocjacje odbywają się za spuszczoną kurtyną i o poszczególnych jej etapach nie zamierza informować opinii publicznej. To jednak może się zmienić, na środę zaplanowana jest debata poświęcona niezatwierdzonym jeszcze planom. Wtedy KE może uchylić rąbka głęboko skrywanej od miesięcy tajemnicy.
- Wolelibyśmy wiedzieć, co tam się dzieje w środku. My nie wiemy, polscy posłowie nie wiedzą. Zwróciłem uwagę komisji, że w Polsce jest oskarżana o bierność, bezczynność, ale nie otrzymałem na te słowa odpowiedzi. Komisja konsekwentnie zdradza szczegóły negocjacyjne dopiero po akceptacji planów - zauważa Olbrycht.
Czytaj więcej