Ostrowiec Świętokrzyski. 19-latek został zakatowany. Sprawca nie trafi do więzienia

Polska
Ostrowiec Świętokrzyski. 19-latek został zakatowany. Sprawca nie trafi do więzienia
Interwencja
Bliscy zabitego Wiktora wciąż nie mogą pogodzić się z rozstrzygnięciem, jakie zapadło w sprawie.

19-letni Wiktor został zakatowany podczas imprezy ze znajomymi. Pojawił się na niej będący pod wpływem narkotyków i alkoholu Daniel K. Zaczepiał uczestników, aż w końcu rzucił się na Wiktora i go zabił. Nie trafi do więzienia, bo biegli uznali, że gdy zabijał, był niepoczytalny. Bliscy Wiktora nie mogą pogodzić się z tym wyrokiem. Nie mogą się jednak od niego odwołać. Materiał "Interwencji".

Wiktor Kępa miał 19 lat, pochodził z Ostrowca Świętokrzyskiego. Był lubiany przez rówieśników. Nie miał wrogów ani konfliktów. Mieszkał z bratem oraz samotnie wychowującą ich matką.

 

ZOBACZ: Konstancin. Zabójstwo 16-letniej Kornelii. Jest akt oskarżenia

 

- Człowiek miał dziecko i w mgnieniu chwili je stracił. Zostały mi tylko zdjęcia, rzeczy, wspomnienia i żal. Codziennie o tym myślę, był taki moment, że codziennie się budziłam i widziałam moje dziecko. Oczywiście, widok z pożegnania. Jak leży posiniaczony. Ile musiał przeżyć, ile bólu mu ten potwór zadał - mówi Milena Kępa, matka Wiktora.

 

WIDEO: Materiał "Interwencji"

Szukał ofiary

Jest 18 lipca zeszłego roku. Tego dnia Wiktor udaje się na imprezę. Na pobliskiej łące, razem ze znajomymi ma świętować osiemnaste urodziny jednego z kolegów. Na imprezie bawi się kilkanaście osób. Wśród nich pojawia się 20-letni Daniel K. Jest pod wpływem alkoholu i narkotyków.

 

ZOBACZ: Warszawa. Zabójstwo na Woli. Żona twierdzi, że mąż "nadział się" na nóż

 

- Do wszystkich tam zaczynał, chciał ich bić, no a później wyżył się na moim dziecku, dosłownie się wyżył. Zakatował. Wiktor miał uszkodzone dwa kręgi, rdzeń kręgowy, połamane żebra, przebite płuco, połamane kończyny - wylicza Milena Kępa. Pytana o bezpośrednią przyczynę śmierci, wyjaśnia, że syn zadławił się własną krwią.

 

- Początkowo nie atakował mężczyzn w tej grupie, tylko dziewczyny – osoby słabsze. Czyli można powiedzieć, że szukał ofiary. I taką znalazł. Sprawca działał z zamiarem zabójstwa, zamiarem ewentualnym. Czyli zadając tyle ciosów w takie miejsca, mógł wiedzieć, że doprowadzi do zgonu pokrzywdzonego i tak też się stało. Gdy go zatrzymano, pozostawał właściwie bez odzieży, w jakimś amoku, krzycząc: przepraszam, przepraszam. Aczkolwiek nie potrafił odnieść tego do żadnego zdarzenia – informuje Jan Klocek z Sądu Okręgowego  w Kielcach.

"Pogotowie zabrało bandziora"

- Pogotowie zabrało, ale tego zwyrodnialca, łobuza, bandziora. Można go tak nazwać, nie inaczej. A o Wiktorze nikt nie myślał nawet, że on się tam wykańcza – opowiada Andrzej Dyjewski, dziadek Wiktora.

 

Na ciało Wiktora natrafiła dopiero następnego dnia przypadkowa osoba. Gdy to się stało, Daniel K. przebywał w szpitalu. Został tam zatrzymany. Na rękach wciąż miał krew skatowanego Wiktora. Mimo to, nie przyznał się do zabójstwa.

 

- Mężczyzna był nawet trzykrotnie karany, głównie za przestępstwa przeciwko mieniu, ale jedno z tych przestępstw było również przestępstwem przeciwko życiu i zdrowiu. Mówimy o rozboju. Odnośnie śmierci Wiktora, wskazywał, że nie pamięta tego zdarzenia, nie przyznawał się do tego i taką postawę zajmował w toku postępowania przygotowawczego – informuje Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

"Pytał, czy jest już sławny"

Według bliskich Wiktora, Daniel K. miał wówczas pełną świadomość swojej sytuacji.

 

- W szpitalu podobno jakiejś pielęgniarki, czy tam kogoś się pytał, czy sławny już jest. Za to, co zrobił – mówi babcia Wiktora Joanna Dyjewska.

 

- W liście do matki pokierował ją, co ma zrobić, jak ma to zrobić. Chciał, żeby wzięła dobrego adwokata – dodaje matka Milena Kępa.

"Biegał, krzyczał"

Matka Daniela K. przyznaje, że po alkoholu bywał on agresywny. - Nawet sama musiałam wzywać policję przez wzgląd, że miałam przy sobie dzieci. I bałam się tak samo o dzieci, że w jakiś sposób zareaguje, bo biegał, bo krzyczał – przyznaje.

 

Zabezpieczone w trakcie śledztwa dowody potwierdziły, że to Daniel K. jest sprawcą zabójstwa. Zaraz po tym poddano go jednak obserwacji sądowo-psychiatrycznej. W sprawie nastąpił wówczas niespodziewany zwrot. Biegli stwierdzili, że w chwili zabójstwa Daniel K. był… niepoczytalny. W tej sytuacji prokurator umorzył śledztwo. A Daniela K. zamiast do więzienia skierowano na leczenie do szpitala psychiatrycznego.

 

- Biegli wskazali wprost w swojej opinii, że stwierdzają psychotyczne zaburzenia psychiczne, które motywowały i warunkowały popełnienie przez tego mężczyznę zarzucanego mu czynu – informuje Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Matka boi się syna

Skoro Daniel K. został skazany za wcześniejsze wykroczenia, to uznano, że był poczytalny. Co zmieniło się w ciągu dwóch lat, że teraz poczytalny nie jest? - To już nie moja decyzja. To już decyzja jest lekarzy biegłych, to oni to stwierdzili, nie ja – odpowiada matka mężczyzny.

 

Trudno jest uwierzyć w tę niepoczytalność, prawda? Pani też trudno…

 

- Powiem panu tak szczerze – nie jestem pewna na sto procent.

 

Nie boi się pani, co będzie, kiedy on wróci tutaj i zapuka do drzwi?

 

Oczywiście, że bym się bała.

"Kawał bydlaka"

Bliscy zabitego Wiktora wciąż nie mogą pogodzić się z rozstrzygnięciem, jakie zapadło w sprawie.

 

Zgodnie z prawem, nie mogą się jednak od niego odwołać. Kasację w tej sprawie może za to złożyć Minister Sprawiedliwości lub Rzecznik Praw Obywatelskich. Nie wiadomo jednak, czy kiedykolwiek do tego dojdzie.

 

- To jest kawał bydlaka… tacy ludzie się nie zmieniają. Trzeba zapobiegać tragediom. Nikomu tego nie życzę. Pochować swoje dziecko, to najgorsza tragedia, jaka może człowieka spotkać – mówi Milena Kępa.

rsr / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie