"Granica dziurawa jak sito", "stan wyjątkowej głupoty". Posłowie PiS i KO o kryzysie migracyjnym
- Stan wyjątkowy wprowadzono jako odpowiedź na stan wyjątkowej głupoty części opozycji, która próbowała wykorzystywać politycznie kryzys na granicy polsko-białoruskiej - ocenił w środowym "Gościu Wydarzeń" Jan Kanthak, polityk Solidarnej Polski (klub PiS). Z kolei Aleksandra Gajewska z Koalicji Obywatelskiej oceniła, że "mamy granicę dziurawą jak sito".
W czwartkowy wieczór Sejm rozpatrzy wniosek prezydenta Andrzeja Dudy dotyczący przedłużenia stanu wyjątkowego na obszarze części woj. podlaskiego i woj. lubelskiego. Chodzi o 183 miejscowości graniczących z Białorusią.
Sytuację związaną z migracyjnym kryzysem komentowali w środę Aleksandra Gajewska i Jan Kanthak w "Gościu Wydarzeń". Zdaniem posłanki KO, obecne działania naszego rządu wobec sytuacji na granicy Polski z Białorusią są nieskuteczne.
- Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego odnotowano 9 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy tylko we wrześniu. Ponadto w niemieckiej Brandenburgii wykryto około 400 osób w Brandenburgii, które granicę Białorusi z UE przekroczyły (niezgodnie z prawem) w Polsce - wyliczała.
Według niej "mamy granicę dziurawą jak sito", a stan wyjątkowy, którego obowiązywanie rządzący chcą przedłużyć, "nie chroni granic".
Kolejni migranci chcą wkroczyć do Polski. "Łukaszenka zwiększa presję"
Następnie Bogdan Rymanowski zapytał, dlaczego Polsce nie udaje się powstrzymać fali migrantów z Białorusi. Odpowiedział mu Jan Kanthak, którego zdaniem stan wyjątkowy nie został wprowadzony po to, aby presja ze strony Alaksandra Łukaszenki zmniejszyła się.
- Nie mamy na to wpływu, ale mamy wpływ na uszczelnienie granicy, zapewnienie bezpieczeństwa straży granicznej, wojsku oraz mieszkańcom przygranicznych obszarów związanych z nielegalną migracją - wyjaśnił.
Wśród sposobów, jak to zrobić, wymienił montaż zasieków. Przyznał również, iż presja Łukaszenki "jest zwiększana". - Około 10 tys. osób od 1 sierpnia próbowało przekroczyć nielegalnie polską granice. Polska strona nie ma wpływu, czy Łukaszenka będzie ściągał ludzi z Somalii, Iraku, Egiptu czy Libii - przypomniał.
WIDEO: Jan Kanthak i Aleksandra Gajewska w środowym "Gościu Wydarzeń"
Polityk Solidarnej Polski stwierdził także, iż stan wyjątkowy "był wprowadzany jako odpowiedź na stan wyjątkowej głupoty części opozycji próbującej wykorzystywać kryzys politycznie".
- "Biegi przez przeszkody" Franciszka Sterczewskiego, zachowania pań Klaudii Jachiry, Urszuli Zielińskiej czy Iwony Hartwich pokazywały, że w kraju jest problem wewnętrzny - wyliczał.
Działania wojewody lepsze niż stan wyjątkowy? Posłanka KO nie ma wątpliwości
Na tę uwagę Kanthaka odpowiedziała Aleksandra Gajewska. - Jestem zdumiona, że odpowiedzialność za sytuację na granicy pan poseł próbuje zrzucić na konkretne osoby. Oni z potrzeby serca próbowali zrobić to, co wydawało im się słuszne w danej sytuacji - wyjaśniała.
Posłanka KO dodała, iż ona nie zrobiłaby tego, co niektórzy inni politycy opozycji, lecz - w jej ocenie - była to ich decyzja. Jak zauważyła, odpowiedzialność za rozwikłanie kryzysu migracyjnego ponoszą ministrowie spraw wewnętrznych oraz obrony, a nie opozycja czy poszczególni posłowie.
ZOBACZ: Szef MSWiA: prawie 31 tys. użytkowników telefonów zagranicznych otrzymało ostrzegające SMS-y
Zapytana przez prowadzącego, czy Koalicja Obywatelska poprze przedłużenie czasu obowiązywania stanu wyjątkowego, odparła: - Co on daje więcej niż mógłby zrobić wojewoda? On ma takie kompetencje, że poradziłby sobie z sytuacją.
Jak stwierdziła Gajewska, stan wyjątkowy wprowadzono, aby pojawił się "monopol na przekazy medialne" i aby na terenach nim objętych nie mogli przebywać niezależni obserwatorzy.
- Nie mam zaufania do rządu, bo on tyle razy przekonał nas, że nie można mu ufać. Gdyby Rada Ministrów działała odpowiedzialnie, zwróciłaby się do instytucji unijnych, zaprosiłby Frontex jak Litwa i Łotwa - wymieniała, sugerując przy tym, by prezydent Andrzej Duda zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego.
Jak posłowie mogli pomóc koczującym? Kanthak wyjaśnia
Na te słowa zareagował Kanthak. - Czy minister spraw wewnętrznych miałby rozmawiać z posłami Jachirą czy Sterczewskim, którzy non stop się wygłupiali? Tego typu postępowania wprowadzały zamęt i brak zaufania do straży granicznej oraz wojska. Opozycja nie potrafi spojrzeć na sprawę propolsko i propaństwowo - ocenił.
Jego zdaniem, stan wyjątkowy "to nie wymysł Mariusza Błaszczaka czy Mariusza Kamińskiego", lecz odpowiedź na pojawiające się "elementy wojny hybrydowej czy informacyjnej".
- Posłowie mogli pomóc (migrantom), przekraczając granicę w legalnym miejscu przy użyciu paszportu dyplomatycznego - wskazał.
ZOBACZ: Włodawa. Troje imigrantów utknęło na bagnach. Trafili do szpitala
- Pan poseł mówi o powadze ministrów, a my dopiero co widzieliśmy dwóch przedstawicieli rządu, którzy na konferencji prasowej pokazali gorszące obrazki. (Początkowo) uznałam, że to nie mogło mieć miejsca, aby nasi ministrowie pokazywali zoofilię na ekranie. Oczekiwałabym od nich powagi, a nie nakręcania spiral strachu oraz dezinformacji - oceniła.
Według niej polskie służby "nie są w stanie zweryfikować, że to materiał krążący od lat po sieci".
- Zdjęcia były ocenzurowane, odnosiły się do informacji podawanych przez ministra SWiA. Według danych instytucji państwowych, 1/4 tych osób (o których mówiono na konferencji prasowej - red.) ma bardzo nieciekawą przeszłość. Nikt nie powiedział, że te materiały były związane z tymi osobami, tylko powiedziano, że znalazły się na ich telefonach - powiedział Jan Kanthak.
Poprzednie wydania programu "Gość Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej