Glapiński: w przyszłym roku inflacja się obniży. Polska wraca na szybką ścieżkę wzrostu
Dostępne prognozy wskazują, że w przyszłym roku inflacja się obniży - oświadczył prezes NBP Adam Glapiński. Jak dodał, jeśli będzie ryzyko trwałego przekraczania, to polityka pieniężna zostanie zacieśniona, a stopy procentowe podniesione.
- Dostępne prognozy wskazują, że w przyszłym roku inflacja się obniży. Znacząco się obniży. Ale nadal od strony czynników podbijających inflację w górę pozostaną wzrosty cen energii. Bardzo prawdopodobne też podwyżki cen gazu, czyli kolejne negatywne szoki podażowe, na które nie mamy żadnego wpływu - oświadczył w czwartek na konferencji prasowej Glapiński.
Jak dodał, bieżący rok upłynie pod znakiem znacznego podwyższonego wskaźnika CPI. - W pełni jesteśmy tego świadomi - zaznaczył.
- Jeśli pojawi się ryzyko trwałego przekraczania celu inflacyjnego na skutek trwałej presji popytowej w warunkach mocnego rynku pracy, czyli braku znaczącego bezrobocia, i w warunkach dobrej koniunktury wówczas natychmiast zacieśnimy politykę pieniężną - czytaj podniesiemy stopy procentowe, podniesiemy skup papierów wartościowych. Jeśli te warunki będą spełnione, że inflacja wynika z czynników na które mamy wpływ - oświadczył Glapiński. Zaznaczył, że NBP ma wpływ na dynamikę popytu.
"Będziemy zacieśniać politykę pieniężną"
Jak zaznaczył bank analizuje wszystkie wskaźniki ekonomiczne. - Jeśli stwierdzimy, że następuje presja inflacyjna ze strony popytu, na który możemy oddziaływać, natychmiast inflacja będzie rzeczywiście trwale wyższa od naszego celu inflacyjnego - rozumianego jako pewne pasmo z punktem środkowym na poziomie 2,5 - to będziemy wtedy interweniować. Będziemy zacieśniać politykę pieniężną - podkreślił.
Glapiński mówił też, że łączny wkład cen paliw, energii i innych cen administrowanych, niezależnych od rynku, odpowiada za połowę polskiego wzrostu indeksu CPI. - Z 5,4 proc. można wziąć połowę i odłożyć poza krąg oddziaływania narzędzi, którymi dysponuje NBP - ocenił.
Jak podkreślił, inflacja znacznie przyspieszyła na prawie całym świecie, a za jej globalny wzrost odpowiadają w dużej mierze wzrosty cen surowców, w tym ropy, transportu, czynniki podażowe jak np. zaburzenia w światowym transporcie i łańcuchach dostaw. Zauważył jednocześnie, że duży wpływ ma statystyczny efekt bazy, bardzo niskiej w zeszłym roku z powodu kryzysu.
"Wzrost inflacji ma charakter przejściowy"
Glapiński zaznaczył jednocześnie, że ze wszelkich prognoz wynika, iż wzrost inflacji ma charakter przejściowy. - Dalsze silne wzrosty wydają się mało prawdopodobne. Dotyczy to też surowców i ropy. To opinia światowych ośrodków - mówił. Jak dodał, kwestią czasu jest ustanie zaburzeń w transporcie i odbudowanie się łańcuchów dostaw.
Odnosząc się do 5,4 proc. sierpniowego wskaźnika inflacji w Polsce Glapiński stwierdził, że to poziom "daleki od tego, który NBP i RPP chciałyby widzieć", ale jest to efekt czynników niezależnych od polityki NBP, m.in. "szoku podażowego, na który nie mamy wpływu".
ZOBACZ: Falsyfikaty polskiej waluty. NBP podał, ile fałszywych złotówek wykrył w 2020 roku
Jak wskazał, wkład cen energii do wskaźnika CPI w Polsce "jest miażdżący", a do tego dochodzą m.in. efekt niskiej zeszłorocznej bazy w przypadku pali, oraz wzrost cen gazu. Z kolei wzrost cen energii elektrycznej - jak stwierdził prezes NBP - wynika z tzw. transformacji energetycznej i "świadomie realizowanej" polityki UE wobec emisji CO2.
