Nie dostała pieniędzy przez błędy w karcie zgonu. Lekarz nie chciał problemów z ubezpieczycielem
Pomylił płeć, godzinę śmierci i wpisał jej przyczynę bez przeprowadzenia sekcji zwłok - przez te błędy lekarza 68-letnia Kazimiera Małkus z Jastrzębia-Zdroju po nagłej śmierci męża została z kredytem, którego nie może spłacić. Pożyczka była ubezpieczona, ale pieniędzy nie wypłacono przez błędną kartę zgonu. Lekarz przyznał, że chciał uniknąć kłopotów z ubezpieczycielem. Materiał "Interwencji".
Kazimiera Małkus za tydzień obchodziłaby złote gody małżeńskie. Niestety jej mąż, pan Antoni, tego nie doczekał. Była noc 1 marca tego roku.
- Szedł do łazienki, światło świecił, doszedł, ale i już w tej łazience nie zaświecił. Nim karetka przyjechała, to już nie żył. Lekarz jeszcze go reanimował, ale nie dało rady - wspomina w rozmowie z "Interwencją" Kazimiera Małkus.
W wypisie po wizycie lekarza pogotowia napisano o śmierci nagłej, nieoczekiwanej.
- Taką karteczkę zostawił i z tym kazał iść do rodzinnego, z tą karteczką - tłumaczy pani Kazimiera.
Bez sekcji zwłok, błędy w karcie zgonu
Lekarz rodzinny państwa Małkuszów, wystawiając kartę zgonu denata pomylił płeć, godzinę śmierci i wpisał przyczynę zgonu: terminalna infekcja górnych dróg oddechowych. To dla pani Kazimiery był szok.
WIDEO: materiał "Interwencji"
- Sekcji zwłok nie było, nic tam nie było, no to na jakiej podstawie? I zastanawiamy się skąd to jest wzięte? Czy ktoś ma w głowie, na co, kto umiera? No ludzie, czy jakieś zwidy ma czy, co - zdenerwowała się pani Kazimiera.
Dziennikarze "Interwencji" dotarli do lekarza.
Reporter "Interwencji": Panie doktorze to jest dokument, który wydał pan, prawda? Karta zgonu męża. Pana podpis? Pana pieczątka?
Lekarz: "Obturacyjna choroba płuc", no….
Reporter: Po pierwsze umarł mężczyzna, pan zaznaczył kobieta, po drugie mężczyzna umarł o godzinie 2:59 pan napisał piątą ileś tam, po trzecie skąd pan wziął "terminalne".
Lekarz: No to się pomyliłem, no.
Reporter: Ale skąd pan to wziął? Nie widział pan pacjenta latami.
Lekarz: Ale mam całą dokumentację pacjenta.
Reporter: Proszę pana, ten doktor był przy zgonie.
Lekarz: Ale doktor nie wie na co zmarły chorował. To nie był w dodatku lekarz, tylko pielęgniarka.
Reporter: Co pan opowiada? Tam jest, sam pan wpisał na karcie, stwierdzenie zgonu: „lekarz”. Przecież to jest pana pismo, pana dokument!
Lekarz: No tak, Bogdan...Ale niech pani słucha. nie było sekcji.
Reporter: To skąd to pan wziął?
Lekarz: Wziąłem z wypisywanych leków.
Reporter: Kiedy pan widział, po raz ostatni, pana Antoniego.
Lekarz: Dawno, dawno temu.
Sprawa trafiła do firmy windykacyjnej
I tu się zaczyna drugi dramat pani Kazimiery. W 2015 roku mąż wziął 15 tysięcy kredytu w banku SKOK Stefczyk. Nie zdążył go spłacić. Kredyt był ubezpieczony na 25 300 zł. Towarzystwo Ubezpieczeniowe Saltus odmówiło pani Kazimierze wypłaty ubezpieczenia z powodu treści wpisu na karcie zgonu.
