Terrorystów wspierali saudyjscy współpracownicy? FBI odtajnia dokument ws. zamachu na WTC
FBI odtajniło w sobotę pierwszy dokument, dotyczący śledztwa w sprawie zamachów terrorystycznych w USA z 11 września 2001 r. W raporcie zawarto sugestie, jakoby w przygotowywaniu ataków mogli uczestniczyć saudyjscy współpracownicy w USA.
Odtajnienia dokumentu chciały rodziny ofiar zamachów, które wzywały prezydenta USA Joe Bidena do rezygnacji z udziału w obchodach 20. rocznicy tragicznych wydarzeń, gdyby nie spełnił tych żądań. Biden dekretem wykonawczym przychylił się do tych apeli.
ZOBACZ: George W. Bush przemawiał w rocznicę ataku na WTC. "Dzieci plugawego ducha"
Częściowo zredagowany 16-stronicowy dokument FBI nakreśla kontakty między porywaczami samolotów, które uderzyły w World Trade Center oraz Pentagon a saudyjskimi współpracownikami w USA. Nie ma jednak dowodów na to, że rząd w Rijadzie był współwinny ataków, w których zginęło 2997 osób.
Arabia Saudyjska od dawna twierdzi, że nie odgrywała żadnej roli w atakach z 11 września 2001 roku.
Ambasada nie reaguje
Ambasada Arabii Saudyjskiej w Waszyngtonie nie ustosunkowała się do raportu FBI, ale w komunikacie, wydanym 8 września, oświadczyła, że rząd w Rijadzie zawsze opowiadał się za przejrzystością w śledztwie w sprawie wydarzeń z 11 września 2001 r. i z zadowoleniem przyjmuje ujawnienie przez Stany Zjednoczone tajnych dokumentów, dotyczących ataków.
ZOBACZ: Zamach na WTC. "Od razu wiedziałam, że to atak terrorystyczny"
"Jak ujawniły wcześniejsze dochodzenia, w tym Komisja 9/11 i opublikowanie tak zwanych »28 stron«, nigdy nie pojawiły się żadne dowody wskazujące, że rząd saudyjski lub jego urzędnicy mieli wcześniej wiedzę o ataku terrorystycznym lub byli w jakikolwiek sposób w to zamieszani" – napisano w oświadczeniu ambasady.
Agencja Reuters przypomina, że 15 spośród 19 porywaczy samolotów pochodziło z Arabii Saudyjskiej. Amerykańska komisja rządowa nie znalazła jednak żadnych dowodów na to, że Rijad bezpośrednio finansował Al-Kaidę, grupę chronioną wówczas przez talibów w Afganistanie. Otwarte pozostaje zatem pytanie, czy poszczególni urzędnicy saudyjscy mogli mieć wiedzę na temat planowanych ataków.
"Czas, aby Królestwo przyznało się"
Reuters pisze także, iż rodziny około 2500 zabitych i ponad 20 000 osób, które doznały obrażeń w wyniku zamachów, firmy i różni ubezpieczyciele, pozwali Arabię Saudyjską o odszkodowanie liczone w miliardach dolarów.
W oświadczeniu wydanym w imieniu organizacji 9/11 Families United, Terry Strada, której mąż Tom zginął 11 września, powiedziała, że dokument wydany przez FBI wyjaśnia wszelkie wątpliwości co do współudziału Arabii Saudyjskiej w atakach.
"Teraz tajemnice Saudyjczyków zostały ujawnione i nadszedł już czas, aby Królestwo przyznało się do roli swoich urzędników w mordowaniu tysięcy ludzi na amerykańskiej ziemi" – napisano w oświadczeniu.
"Wnioski z dochodzenia"
Jim Kreindler, jeden z prawników krewnych ofiar, oświadczył po odtajnieniu raportu, że "wnioski z dochodzenia FBI potwierdzają argumenty, które przedstawiliśmy w sporze dotyczącym odpowiedzialności rządu saudyjskiego za ataki z 11 września".
"Ten dokument, wraz z zebranymi do tej pory dowodami, określa plan działania Al-Kaidy w Stanach Zjednoczonych przy aktywnym, świadomym wsparciu rządu saudyjskiego" – napisał w oświadczeniu Kreindler.
Jego zdaniem tezę o wsparciu zamachów przez saudyjski rząd potwierdzają ustalenia, że saudyjscy urzędnicy wymieniali telefony między sobą i działaczami Al-Kaidy, a następnie odbywali "przypadkowe spotkania" z porywaczami, zapewniając im pomoc w osiedleniu się w USA i znalezieniu szkół lotniczych.
Śledztwo ws. porywaczy
Jako przykład podaje śledztwo FBI w sprawie porywaczy Nawafa al-Hazmiego i Chalida al-Mihdhara, którzy w lutym 2000 roku przybyli do południowej Kalifornii, a następnie spotkali się w restauracji z obywatelem Arabii Saudyjskiej, Omarem al-Baiumim, który pomógł im znaleźć i wynająć mieszkanie w San Diego. Według prawnika al-Baiumi był powiązany z rządem saudyjskim i już wcześniej zwrócił na siebie uwagę FBI.
Jak pisze agencja AP, w dokumencie jest również przywołany Fahad al-Thumairy, były akredytowany dyplomata w konsulacie saudyjskim w Los Angeles, który według śledczych przewodził jednej z frakcji ekstremistów w USA.
Dokument FBI mówi, że analiza komunikacji wykazała siedmiominutową rozmowę telefoniczną w 1999 roku z telefonu Thumairy'ego na telefon rodzinny dwóch braci w Arabii Saudyjskiej, którzy zostali przyszłymi więźniami więzienia Guantanamo na Kubie.
Zarówno Baiumi, jak i Thumairy opuścili USA na kilka tygodni przed atakami.
Czytaj więcej