Blisko 1000 Palestyńczyków domagało się zniesienia izraelskiej blokady Strefy Gazy
Blisko 1000 Palestyńczyków demonstrowało w środę w pobliżu granicy Strefy Gazy z Izraelem, domagając się zniesienia izraelskiej blokady tej enklawy. Protest nie przerodził się w poważne zamieszki, do jakich doszło w sobotę, ale 14 osób zostało rannych - pisze dziennik "Haarec".
Agencja Associated Press pisze z kolei, że w demonstracji udział wzięło kilkaset osób, a demonstrantów nadzorowali przedstawiciele rządzącego w Strefie Gazy Hamasu, którzy nie pozwolili im zbliżyć się do granicznego muru.
Egipt, który jest mediatorem w konflikcie izraelsko-palestyńskim i zabiega o zawieszenie ognia, zaapelował do Hamasu, by doprowadził do złagodzenia napięć.
ZOBACZ: Afganistan. Ahmad Masoud - przywódca mudżahedinów: wolę zginąć niż się poddać
Wkrótce po zakończeniu demonstracji Hamas zapowiedział, że najważniejsze przejście graniczne między Strefą Gazy a Egiptem zostanie częściowo otwarte w czwartek.
14 osób rannych
Siły izraelskie poinformowały, że użyły gazu łzawiącego i "ograniczonego ostrzału", przy pomocy amunicji niepowodującej obrażeń śmiertelnych, by rozpędzić tłum. Palestyńscy medycy przekazali, że 14 osób zostało rannych, ale nie są to groźne obrażenia.
W sobotę przy murze oddzielającym Strefę Gazy od Izraela doszło do poważnych starć, w których rannych zostało 41 Palestyńczyków i izraelski żołnierz.
Hamas nadzorował protesty
Przedstawiciel Hamasu Soheil al-Hendi powiedział, że jego ugrupowanie podjęło "wielki wysiłek", by nie dopuścić do krwawych starć i powtórki z sobotnich zamieszek. "Haarec" ocenia jednak, że siły Hamasu nadzorujące protest były zbyt słabe, by w razie potrzeby całkowicie zapobiec konfrontacji.
ZOBACZ: Izrael. Płoną przedmieścia Jerozolimy. W akcji helikoptery gaśnicze
Izrael oraz Egipt blokują Strefę Gazy, ograniczając przemieszczanie się mieszkańców poza jej terytorium. Tłumaczą to zagrożeniem ze strony radykalnego Hamasu.
Czytaj więcej