Katastrofa w Szczyrku. "Nie wiedziałem, że przewodem płynie gaz"
Roman D., oskarżony w procesie w sprawie wybuchu gazu w Szczyrku, przyznał, że wiedział, iż pod drogą położony jest nowy przewód gazowy. Nie wiedział natomiast, że płynie nim gaz. Mówił, że na planach zaznaczony on był przerywaną żółtą linią, oznaczającą, iż jest on nadal projektowany.
- Wiedziałem, że jest tam nowy przewód gazowy, ale nie wiedziałem, iż płynie nim gaz. Na planie narysowane to było żółtą linią przerywaną. To oznacza, że gazociąg jest projektowany. Nie zastanawiałem się, by to sprawdzić, bo – jak mówię – właściciel inwestycji nie mówił, że płynie gaz. (…) Wiedziałem, że jest ułożona rura, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jest napełniona – mówił podczas rozprawy.
ZOBACZ: Katastrofa w Szczyrku. Oskarżony może opuścić areszt. Wpłynęło poręczenie
Oskarżony mówił też, że nie znał dokładanego przebiegu gazociągu. Wskazywał, że w asfalcie widać było łatę. - Widząc łatę wiedziałem, że było kopane. Od mieszkańców dowiedziałem, że część wykopu wykonana została tzw. kretem. Nie przyszło mi na myśl, że akurat taki jest sposób położenia gazu; że nitka gazu nie idzie zgodnie z projektem – mówił.
Dementował te słowa
Podczas rozprawy odczytano złożone w śledztwie zeznania jednego z oskarżonych, którzy dokonali przewiertu – Józefa D. Wskazywał, że od Romana D. otrzymał informację, iż gazociąg był położony na głębokości 60 cm, więc należy zagłębić się wiertnicą na 130-150 cm. Szef firmy dementował większość tych słów. - Przekazywałem informacje, że na trasie są różne instalacje – konkludował.
ZOBACZ: Wybuch gazu w Szczyrku. Sąd zadecydował ws. aresztu podejrzanego
Roman D. wskazywał też – odpowiadając na pytanie sądu – że otrzymywał telefony od inwestora, do którego budynku doprowadzone miało zostać zasilanie energetyczne. Swoje prace miał zakończyć do 31 grudnia 2019 r., ale już wcześniej zlecający je monitowali w sprawie dotrzymania terminu. Akcentował zarazem, że mieszkańcy okolicy nie godzili się na wykonanie wykopu otwartego. Szukał więc kompromisu, którym mogło być wykonanie otworu wiertnicą. Operator deklarował, że da się przejść pod gazociągiem. - Zawsze się człowiek obawia różnych mediów. Nawet woda nie była położona tak, jak ujęto ją na planach - mówił.
Wybuch zniszczył dom
Do tragedii doszło 4 grudnia 2019 r. Wybuch gazu zniszczył całkowicie trzykondygnacyjny dom. Ratownicy znaleźli w gruzach ciała ośmiu ofiar, w tym czworga dzieci.
Śledczy zarzucili w akcie oskarżenia trzem głównym oskarżonym: szefowi firmy budowlanej, która zleciła wykonanie przewiertu oraz dwóch pracowników, którzy go wykonali, doprowadzenie do katastrofy, w wyniku, której zginęło osiem osób, a kilkanaście kolejnych zostało narażonych na utratę zdrowia lub życia. Grozi im do 12 lat więzienia.
Troje pozostałych odpowiada za nieprawidłowości przy rozbudowie sieci gazowej i nieumyślne doprowadzenie do katastrofy. Odpowiadają też za podżeganie do składania fałszywych zeznań jednego ze świadków. Grozi im do 8 lat więzienia.