"Interwencja": tajemnicze zaginięcie młodego mężczyzny. Odnaleziono jedynie klapki

Polska
"Interwencja": tajemnicze zaginięcie młodego mężczyzny. Odnaleziono jedynie klapki
Polsat News
Po zaginięciu Mariusza, jego bliscy rozpoczęli intensywne poszukiwania

25-letni Mariusz Michalik z Rzeszowa na początku stycznia wyszedł z domu na papierosa i zaginął bez śladu. Jego rodzina podejrzewa, że mógł paść ofiarą wypadku drogowego. Czy zagadkę zaginięcia mężczyzny uda się kiedykolwiek rozwiązać?

Jest piąty stycznia tego roku. Razem ze współlokatorami Mariusz spędza czas w wynajętym w Rzeszowie mieszkaniu. Wieczorem, mężczyźni postanawiają napić się razem alkoholu. Tuż pod 21, gdy impreza dobiega końca, Mariusz wychodzi przed blok na papierosa. Jest sam. Z balkonu dostrzega go jeden z sąsiadów. Mężczyzna ma na sobie jedynie cienki dres oraz klapki. Po chwili rusza przed siebie i znika za rogiem. Do domu już nie wrócił.

Wyszedł przed blok zapalić

- Kurtka została w domu, buty wyjściowe też. Wyszedł zapalić przed blok w klapkach, bo tak zazwyczaj wychodziliśmy - mówi Marek Glica, kolega zaginionego Mariusza.

 

- Samochód został, nie było żadnych śladów. W domu zostawił też portfel i dokumenty - dodaje Andrzej Michalik, ojciec Mariusza.

 

WIDEO: Materiał "Interwencji"

 

- Mógł zobaczyć jakąś podejrzaną sytuację, mógł ktoś go zobaczyć i zaczepić, mogło się tak zdarzyć - zastanawia się Grzegorz Michalik, brat Mariusza.

 

ZOBACZ: Wyszedł na papierosa i nigdy nie wrócił. Co roku "znikają" tysiące osób

 

W miejscu, gdzie zaginął Mariusz nie ma kamer monitoringu. Mężczyzna wychodząc z domu miał ze sobą telefon komórkowy. Po zaginięciu, gdy rodzina próbowała skontaktować się z nim, telefon był już wyłączony. Urządzenia do tej pory nie udało się odnaleźć.

Porzucone klapki

Po zaginięciu Mariusza, jego bliscy rozpoczęli intensywne poszukiwania. Metr po metrze zaczęli przeczesywać osiedle, na którym mieszkał zaginiony mężczyzna. Po dwóch dniach nieoczekiwanie wpadli na jego trop. Na jednym z pobliskich parkingów odnaleźli porzucone klapki.

 

Takie same, jak te, które w chwili zaginięcia miał na sobie Mariusz.

 

- Leżały na widoku, były całe ubrudzone w błocie - mówi Grzegorz Michalik, brat zaginionego.

 

ZOBACZ: 17-latek zginął w wypadku szybowca. Rusza proces instruktora

 

- Wyglądało to tak, jakby przed kimś uciekał - dodaje Marzanna Kuc, ciotka Mariusza.

 

- Przeprowadzone badania wykluczyły, aby te klapki należały do pana Mariusza. Nie znaleziono tam jakiegokolwiek materiału DNA związanego z zaginionym - tłumaczy Wojciech Przybyło z Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.

 

- Dwa dni leżały w błocie, w piachu, auta po nich jeździły i dlatego nie mamy zgodności DNA - twierdzi ojciec Mariusza.

Ślady opon

Na miejscu znaleziono też inne ślady.

 

- Tutaj były ślady opon na tej trawie. Wyglądało to tak, jakby ktoś po prostu się popisywał samochodem, driftował - opisuje brat Mariusza.

 

- Jestem o tym przekonany, że Mariusz padł ofiarą jakiegoś przestępstwa. Któryś z uczestników tych samochodowych zabaw mógł potrącić pana Mariusza i mogło dojść do tragedii - twierdzi Janusz Szostak, dziennikarz śledczy, Fundacja Na Tropie.

 

- Przypadkowo został potrącony i być może nawet zabity na miejscu. Sprawcy mogli się wystraszyć i ukryć ciało - mówi matka zaginionego mężczyzny.

 

ZOBACZ: Kielce. Prokuratura chce odebrać prawa rodzicielskie rodziców 13-latki, która urodziła dziecko

 

Po zaginięciu Mariusza służby przeszukały płynąca nieopodal rzekę. - Byli płetwonurkowie ze specjalistycznym sprzętem, ale nic nie znaleźli - mówi matka Mariusza.

 

- Na terenie rzeki Wisłok jest teraz przeprowadzana duża akcja związana z odmulaniem tego zalewu. Nie jest wykluczone, że maszyna, która wydobywa ten muł, wciągnęła zwłoki. Wewnątrz tej maszyny znajduje się szatkownica, znajduje się masa noży i jeżeli został wciągnięty do tej maszyny, to śladu po nim już nie znajdziemy - wyjaśnia Wojciech Przybyło z Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.

Czekanie na cud

Kilka dni temu, na prośbę rodziny Mariusza, tereny sąsiadujące z osiedlem zostały po raz kolejny przeszukane przez strażaków. Przepływającą tamtędy rzekę ponownie sprawdzali też płetwonurkowie. Podobnie jak poprzednio, nie natrafiono na żaden ślad zaginionego mężczyzny. Bliskim Mariusza pozostaje więc czekanie na cud.

 

- Mówią, że czas leczy rany. Absolutnie, w tym przypadku to nie działa. Jest coraz gorzej, bo się ciągle myśli, ciągle się patrzy w okno - opisuje ojciec Mariusza.

 

ZOBACZ: "Interwencja": 100-kilogramowy krzyż przewrócił się na pięciolatkę. Co na to ksiądz?

 

- Najgorsza jest ta bezsilność. Niemoc - dodaje brat zaginionego mężczyzny.

 

- Lepiej by było, żeby się odnalazł. Żywy czy martwy, ale żebyśmy wiedzieli, że skończyła się już ta nasza katorga - mówi matka Mariusza.

 

- Najgorsza prawda jest lepsza od tego, co jest w tej chwili. Synu, po prostu wróć. Czekamy na ciebie - apeluje ojciec mężczyzny.

an / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie