"Raport": były ksiądz wykorzystał niepełnosprawnego. Po dwóch latach postawiono mu zarzuty
Upośledzony chłopiec miał być wykorzystywany seksualnie przez byłego księdza Jana U. Mimo że mężczyzna prowadził także erotyczną korespondencję z 13-latką, prokuratura potrzebowała dwóch lat, by przedstawić mu zarzuty. Zdecydowano się na policyjny dozór, zakaz zbliżania do pokrzywdzonych i zakaz przebywania w miejscach związanych z edukacją dzieci. Materiał "Raportu".
Sytuacja z molestowaniem przez Jana U. ujrzała światło dzienne w 2019 roku. Wtedy to chłopiec - od urodzenia upośledzony i głuchoniemy - postanowił pokazać rodzicom, co robił mu były ksiądz, duszpasterz osób głuchoniemych i niewidomych, podczas lekcji religii w gimnazjum.
ZOBACZ: "Raport": ksiądz wykorzystał niepełnosprawnego. Czy odpowie za swoje czyny?
- Któregoś dnia syn przyszedł do nas i opowiedział, jak jego lekcje religii wyglądają. Pytam: "Mariusz, co się stało, dlaczego ty płaczesz, dlaczego się denerwujesz?". I wtedy zaczął nam opowiadać, jak ksiądz z nim postąpił - mówiła w "Raporcie" matka Mariusza.
Kościół zareagował natychmiast
W maju 2019 roku matka niepełnosprawnego chłopca postanowiła zawiadomić prokuraturę w Katowicach, że człowiek, który miał z jej synem indywidulane lekcje religii - wykorzystywał go seksualnie.
Prokuratura w Katowicach przyjęła zawiadomienie i wystąpiła do władz kościelnych z pytaniem, czy na Jana U. były już jakieś skargi. Okazało się, że mężczyzna, kiedy przestał uczyć religii i trafił do parafii pod Katowicami, został oskarżony przez dwoje dzieci o pedofilie. Jan U. przyznał się jedynie, że prowadził erotyczną korespondencję z 13-latką.
ZOBACZ: Były ksiądz Jacek M. skazany na rok prac społecznych za nawoływanie do nienawiści
- Żeby przedstawić zarzut w postępowaniu karnym, prokurator musi zgromadzić dowody wskazujące na dostatecznie podejrzenie popełnienia przestępstwa. W tej sprawie brak jest obecnie takich dowodów - mówiła wtedy Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Wideo: Materiał "Raportu"
Z kolei Kościół - w tym przypadku - zareagował natychmiast. Jan U. został wydalony z Kościoła. Nie jest już kapłanem.
Dziennikarz "Raportu" Leszek Dawidowicz odnalazł byłego katechetę. Okazało się, że Jan U. - mimo trwającego śledztwa - uczył etyki w szkole podstawowej. Jednak po materiale "Raportu" stracił pracę.
Postawiono mu zarzuty
- Nauczyciel na pewno nie wróci do pracy. Dyrektor rozważa w tej chwili kroki prawne. Gdyby wiedziała, że toczy się jakiekolwiek postępowanie, nie zostałby zatrudniony w szkole - mówiła w kwietniu Monika Pawlak z Biura Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta Łodzi.
Po ponad dwóch latach prowadzenia śledztwa prokuratura postawiła Janowi U. pierwsze zarzuty. - Jeden dotyczy obcowania płciowego z małoletnim poniżej 15 lat, natomiast drugi związany jest z nakłanianiem małoletniej do utrwalenia treści pornograficznych - mówiła dziennikarzom "Raportu" Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
- Cieszę się, że do tego doszło, ubolewam, że tak późno; że musiała powstać presja, by do tego doszło - przyznał w rozmowie z dziennikarzami "Raportu" mec. Marek Bańczyk, pełnomocnik pokrzywdzonego.
Konflikt interesów?
Na boku tej sprawy pozostaje jeszcze jedna kwestia. Obrońcą byłego księdza jest mec. Michał Kelm, który - jak wynika z informacji "Raportu" - wcześniej w imieniu zakonu miał w tej sprawie składać zawiadomienie do prokuratury w imieniu ofiar Jana U.
- Jeżeli potwierdziłoby się, że pan mecenas w imieniu zakonu składał zawiadomienie albo miał je złożyć na osobę podejrzewaną, a teraz podejrzaną, a jednocześnie zgłasza się jako pełnomocnik tej osoby przesłuchanej w charakterze świadka i obrońca tej osoby, na którą miał składać zawiadomienie, jest to niewątpliwie konflikt interesów - mówił mec. Bańczyk.
- To już zostało wyjaśnione przez prokuraturę i nie mamy o czym rozmawiać - odbiera zarzuty mec. Kelm.
- Ewentualny konflikt interesów, to okoliczność, którą podnosić powinien sam obrońca. Naruszenie tego może grozić ewentualnie odpowiedzialnością dyscyplinarną - wyjaśniła Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Janowi U. grozi do 12 lat więzienia.
Czytaj więcej