ZOBACZ: "Interwencja". Grób kolegi tuż za płotem. Mogił wciąż przybywa
Bank oddał już sprawę do firmy windykacyjnej, bo panią Kazimierę nie stać na spłatę pozostałych ponad 11 tysięcy złotych.
- Dla mnie to jest cios, bo płacę 550 zł za mieszkanie, leki 300 zł, to co mi zostaje. Emerytury mam 1212 zł. Z tym wpisem lekarza nie wypłacają żadnego z ubezpieczenia. Tylko wypłacą za wypadek, udar i zawał, a już płuca nie - powiedziała pani Kazimiera.
Lekarz: Nie wolno lekarzowi napisać, że zmarł na zawał, ponieważ lekarz wtedy odpowiada, bo towarzystwo ubezpieczeniowe traci. Nas ostrzegają, żebyśmy nigdy nie wpisali zawału bez sekcji zwłok.
Reporter: Ale panie doktorze, proszę mi spokojnie wytłumaczyć. Czyli pan sobie to wziął z dokumentacji wstecznej pacjenta.
Lekarz: No, bo wiem na co choruje i leki...
Reporter: Chorował. Po pierwsze na serce też chorował, bo widziałam pana dokumenty, a po drugie…
Lekarz: Nie mogłem wpisać "zawał", co by panią urządzało, bo by mogła przed bankiem mieć odszkodowanie jakieś.
Reporter: No tak.
Lekarz: Ale nie wolno lekarzowi napisać "zawał" bez sekcji zwłok. Rozumie pani takie coś? Niejednokrotnie lekarze wpisali akt zgonu i towarzystwo ubezpieczeniowe wtedy jest stratne. Na przykład na 300 tysięcy złotych, bo czasem takie kwoty były.
Reporter: Ale z kim pan współpracuje, z towarzystwem ubezpieczeniowym?
Lekarz: Nie, ja pani mówię, że jeśli na zawał, to towarzystwo ubezpieczeniowe jest zmuszone na podstawie nieprawidłowego aktu zgonu, bez sekcji zwłok, dać odszkodowanie. I wtedy lekarza bierze za fraki, że skąd on napisał "zawał" nie wiedząc tego.
Interwencja dziennikarska przyniosła skutek
- Niestety jest to, tak można powiedzieć, standardowy, klasyczny przypadek działania ubezpieczyciela i osób, które współpracują z ubezpieczycielem. Sprawa jest prosta, nastąpiła śmierć nagła. Karta zgonu powinna być wydana zgodnie z tym, co było ze stanem faktycznym – stwierdził prawnik Bartosz Graś.
ZOBACZ: Podpalił auto w Gorzowie Wielkopolskim. Pożar relacjonował na żywo w internecie
W trakcie rozmowy z dziennikarzami "Interwencji" lekarz zdecydował się zmienić kartę zgonu, o co pani Kazimiera prosiła miesiącami.
- Mogę być oczerniany przez towarzystwo ubezpieczeniowe i pociągany do odpowiedzialności. Ja jestem lekarzem pacjenta – stwierdził.
"Ubezpieczyciel nie powinien mieć żadnych wątpliwości"
- W tym przypadku mamy, co jest niesłychane, że karta zgonu jest ponownie wystawiana, poprawiana. W ogóle coś takiego nie powinno mieć miejsca. To ubezpieczyciel musi teraz wykazać, że ta karta zgonu wyłącza przypadek ubezpieczenia. A tak w tym wypadku nie jest. Przedstawiając ten nowy dokument i opisując sprawę jako skandaliczną pani powinna się odwołać jeszcze raz do ubezpieczyciela i powołać się również na wasz materiał, który ujawnia kulisy. Ubezpieczyciel nie powinien już mieć żadnych wątpliwości i dokonać wypłaty ubezpieczenia - skomentował prawnik Bartosz Graś.
- Najbardziej się boję żeby nie zadłużyć mieszkania, bo ja nie pójdę na działki, bo ja się na działki nie nadaję mieszkać. Nawet nie mam swojej działki przecież – podsumowała pani Kazimiera.
Czytaj więcej