"Interwencja". Urzędnicy wyburzyli jej dom. Nic o tym nie wiedziała
Urzędnicy z Krakowa zdecydowali o wyburzeniu drewnianego domu pod budowę ronda w dzielnicy Czyżyny. Problem w tym, że właścicielka nic o tym nie wiedziała. Kobieta planowała jego remont. Magistrat tłumaczy, że nic nie wiedział o właścicielce. Reportaż "Interwencji".
Jeszcze miesiąc temu w krakowskiej dzielnicy Czyżyny stał przedwojenny, drewniany dom z ogrodem. Właścicielka tego terenu, Anna Gomala-Słowik doznała szoku, kiedy dwa tygodnie temu przejeżdżała obok. Wówczas zauważyła, że jej rodzinny budynek zrównano z ziemią, a na parceli trwa budowa olbrzymiego ronda.
- Dom uległ nadpaleniu, ale ta parcela miała wartość nie tylko materialną, ale i sentymentalną. Myślałam, żeby ten dom odbudować. Zostały wycięte wszystkie drzewa, no i rozebrany ten dom. Nie dostałam w tej sprawie żadnego powiadomienia, niczego - mówi Gomala-Słowik.
Dom rodziny od pokoleń
Teren, na którym trwa budowa ronda, należał od pokoleń do rodziny pani Anny. Na dowód kobieta pokazuje notarialny dekret z drugiej połowy XIX wieku. Jednak krakowscy urzędnicy nie powiadomili jej o wywłaszczeniu tego terenu.
WIDEO: Materiał "Interwencji"
- Jeszcze za czasów austriackich, kiedy był tu zabór, mój pradziadek zakupił te tereny, potem został wybudowany dom, w którym mieszkali moi dziadkowie i ja z moimi rodzicami - opowiada właścicielka.
ZOBACZ: Nowy Dwór Mazowiecki. Pożar w domu opieki społecznej. Dwie osoby nie żyją
Wokół parceli pani Anny powstaje kilka nowych osiedli. Krakowski magistrat zdecydował o budowie ronda, aby usprawnić ruch w tej okolicy. Razem z właścicielką terenu, na którym trwa budowa, reporter Polsat News udał się do Zarządu Dróg Miasta Krakowa, wydziału, który odpowiada za inwestycję.
Drzwi urzędu były jednak zamknięte. Na miejscu wisiała kartka: "W związku z zagrożeniem wirusem covid, budynki Zarządu Dróg Miasta Krakowa pozostają zamknięte dla mieszkańców".
Nie wiedzieli, że jest właścicielką terenu
Urzędnicy z magistratu twierdzą, że nie wiedzieli, że pani Anna jest spadkobiercą lub właścicielką tego terenu. Dlatego nie przyznali jej odszkodowania. Kobieta pokazuje natomiast związane z tą parcelą wezwania od urzędu miasta, które otrzymuje od 2015 roku.
- Dla mnie jest to niebywały skandal, bo płacę podatki za tę parcelę, urzędnicy znają mój adres, moje imię, nazwisko. Przy zaległości jednego dnia jest do mnie wysyłane pismo z powiadomieniem za te zaległości - mówi.
ZOBACZ: Węgierska Górka. 35-latka uwięziła sarnę na posesji. Interweniowała policja
Dariusz Nowak z Urzędu Miasta Krakowa odpowiada, że "we wszystkich dokumentach, jakimi dysponujemy, ta pani nie figuruje jako właścicielka tych działek. Myśmy się z mediów, od pana dowiedzieli się, że pani jest właścicielką terenu i że jest zaskoczona, że trwa budowa na jej terenie".
- Pani figuruje jako ktoś, kto płaci podatki. Płacenie podatku nie oznacza bycia właścicielem – zaznacza. Zapytany, czy nie zabrakło przepływu informacji między wydziałami, tłumaczy, że "takiego przepływu nie ma, bo musiałby zostać stworzony specjalny system".
Policja bada sprawę
- Urząd, jeśli wzywa do zapłaty podatków, to uznaje ich za właścicieli. Przykra jest sytuacja, że ten sam urząd, kiedy oczekuje zapłaty pieniędzy za nieruchomość, potrafi te osoby znaleźć, ale już mając zapłacić pieniądze jako odszkodowanie, nie potrafi znaleźć strony postępowania. W tym zakresie powstała to ogromna krzywda dla tej pani, nie miała m.in. możliwości, żeby z tego domu usunąć rzeczy o wartości sentymentalnej – ocenia ekspert, adwokat Aleksandra Cempura.
- Prowadzone są czynności sprawdzające pod kierunkiem zniszczenia mienia, znaków granicznych. Chodzi o wyburzenie budynku i usunięcie znaków geodezyjnych bez wiedzy właściciela. Również badamy kwestie, czy doszło do zaniedbań ze strony urzędników - informuje Sebastian Gleń z Komendy Wojewódzka Policji w Krakowie.
Czytaj więcej