Kopalnia w Turowie. Michał Kurtyka: chcemy polubownego rozwiązania. Do tanga trzeba dwojga
- Jesteśmy 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu do tego, aby rozwiązać sprawę Turowa w interesie lokalnej społeczności. Nie może być tak, że ci ludzie są pozbawieni na miejscu perspektywy i dramatycznie zaogniają się stosunki między lokalnymi społecznościami - mówił minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka w piątkowym "Graffiti".
TSUE postanowił w poniedziałek, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych z maja i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
ZOBACZ: Spór o Turów. KE: niepłacona kara zostanie potrącona z przyznanych funduszy
Kara z TSUE za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia będzie naliczana od dnia doręczenia Polsce postanowienia do chwili, w której Polska zastosuje się postanowienia z 21 maja, gdy TSUE nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni Turów do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy z wniosku Czech. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych.
Na piątek minister polska delegacja ma zaplanowane rozmowy w Pradze. Minister we wtorek podkreślał na antenie Polsat News, że "w Bogatyni, w Zgorzelcu nie ma alternatywy dla kopalni i elektrowni Turów, jeśli chodzi o ogrzewanie domów", a społeczność lokalna jest "zniecierpliwiona i zawiedzona całą sytuacją".
"Do tanga trzeba dwojga"
W piątek w "Graffiti" Kurtyka przyznał, że strona polska chce porozumieć się zarówno dla dobra lokalnych społeczności, a także, by chronić bezpieczeństwo energetyczne kraju. Dodał, że na negocjacje wpływa sytuacja polityczna w Czechach i zbliżające się wybory. Według ministra Polska chce rozwiązać sprawę polubownie.
WIDEO: Michał Kurtyka w "Graffiti"
Prowadzący program Marcin Fijołek dopytywał gościa czy decyzja o karach od TSUE nie jest korzystniejsza finansowo od porozumienia ze stroną czeską.
- Można robić tego typu arytmetyczne kwestie, można zastanawiać się jaki jest interes polskiego budżetu i ministerstwa finansów. Ale to, do czego się zobowiązaliśmy, to szukanie polubownego rozwiązania w tej sprawie. Do tanga trzeba dwojga: po obu stronach musimy mieć wolę do podpisania tego porozumienia - odpowiadał Kurtyka.
Minister nie leci do Pragi
Kurtyka był też pytany o odwołaną wizytę premiera Mateusza Morawieckiego w Budapeszcie. Szef polskiego rządu na miejscu miałby okazję porozmawiać z premierem Czech Andrejem Babisem.
- To jest sprawa, która stała się sprawą polityczną. Premier wykorzystuje swoje instrumentarium, które jest po jego stronie. Robi to, by dać znać partnerowi, który jest naszym sąsiadem, członkiem Grupy Wyszehradzkiej, że jest to sytuacja bezprecedensowa i takiej sytuacji my nie tolerujemy - odpowiadał Kurtyka.
ZOBACZ: Związkowiec z kopalni Turów: szykujemy się na wyjazd do Luksemburga
- Sygnał ze strony polskiej mówi: my rozumiemy waszą wewnętrzną sytuację w Czechach, ale prosimy, by ona nie wpływała na jakość naszych rozmów i ugodowego rozwiązania tej sprawy - mówił minister.
Kurtyka przekazał też, że on sam nie poleci w piątek do Czech. Polska delegacja będzie składać się m.in. z "wiceministrów kliku resortów" i marszałka województwa dolnośląskiego Cezarego Przybylskiego. Minister podkreślał, że umowa, którą są w stanie zaakceptować oba państwa i tak "musi być przedmiotem bardzo intensywnego dialogu".
- Poziom roboczy i poziom polityczny idą w parze, jesteśmy w kontakcie z naszym zespołem. Natomiast tutaj musimy zadbać o to, żeby te dwa elementy współgrały - mówił minister.
Dotychczasowe odcinki programu "Graffiti" dostępne są tutaj.
Czytaj więcej