Katowice. Polska przegrała ze Słowenią 1:3 w półfinale Mistrzostw Europy w siatkówce

Sport
Katowice. Polska przegrała ze Słowenią 1:3 w półfinale Mistrzostw Europy w siatkówce
PAP/Andrzej Grygiel
W niedzielę podopieczni trenera Vitala Heynena zagrają o brąz

Polscy siatkarze przegrali w katowickim Spodku ze Słoweńcami 1:3 (25:17, 30:32,16:25, 35:37) w półfinale mistrzostw Europy. To druga edycja z rzędu tej imprezy, w której biało-czerwoni ulegli temu rywalowi w pojedynku o awans do finału.

W niedzielę podopieczni trenera Vitala Heynena zagrają o brąz z przegranym z drugiego półfinału między broniącymi tytułu Serbami a Włochami.

 

ZOBACZ: Ryszard Czarnecki spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim. Wręczył mu piłkę do siatkówki

 

- W drugim secie graliśmy jeszcze dobrze. Było 24:22, mieliśmy piłki, by objąć prowadzenie w meczu 2:0. Tych szans było sporo, ale ich po raz kolejny nie wykorzystaliśmy. Tak już jest u nas w tym sezonie. Brakuje nam pewności po raz kolejny. Potem jeszcze walczyliśmy i jestem zadowolony, że graliśmy do końca. Ale to nie była dobra siatkówka - ocenił szkoleniowiec.

 

Zwrócił uwagę, że Słoweńcy w sobotę spisywali się bardzo dobrze w polu serwisowym i w przyjęciu.

Traciliśmy nasze"flow"

- To nam na pewno nie pomogło. Nam z kolei nie wiodło się na zagrywce, a we współczesnej siatkówce bez tego trudno jest grać. Traciliśmy więc nasze "flow" - analizował.

 

Stwierdził, że trudno ocenić, czy wszystko w sobotę opierało się na aspekcie mentalnym.

 

- Mieliśmy oczywiście gorsze momenty i wtedy bardzo trudno było nam wrócić do gry. Ale jeszcze w czwartej partii prowadziliśmy i mieliśmy swoje szanse. Od trzeciego seta walczyliśmy, ale rywale grali od nas lepiej. Jeszcze pod koniec drugiej partii powiedziałem do członków mojego sztabu, że musimy coś zmienić, bo będzie bardzo ciężko na początku kolejnej. Nie byliśmy w stanie tego jednak zrobić. Dobrze, że walczyliśmy do końca, ale - tak jak przez cały ten sezon - nie udało nam się osiągnąć poziomu gry, o którym marzyliśmy. Nie daliśmy rady zajść tam, gdzie mogliśmy być. Wszyscy to widzieliśmy i z tą świadomością pozostaniemy - skwitował Heynen.

"O wygranej przesądziły cztery punkty"

- To była kwestia czterech punktów, czterech akcji. Taki urok tego sportu. Uważam, że drugi set był najważniejszy. Gdybyśmy prowadzili 2:0, to może inaczej by się to spotkanie ułożyło - analizował rozgrywający biało-czerwonych Fabian Drzyzga.

 

Zapytany, czy pamięta inne spotkanie o równie dużym ładunku emocjonalnym i nerwowości odparł, że na szybko ciężko mu sobie takie przypomnieć.

 

Triumfatorzy dwóch ostatnich edycji mistrzostw świata po raz drugi z rzędu zagrają o brązowy medal ME. Jeden z dziennikarzy zapytał rozgrywającego, czy on i jego koledzy zdołają się odbudować mentalnie przed niedzielnym pojedynkiem o ten krążek po tak zaciętym i emocjonującym pojedynku.

 

- To ja zadam pytanie - a co mamy zrobić? Usiąść i płakać po tym przegranym półfinale i rozpaczać, że znów Słoweńcy nas wyeliminowali lub odebrali nam szansę na grę w finale? Może akurat ta grupa lubi brąz? Nie wiem. Trochę żartobliwie teraz o tym mówię, ale będziemy jutro walczyć o ten medal, choćby dla tej publiczności. Dziś atmosfera była kapitalna - podsumował.

Polska - Słowenia. Przebieg meczu 

Mecze Polaków ze Słoweńcami to tradycja ostatnich kilku edycji ME. W trzech poprzednich także górą byli rywale biało-czerwonych - wygrali w ćwierćfinale w 2015 roku, dwa lata później w barażu o "ósemkę" oraz w półfinale 2019. Dwa lata temu drużyny te walczyły w Lublanie i wówczas wspierani ogłuszającym dopingiem swoich kibiców gospodarze też wygrali 3:1. Teraz role się odwróciły - to Polacy mogli liczyć na pomoc trybun, które zapełniły się do ostatniego miejsca. Nie miało to jednak przełożenia na wynik.

