USA przyznają się do zabicia cywili w Kabulu. W ataku z użyciem drona zginęło siedmioro dzieci
W ataku drona, przeprowadzonym przez USA w sierpniu w Afganistanie, zginęło dziesięciu cywili, w tym siedmioro dzieci - powiedział w piątek szef Dowództwa Centralnego USA (CENTCOM) gen. Kenneth F. McKenzie. - Był to tragiczny błąd, proszę przyjąć moją szczerą prośbę o wybaczenie - dodał.
Jak wskazało dochodzenie prowadzone przez Dowództwo Centralne USA, w nalocie z 29 sierpnia zginęło dziesięć osób. Wśród ofiar było siedmioro dzieci, najmłodsze miało tylko dwa lata.
Atak na rzekomego zamachowca
Amerykańskie służby miały śledzić mężczyznę prowadzącego samochód - który następnie ostrzelano - przez osiem godzin. Osoby decydujące o ostrzale były pewne, że mężczyzna to osoba związana z grupą Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan (IS-Ch).
To właśnie ta organizacja przyznała się do przeprowadzenia 26 sierpnia zamachów w Kabulu, w których zginęło 13 żołnierzy USA i - jak informuje AP - 169 Afgańczyków.
ZOBACZ: Afganistan. Tajemnicze zniknięcie przywódców talibów. Pogłoski o śmierci
Gen. Kenneth F. McKenzie oświadczył, że w chwili ataku był przekonany, że "uderzenie to zapobiegło zagrożeniu dla sił (USA) na lotnisku (w Kabulu)". - Nasze śledztwo wykazało, że był to tragiczny błąd - oznajmił.
McKenzie dodał, że uważa teraz, iż jest raczej nieprawdopodobne, by w pojeździe trafionym przez dron byli bojownicy Państwa Islamskiego.
Atak w Kabulu
IS-Ch przyznało się do przeprowadzenia zamachów w Kabulu, w których zginęły w sumie 182 osoby.
ZOBACZ: Afganistan. Samolot pakistańskich linii lotniczych PIA odleciał z Kabulu z 80 pasażerami
Terroryści zaatakowali ludzi stłoczonych w okolicach kontrolowanego przez siły zachodnie lotniska. Od połowy sierpnia, gdy władzę w Afganistanie przejęli talibowie, prowadzona jest z niego masowa ewakuacja obywateli państw zachodnich i uciekających przed talibami Afgańczyków. Będąca w ostatniej fazie operacja zakończyła się wraz z wycofaniem wojsk amerykańskich z Kabulu 31 sierpnia.
Czytaj więcej