Przypomniał też, że np. w lipcu dalej rosły opłaty za wywóz śmieci, w skali roku ten wzrostów wyniósł prawie 25 proc. Glapiński zaznaczył, że rząd w końcu wprowadził limit tych opłat, ale ich poziom "długo szybował w niebiosa i ponosimy statystycznie tego koszty".
Prezes NBP dodał, że "stagnacja, stagflacja nam nie grozi, Polska wraca na szybką ścieżkę wzrostu".
- W żadnym wypadku stagnacja, stagflacja nam nie grozi. Nie ma w ogóle takiej sytuacji, takiej możliwości. Wprost przeciwnie, Polska wraca na szybką ścieżkę wzrostu, chociaż nie jest to wcale tak proste i automatyczne, że pandemia na bok i wystrzeliwuje gospodarka, jak niektórzy myśleli. Widać teraz, że to jest dosyć złożony proces we wszystkich krajach, nie tylko w Polsce - wskazał Adam Glapiński.
"Ambitne unijne cele klimatyczne to utrata polskiej gospodarki"
- Jeśli będą realizowane te nazwijmy je ambitne klimatyczne pomysły, jeśli te ambicje klimatyczne będą realizowane, (...) to Polacy będą coraz więcej płacić za energię, z roku na rok, a polska gospodarka z roku na rok będzie tracić konkurencyjność - powiedział szef NBP.
- To jest cena zielonej rewolucji. Każda rewolucja ma cenę czasami krwawą. Ta zielona rewolucja europejska ma taki charakter, że Polacy zapłacą tu najbardziej brutalnie i bezwzględnie i ona dotyczy poziomu życia polskich rodzin, dlatego, że nasza gospodarka jest oparta na węglu - dodał.
ZOBACZ: USA. Joe Biden: zmiana klimatu już tu jest, lepiej już nie będzie
Wskazał, że jego zdaniem, jest to "dziwna rewolucja" bo polega na rozwinięciu produkcji energii z gazu kosztem węgla, czyli też na zanieczyszczeniu powietrza.
- To jest taki pomysł, że energia produkowana w Niemczech z rosyjskiego gazu ma zastąpić tę energię, którą produkujemy z węgla. Zapłacimy za to bardzo dużo - powiedział.
Jego zdaniem w planie Komisji Europejskiej jest podwyżka cen energii, w szczególności z węgla.
- To nie jest przypadek, to nie jest błąd. Kilkadziesiąt lat taki proces będzie trwał, aż dojdziemy do jakiegoś stanu zielonej szczęśliwości - podsumował.
Glapiński: nie ma mowy o spirali płacowo-cenowej
Podczas konferencji prasowej padło pytanie, czy wysoki wzrost płac wynika z podwyższonej inflacji i rosnących żądań płacowych w Polsce.
Glapiński podkreślił, że presja inflacyjna ze strony kosztów pracy nie występuje. - Nie ma mowy o spirali płacowo-cenowej. To jest mechanizm, który trudno potem przerwać politykom pieniężnym. Oczywiście mamy na to baczenie i analizujemy poziom presji płacowej w gospodarce. Gdyby ryzyko takiej spirali się pojawiło, to będziemy aktywnie i adekwatnie reagować i natychmiast o tym poinformujemy. Jesteśmy na to uczuleni, gdyby coś takiego się pojawiło - stwierdził szef NBP.
Zauważył, że nie ma gospodarek rosnących bez inflacji. - Polska, doganiając Zachód, musi się liczyć z tym, że w perspektywie kilkudziesięciu lat ceny zbliżą się do zachodnich. Chodzi o to, by płace rosły szybciej od wzrostu cen - powiedział. Dodał, że kraj, który dogania, musi mieć wyższą inflację, ale nie taką, jak jest teraz. - Taka, która jest w tej chwili, powoduje ciągły ból głowy, u nas w NBP i u obserwatorów - przyznał Glapiński.
