Kryzys na granicy. "Łukaszenka musi zabrać koczujących cudzoziemców"
Klucz do rozwiązania sytuacji koczujących przy granicy z Polską cudzoziemców leży po stronie Białorusi. Alaksandr Łukaszenka musi po prostu zabrać te osoby. To jedyne rozwiązanie - podkreślił we wtorek wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.
Wawrzyk w Programie 1 Polskiego Radia pytany był o słowa Rzecznika Praw Obywatelskich Marcina Wiącka, który w poniedziałek wieczorem w Telewizji Republika mówił, że migranci, którzy koczują w pobliżu Usnarza Górnego - choć formalnie znajdują się po stronie białoruskiej - od chwili przedstawienia wniosków o ochronę międzynarodową podlegają jurysdykcji RP i należy im umożliwić przejście przez granicę.
ZOBACZ: Rząd podjął uchwałę o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią
Wiceminister spraw zagranicznych zaznaczył, że nie jest przekonany co do skuteczności złożenia tych wniosków. - Jak mieli to zrobić, skoro nie są na terytorium Rzeczypospolitej - dodał.
"Nie wiadomo, kto te wnioski składa"
Zwracał też uwagę, że nie wiadomo, kto te wnioski składa. - Czy mamy potwierdzoną tożsamość osób, które złożyły te wnioski, że to są rzeczywiście te osoby o takim imieniu i nazwisku? Czy to są osoby, które zasługują pod względem bezpieczeństwa - swojej wcześniejszej działalności, inaczej mówiąc - na to, żeby być wpuszczonym i rzeczywiście, czy przysługuje im z tego punktu widzenia też ochrona międzynarodowa? - pytał.
- Te wszystkie elementy musi wziąć pod uwagę rząd, władza, wpuszczający ewentualnie te osoby na terytorium Rzeczpospolitej. Trudno sobie wyobrazić, aby za każdym razem wszyscy ci, którzy np. mają jakieś ukryte cele, podwali swoje prawdziwe dane jeżeli chodzi o tożsamość w tej sytuacji, jaka jest w tej chwili, czyli okrzykami przez granice, gdzie te dane, np. imiona i nazwiska, mogą być zniekształcone - mówił Wawrzyk.
ZOBACZ: Zgorzelski: Łukaszenka zdecydował o użyciu broni w razie eskalacji na granicy
Zapytany, jak można rozwiązać tę sytuację, wiceszef MSZ odparł, że klucz leży po stronie Białorusi. - Alaksandr Łukaszenka musi po prostu zabrać te osoby ze swojego terytorium tam, gdzie uzna za stosowne, i wtedy problem się rozwiąże. To jest jedyne rozwiązanie tego problemu. Nie jest możliwe ich wpuszczenie na terytorium Rzeczpospolitej, bo nie spełniają warunków - powiedział wiceminister.
"Mają tylko jedno wyjście"
- Jeżeli chcą rzeczywiście przedostać się na teren RP, to mają tylko jedno wyjście, tzn. udanie się polskiego przedstawicielstwa na Białorusi i tam spróbowanie zalegalizowania przekroczenia granic Rzeczpospolitej. W każdej innej sytuacji to działanie będzie niezgodne z prawem - ocenił.
Cudzoziemcy od ponad trzech tygodni koczują tuż przy granicy z Polską. Za koczowiskiem stoją białoruscy funkcjonariusze. Cudzoziemcy chcą się przedostać do Polski, czemu zapobiega Straż Graniczna, którą wspiera policja i wojsko. Mundurowi odgrodzili też obszar kilkuset metrów od granicy, aby miejsca media, polityków i organizacje pozarządowe. Wolontariusze próbują się komunikować z cudzoziemcami za pomocą megafonu.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.
Komisarz Unii Europejskiej ds. migracji Ylva Johansson oświadczyła w piątek, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE. Służby prasowe Komisji Europejskiej przekazały, że jest to też stanowisko Unii Europejskiej, które było wyrażane wcześniej przez ministrów spraw zagranicznych państw UE.