 

ZOBACZ: Białoruska lekkoatletka Kryscina Cimanouska w Grupie Sportowej Orlen

 

Przed spotkaniem część słoweńskich fanów zdenerwowała się, gdy organizatorzy puścili początkowo fragment nieodpowiedniego hymnu. Błąd został dość szybko naprawiony, ale być może zmobilizował on dodatkowo wciąż aktualnych wicemistrzów Starego Kontynentu, którzy zaczęli inauguracyjną partię od prowadzenia 2:0. Ważne punkty oba zespoły zawdzięczały potem mocnej, odrzucającej od siatki zagrywce. Gdy w polu serwisowym pojawił się Jakub Kochanowski, to biało-czerwoni zapisali na swoim koncie sześć "oczek" z rzędu i objęli prowadzenie 12:7. Nie radził sobie wówczas występujący w Asseco Resovii Rzeszów Klemen Cebulj, który opuścił boisko, a Polacy stawiali kolejne szczelne bloki. Przy stanie 18:14 Heynen wprowadził w miejsce Fabiana Drzyzgi i Bartosza Kurka Grzegorza Łomacza i Łukasza Kaczmarka. Drużyna w nowym zestawieniu nie miała problemu z utrzymaniem przewagi, a nawet ją powiększyła. W końcówce zaś jeszcze dwoma asami z rzędu popisał się Wilfredo Leon.

Radość kibiców nie trwała długo

Radość polskich kibiców na trybunach, wśród których była m.in. 104-letnia Pelagia Rumińska, nie trwała długo. W drugim secie Słoweńcy wzmocnili zagrywkę i od tego zaczęły się kłopoty mistrzów świata (3:6), którzy zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Potem drużyny kilkakrotnie wymieniały się na prowadzeniu, choć częściej przewagę mieli goście. W końcówce po stronie biało-czerwonych nie brakowało zarówno ofiarnych obron, jak i nieporozumień. Zmarnowali oni sześć setboli, a z trzeciej takiej szansy skorzystali Słoweńcy. Na prowadzenie 31:30 wyszli oni po challenge'u, który potwierdził, że Cebulj posłał asa, a na koniec Michał Kubiak nie zdołał zatrzymać ataku Toncka Sterna.

 

W trzeciej odsłonie Polacy całkowicie się pogubili. Przewaga ekipy trenera Alberto Giulianiego rosła w szybkim tempie (8:3, 10:4), a biało-czerwoni byli bezsilni. Na nic się zdała przerwa na życzenie Heynena i puszczona przez spikera "Pieśń o małym rycerzu", którą od wielu lat można usłyszeć w polskich halach, gdy reprezentacja siatkarzy jest w opałach. Nieskutecznego w tej części meczu Kubiaka zastąpił Kamil Semieniuk, ale ani rozgrywający debiutancki sezon w kadrze przyjmujący, ani wprowadzeni znów Łomacz i Kaczmarek nie zdołali odwrócić losów tej partii. Rywale, którzy bezlitośnie obijali blok biało-czerwonych, oddali im zaledwie 16 pkt.

Horror w czwartym secie

Czwartego seta również oni zaczęli lepiej - wygrywali 6:3. Gospodarze doprowadzili do remisu za sprawą ataku Kubiaka, który po chwili wdał się w dyskusję i przepychankę pod siatką z Tine Urnautem. Później obaj zawodnicy byli wiodącymi postaciami w ataku w swoich ekipach. Polacy odskoczyli na 15:11 i kibice już zaczęli powoli myśleć o tie-breaku, ale po asie Alena Sketa było 19:19. Potem nastąpił okres gry błędów i nerwów. Do tych ostatnich przyczyniły się wydłużające się wideoweryfikacje. Dwie z nich - na korzyść gospodarzy - wydłużyły pojedynek. Tym razem Polacy byli trzy razy od piątej partii, ale ostatecznie to Słoweńcy wykorzystali 10. meczbola.

 

Była to pierwsza porażka biało-czerwonych w tym turnieju. W niedzielę powalczą o dziesiąty w historii medal ME, a czwarty brąz. Dotychczas na najniższym stopniu podium - poza poprzednią edycją - stanęli też w 1967 i 2011 roku.

 

Gospodarzami turnieju - poza Polską - są: Czechy, Estonia i Finlandia.

Polska - Słowenia. Wynik meczu, składy

Polska - Słowenia 1:3 (25:17, 30:32,16:25, 35:37)

 

Polska: Fabian Drzyzga, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Wilfredo Leon, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz, Piotr Nowakowski, Kamil Semieniuk.

 

Słowenia: Alen Pajenk, Klemen Cebulj, Jan Kozamernik, Toncek Stern, Tine Urnaut, Dejan Vincic, Rok Mozic, Jani Kovacic (libero) oraz Gregor Ropret, Alen Sket, Saso Stalekar. 

jo / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie