Firma windykacyjna dzwoni co dwa dni. A długu nie ma
Pani Jadwiga z Radomia nie otrzymała żadnego pisma ani wezwania do zapłaty. Po czterech latach od opuszczenia poprzedniego mieszkania zaczęli do niej wydzwaniać pracownicy firmy windykacyjnej, twierdząc, że jej mama miała dług i to pani Jadwiga musi go spłacić. Materiał "Interwencji".
- Dostałam telefon z windykacji, pani tłumaczyła, że mama ma dług do spłacenia 675 zł. Powiedziałam, że mama nie żyje, to odparła, że dziedziczę jej dług jak i wszystko inne. Zaczęłam myśleć, co to jest za dług. Doszłam do wniosku, że mama nie mogła nic innego mieć, jak tylko z Orange Energia, z umowy o prąd – opowiada Jadwiga Stawczyk.
- Panowie powiedzieli, że prąd będzie tańszy i podpisała. Jak my przyszłyśmy do domu, to nam powiedziała, że podpisała takie coś. Rachunki były płacone i prąd był, wszystko było w porządku – wspomina Teresa Stawczyk, bratowa pani Jadwigi.
"Nie możemy płacić za coś, czego nie będzie"
Ostatni lokatorzy wyprowadzili się z budynku, gdzie poprzednio mieszkała pani Jadwiga i jej mama, w 2017 roku. Kobiety rozliczyły zużycie prądu i odłączenie licznika z dostawcą energii. Budynek został wyłączony z użytkowania, więc nie było możliwości, by kontynuować dostarczanie prądu.
WIDEO: Firma windykacyjna dzwoni co dwa dni. A długu nie ma
- Elegancko ich poprosiłam wówczas, by się pochylili nad moją prośbą, bo w tym momencie nie możemy płacić za coś, czego nie będzie. Napisałam wówczas, że budynek jest do likwidacji i nas wysiedlają, nie z naszej winy. Pismo dostałam od nich, jak już zdjęli licznik, wraz z końcowym rachunkiem. Odpisali, że przychylają się do tej prośby z racji, że jest taka sytuacja – mówi pani Jadwiga.
ZOBACZ: Raport KRD. Prawie trzy miliony Polaków ma długi. To 59 miliardów zaległości
Mama pani Jadwigi zmarła w 2018 roku. To ona była klientką firmy dostarczającej prąd. Kobieta nie miała majątku, więc pani Jadwiga nic nie dziedziczyła. Tym bardziej zdziwiła się, gdy windykatorzy przekonywali ją, że odziedziczyła dług.
Sprzedaż długu osoby zmarłej
- Mamy do czynienia z sytuacją, gdy sprzedano dług osoby zmarłej. Gdyby owa firma chciała przystąpić do postępowania windykacyjnego, to musiałaby dysponować wyrokiem, na mocy którego państwa bohaterka musiałaby zapłacić konkretną kwotę. Jeżeli ze spadku niczego nie odziedziczyłem, to nie odpowiadam. W tym wypadku nie wydaje mi się, by działania tej firmy były słuszne – mówi Krzysztof Pietrzyk z Krajowej Rady Komorniczej.
- Co dwa dni dzwoni pani z windykacji i mnie męczy o koszty, żebym zapłaciła. Ciągle mi termin przesuwała, żebym zapłaciła. Powiedziałam, że nie zapłacę, bo złożyłam reklamację w Orange i oni niech się do tego ustosunkują – relacjonuje Jadwiga Stawczyk.
ZOBACZ: Kupili auta, ale nie mogą nimi jeździć. Przez cudze długi
- W sprawie takiej, jak ta, nie ma podstaw do naliczania kary umownej z bardzo prostego powodu: przyczyny zerwania umowy nie leżały po stronie klientki. Była to klasyczna następcza niemożność spełnienia świadczenia, czyli nawet, gdyby obie strony chciały kontynuować tę umowę, nie było takiej możliwości. Bez wątpienia kara nie powinna być nigdy naliczana – uważa Kamil Pluskwa-Dąbrowski z Federacji Konsumentów.
Jednak kolejna reklamacja również nie przyniosła efektu. Pani Jadwiga poprosiła o pomoc dziennikarzy Interwencji.
- W tej sprawie popełniono bardzo wiele nieprawidłowości. Pierwsza podstawowa jest taka, że sprzedawca energii elektrycznej nie rozwiązał tej umowy w prawidłowy sposób i obciążył karą umowną. Następnie nie weryfikując, czy tam istnieje punkt poboru energii, sprzedał dług firmie windykacyjnej, więc kolejna nieprawidłowość. Następnie teraz firma windykacyjna dręczy kogoś, kto nigdy nie był klientem, a więc nie do tej osoby adresuje roszczenia. W takiej sytuacji odradzamy płacenie jakichkolwiek pieniędzy, odradzamy jakiekolwiek podpisywanie ugód, porozumień, ponieważ każda taka czynność może być uznana przez sąd za uznanie długu przez klienta – radzi Kamil Pluskwa-Dąbrowski z Federacji Konsumentów.
"Uwzględnienie reklamacji"
Firma windykacyjna do dziś nie odpowiedziała na nasze pytania. Natomiast firma dostarczająca prąd odpisała pani Jadwidze, że nie jest już stroną w tej sprawie, ponieważ dług został sprzedany.
Jednak mimo dwóch odmownych reklamacji, po interwencji naszych dziennikarzy w sprawie nastąpił oczekiwany zwrot.
"Jeszcze raz dokładnie przeanalizowaliśmy sytuację klientki i zdecydowaliśmy o uwzględnieniu jej reklamacji. Wycofamy również sprawę sprzedaży długu firmie windykacyjnej. Przepraszamy klientkę za niedogodności" – przekazał w mailu Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange Polska.
Czytaj więcej