Niemcy. Demonstracja w obronie lewicowej ekstremistki. Zapłonęły barykady
Tysiące ludzi wyszło w sobotę na ulice Lipska pod hasłem "Wszyscy jesteśmy LinX". Domagali się m.in. uwolnienia Liny E., podejrzanej o akty przemocy lewicowej ekstremistki. Demonstranci zaatakowali m.in. budynek policji. Po oficjalnym zakończeniu manifestacji ustawiono barykady i podpalono je.
Według policji w demonstracji wzięło udział do 3,5 tys. osób. Powodem manifestacji był proces studentki Liny E. i trzech mężczyzn, którzy są oskarżeni przez prokuratora federalnego o utworzenie organizacji przestępczej i brutalne ataki na prawicowych ekstremistów.
Demonstrację zabezpieczał duży kontyngent policji. Do akcji wkroczyli funkcjonariusze z Saksonii, Dolnej Saksonii, Saksonii-Anhalt i Turyngii oraz policja federalna. Nad miastem krążył helikopter, kilka armatek wodnych było w pogotowiu - pisze dziennik "Welt".
Budynek obrzucony butelkami i petardami
Demonstracja początkowo przebiegała w dużej mierze pokojowo. Marsz przeszedł z centrum miasta do południowej części Lipska. Później jednak wybuchły zamieszki. Budynek komendy policji w Lipsku został obrzucony butelkami po piwie i petardami.
ZOBACZ: Hiszpania. Policja użyła siły wobec bojówkarzy. Zakłócali wiec ku czci ofiar ETA
Obrzucono kamieniami również oddział Deutsche Banku i oddział Leipziger Volksbank. Pojedynczy demonstranci rzucali w okna kamieniami brukowymi na trasie przemarszu w południowej części Lipska.
Po oficjalnym zakończeniu demonstracji w dzielnicy Connewitz ustawiono barykady i podpalono je. "Zakapturzone osoby wyciągnęły na ulicę drewniane palety, znaki drogowe i kosze na śmieci i podpaliły je" - pisze dziennik. Policja użyła armatek wodnych.
Czytaj więcej