"Wzrost wydajności pracy jest bardzo dynamiczny"
Przypomniał, że wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw to nie cała gospodarka. - W lipcu wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wzrosły o 8,7 proc., czyli solidnie, choć wolniej niż w poprzednich miesiącach, a jednocześnie solidniej niż inflacja. Ale nie mamy tu mowy o żadnej spirali płac i cen. Wzrost wydajności pracy jest bardzo dynamiczny w Polsce, szczególnie w przemyśle, i znacząco przekracza wzrost wynagrodzeń. Jednostkowe koszty pracy wynikające z relacji wzrostu wynagrodzeń i wzrostu wydajności kształtują się korzystnie, czyli spadają, dynamika spada w pobliże zera. Nie rosną jednostkowe koszty pracy, a w samym przemyśle są ujemne - mówił prezes NBP.
Glapiński stwierdził też, że dzięki temu, że NBP rozpoczął luzowanie ilościowe, nie doszło w Polsce do znaczącego wzrostu bezrobocia. - Miejsca pracy zostały ochronione. Tarcze antykryzysowe były wypłacone dzięki temu, że NBP wszedł do gry. Bez tego nie byłoby z czego płacić - powiedział szef banku centralnego.
"Na rynku nieruchomości nic w tej chwili niebezpiecznego nie zachodzi"
Prezes NBP zapewnił, że rynek nieruchomości w Polsce jest stale analizowany przez specjalny zespół w banku.
Glapiński przyznał, że ceny mieszkań, metrów kwadratowych, domów, komponentów w budownictwie rosną, ale ten wzrost odpowiada rosnącym dochodom.
- Jak rosną dochody, to kolejne grupy rodzin dostrzegają, że w ich zasięgu jest kredyt mieszkaniowy, hipoteczny i w niego wchodzą, dopóki luka mieszkaniowa się nie wypełni - powiedział.
Prezes NBP podkreślił, że "zespół mnie zapewnia, że w tej chwili nic niebezpiecznego tam nie zachodzi (na rynku mieszkań - red.)". Jednocześnie przyznał, że to nie oznacza, że tak będzie zawsze.
Glapiński dodał, że polityka państwa powinna koncentrować się na wspieraniu podaży mieszkań, w tym podaży mieszkań na wynajem, a nie na stymulowaniu popytu. - Dobrze by było, by państwo stymulowało wielkość oddawanych mieszkań na rynek, w tym na wynajem - zaznaczył prezes.
"Zadowalający kurs złotego"
Jak podkreślił szef NBP odpowiadając na pytania dziennikarzy, obecny kurs złotego jest zadawalający. - Zadawalający dla polskiej gospodarki, dla polskich finansów, polskich eksporterów i importerów. Jest dobry - powiedział.
Dodał, że NBP czuje się zobowiązany do przeciwdziałania nagłym zmianom kursu złotego, bo są one niekorzystne w wielu aspektach.
- Czujemy się upoważnieni do tego i mamy możliwości, żeby temu przeciwdziałać. Natomiast nie możemy na stałe obniżyć kursu ani podwyższyć kursu. Takie działanie byłoby prawdopodobnie niemożliwe - stwierdził Glapiński. Zapewnił, że NBP "w ogóle się do tego nie przymierza". Dodał, że płynny kurs złotego doskonale służy polskiej gospodarce.
Jak mówił Glapiński, reagujemy na kryzysy światowe kursem złotego, a nie bezrobociem. - Dzięki temu, że mamy własny pieniądz nie reagujemy wzrostem lub spadkiem bezrobocia, który powoduje ogromne perturbacje w gospodarce, w społeczeństwie, w kulturze, polityce, we wszystkim - zaznaczył.
Zdaniem prezesa NBP dlatego "nie należy przechodzić do strefy euro w dającej się przewidzieć perspektywie".
Czytaj więcej