Donald Tusk: PiS chce zniszczyć Romana Szełemeja, ale nie mają szans
Roman Szełemej jest lekarzem, samorządowcem, harującym jak wół dla swojego ukochanego Wałbrzycha i swoich pacjentów; jest z Platformy; jest przyzwoitym człowiekiem. Każdy z tych powodów wystarcza, żeby PiS chciał go zniszczyć, więc zaczęli, ale nie mają szans - stwierdził szef PO Donald Tusk.
W piątek dyrekcja Specjalistycznego Szpitala im. dr. A. Sokołowskiego w Wałbrzychu poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z prezydentem miasta Romanem Szełemejem, który był ordynatorem Oddziału Kardiologii. "Decyzja uzasadniona jest rażącym naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych" - podano w oświadczeniu przez Szpitala im. A. Sokołowskiego.
Szełemej uważa, że przyczyny zwolnienia go z pracy w wałbrzyskim szpitalu "nie mają nic wspólnego z merytoryką". "W mojej ocenie mają charakter polityczny. Nadal będę walczył i zabiegał o to, aby zdrowie wałbrzyszan i mieszkańców tej części Dolnego Śląska było w dobrych rękach. Będę robił wszystko by bronić tego szpitala przez błędnymi decyzjami" – oświadczył.
"Nie mają szans"
Do zwolnienia Szełemeja odniósł się w poniedziałek na Twitterze lider PO. "Roman Szełemej. Jest lekarzem. Samorządowcem. Harującym jak wół dla swojego ukochanego Wałbrzycha i swoich pacjentów. Jest z Platformy. Jest przyzwoitym człowiekiem. Każdy z tych powodów wystarcza, żeby PiS chciał go zniszczyć. Więc zaczęli. Ale nie mają szans" - napisał Donald Tusk.
W sierpniu tego roku zarząd województwa dolnośląskiego odwołała dyrektor Szpitala im. A. Sokołowskiego w Wałbrzychu Mariolę Dudziak, a na początku września wszczęto kontrolę w szpitalu dotyczącą - jak wówczas podano - zarobków pracującego w tej placówce prezydenta Wałbrzycha oraz piastowanych przez niego stanowisk.
ZOBACZ: Mateusz Morawiecki o propozycji Donalda Tuska: jesteśmy w stanie podjąć rzeczową dyskusję
W przesłanym w piątek przez Szpital im. A. Sokołowskiego oświadczeniu poinformowano, że decyzją dyrekcji szpitala rozwiązano umowę o pracę z prezydentem Szełemejem, który był zatrudniony na stanowisku ordynatora Oddziału Kardiologii.
"Decyzja uzasadniona jest rażącym naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych, a to obowiązku dbania o dobro zakładu pracy, wyrażającym się w powodowaniu dezorganizacji pracy Szpitala, podważaniu kompetencji przełożonej – pełniącej obowiązki dyrektora Szpitala, obowiązku rzetelnego i efektywnego wykonywania pracy, przestrzegania ustalonego czasu pracy, przestrzegania regulaminu pracy, wyrażające się w naruszaniu postanowień regulaminu pracy w zakresie potwierdzania czasu pracy przy użyciu kart zbliżeniowych, nieprzestrzeganie ustalonego w zakładzie pracy czasu pracy, w tym samowolne opuszczanie Szpitala w czasie dyżurów, nieprawidłowości w rozliczaniu czasu pracy, niewykonanie polecenia Pracodawcy, niewykonywanie obowiązków Lekarza Kierującego Oddziałem Kardiologii" - głosi oświadczenie.
"Pobrali wynagrodzenie za ten sam dyżur"
Zdaniem dyrekcji szpitala, Szełemej w czasie wyznaczonych dyżurów opuszczał szpital angażując do zastępstwa innych lekarzy. "Doszło w Szpitalu do sytuacji, w której Pan Roman Szełemej oraz inny lekarz pobrali wynagrodzenie za ten sam dyżur, podczas gdy w tym czasie Pan Roman Szełemej przebywał poza Szpitalem" - podano w oświadczeniu.
Dyrekcja szpitala uznała też, że łączenie funkcji prezydenta miasta z pracą w szpitalu "odbywa się kosztem zaniedbania obowiązków wobec pacjentów i szpitala".
ZOBACZ: Włodzimierz Czarzasty o propozycji Donalda Tuska: nie daje się małpie brzytwy
"W rzeczywistości Pan Roman Szełemej nie wykonuje obowiązków Lekarza Kierującego Oddziałem Kardiologii, nie nadzoruje procesu leczenia pacjentów, nie nadzoruje procesu kształcenia lekarzy rezydentów i stażystów, nie podpisuje wypisów pacjentów ze Szpitala, nie podpisuje dokumentów, które powinien podpisywać jako lekarz kierujący oddziałem, nie kontroluje rozchodu leków przeciwbólowych. Liczne obowiązki Pan Roman Szełemej deleguje na zastępcę Lekarza Kierującego Oddziałem i innych współpracowników" - napisano w oświadczeniu dyrekcji szpitala.
Według Szełemeja wypowiedzenie mu umowy o pracę przez dyrekcję szpitala to "działanie o charakterze zemsty". "To działanie odwetowe za to, że razem z dyrekcją (poprzednią - przyp. red.) i wieloma osobami broniliśmy szpitala przed tym, aby nie stał się on szpitalem marginalizowanym" - mówił.
Prezydent Wałbrzycha powiedział też, że wypowiedzenie zostało złożone "w trybie łamiącym procedury Kodeksu pracy". Zapowiedział oddanie sprawy do sądu.