Poszła na pokaz sprzętu medycznego. Wróciła z kredytem na kilkanaście tysięcy złotych
Gertruda Zieniuk z Człuchowa twierdzi, że była bombardowana telefonami namawiającymi ją do udziału w pokazie urządzeń pomagających w schorzeniach kręgosłupa. Z prezentacji wróciła ze sprzętem i kredytem na kilkanaście tysięcy złotych, choć sądziła, że kosztowało ono niecałe 400 zł. Materiał "Interwencji".
Pani Gertruda Zieniuk, emerytowana pielęgniarka, i jej córka Tatiana mieszkają w Człuchowie w województwie pomorskim. 74-letnia emerytka ma pierwszą grupę inwalidzką z związku ze schorzeniami kręgosłupa. Kobieta kilka tygodni temu otrzymała telefoniczne zaproszenie na pokaz urządzeń do masażu.
- Za młodu ciężko pracowałam i zrajcowany mam mocno kręgosłup. Wspomniała ta pani, co dzwoniła do mnie, że ma fotel taki. Dwa tygodnie dzwonili do mnie i wciskali. Mówiłam, że nie pójdę, bo mnie nie stać na taki fotel - opowiada "Interwencji".
Miał być tylko pokaz
Pani Gertruda ma niecałe dwa tysiące złotych emerytury. Jednak konsultantka zapewniła ją, że podczas spotkania nie będzie sprzedaży produktów, a jedynie ich prezentacja oraz losowanie nagród. Emerytka ostatecznie poszła na pokaz.
- Jest to spółka z Poznania, która jest już pod naszą obserwacją od kilku tygodni. Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające kilka tygodni temu i w tej chwili trwa kontrola w tej spółce - informuje Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
WIDEO: Poszła na pokaz sprzętu medycznego. Wróciła z kredytem na kilkanaście tysięcy złotych
- Chodziło mi o ten fotel, żeby tylko zobaczyć. To było takie wciskanie, nikt nie pomyślał, że to takie pieniądze są! W drugim pomieszczeniu były stoliki porozkładane w każdym kącie, światła takie, półmroczek. Ja mówię, że nic nie kupuję, a on że: "to jest tylko prezent pani" i pokazał mi kartkę. Na niej niecałe 400 zł zapisane - mówi pani Gertruda.
Okazało się, że pani Gertruda w rzeczywistości podpisała umowę kredytową na prawie 13 tysięcy złotych. Wspomniane "niecałe czterysta złotych" było jedynie miesięczną ratą.
ZOBACZ: "Interwencja". Komornik licytował działki nie tej osoby
- Dopiero u siebie światło zapaliłam i jak ja zobaczyłam to, to myślałam, że drgawek dostanę ze złości - wspomina pani Gertruda.
Jej córka Tatiana na drugi dzień zadzwoniła do przedstawiciela handlowego, by wycofać się z umowy. - Tłumaczyłam, że mama chora, że tak wyszło, ale on całkowicie pozbawiony był uczuć, tylko na zysk, na sprzedaż - twierdzi.
"Nie jestem na wyjazdach i nie wiem nic"
Ekipa Polsat News przyjechała z kamerą pod wskazany na umowie adres firmy. Na miejscu odbywało się akurat szkolenie przyszłych handlowców, z którego szybko wyproszono dziennikarzy.
Pracownica, zaskoczona wizytą, zadzwoniła do przełożonych, którzy poprosili o przesłanie pytań drogą mailową. Mimo spełnienia tego wymogu, dziennikarze nie otrzymali odpowiedzi. Reporterowi udało się za to porozmawiać z prowadzącą szkolenie.
- Ja wiedzę produktową muszę przekazać osobom, żeby wiedzieli jak się o tym produkcie wypowiedzieć.
- Czyli te osoby potem będą przeprowadzały takie prezentacje, tak? W różnych miejscach?
- No jeżeli przejdą takie szkolenie pozytywnie to tak. Ja nie jeżdżę gdzieś tam, nie jestem na wyjazdach i nie wiem nic.
- Czyli nie docierają do pani żadne sygnały, że jak osoby podpisują umowy, to się je źle informuje?
- Trudno mi to określić, to też w zależności. Może się tam zdarzyć, ja nie mówię, że nie, że ktoś coś gdzieś źle zrozumie.
"Zawsze jest, że są klienci niezadowoleni, klienci oszukani"
Reporter Polsat News zapytał także jednego z kursantów o to, na czym polega takie szkolenie.
- Wie pan co, myślę, że my nie mamy kompetencji, żeby odpowiadać na takie pytania i lepiej byłoby dla nas, żebyśmy się w ogóle nie odzywali - odpowiedział mężczyzna. - Powiem panu, że większość firm zajmujących się handlem ma wiele kontrowersji. To tak zawsze jest, że są klienci niezadowoleni, klienci oszukani - stwierdził.
Za namową prawnika pani Gertruda odesłała na adres firmy wszystkie produkty i otrzymała potwierdzenie odbioru. Pozostała kwestia kredytu wziętego na rzekomy zakup niechcianych towarów.
ZOBACZ: "Interwencja". Schorowana kobieta 18 lat walczy o odzyskanie długu
Ekipa Polsat News udała się do firmy obsługującej bank, który udzielił rzekomego kredytu. Niedługo po interwencji pani Gertruda otrzymała telefon, że na dniach bank pisemnie potwierdzi rezygnację z umowy.
Emerytka miała dużo szczęścia i udało się jej uniknąć kłopotów mimo podpisania niekorzystnej umowy. Teraz sama przestrzega przed działalnością tego typu firm, które są już na celowniku urzędników.
Czytaj więcej