Afganistan. "Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem w Kabulu"
- To, co się tutaj dzieje trudno wytłumaczyć. Sytuacja jest bardzo chaotyczna, stresująca. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem w Kabulu. Połowa sklepów jest zamknięta, na ulicach nie widać za dużo ludzi, nie widać kobiet. W Kabulu to nie jest normalne - opowiada J., Afgańczyk mieszkający w stolicy kraju. Dodaje, że nikt nie wie, co będzie dalej.
Od autora: J. poznałem kilka lat temu podczas wspólnych trekkingów po pustyniach Bliskiego Wschodu. Pamiętam, jak z zadowoleniem mówił, że płaskie pustynne piaski są oddechem od otoczonego zewsząd bardzo wysokimi górami Kabulu, które już go męczą. Mimo wszystko gorąco zapraszał, żebym odwiedził go w stolicy Afganistanu, zapewniając, że to świetne miasto. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Poprosiłem go, żeby opowiedział jak obecnie wygląda sytuacja w mieście, w którym ostatnio pracował w sektorze organizacji pozarządowych.
J.: To, co się tutaj dzieje trudno wytłumaczyć. Sytuacja jest bardzo chaotyczna, stresująca. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem w Kabulu. Połowa sklepów jest zamknięta, na ulicach nie widać za dużo ludzi, nie widać kobiet. W Kabulu to nie jest normalne. Z drugiej strony, to co jest dobre i czego się nie spodziewaliśmy to to, że jest spokojnie. Przejęcie władzy było spokojne, nie było ofiar. W niedzielę był chaos, wszyscy najpierw byli poza domami, a potem uciekali szybko do nich. Nocą słychać co jakiś czas serie z karabinów, albo coś, co tak brzmi. Dużo rodzin stara się uciec, szczególnie nocą. W telewizji widzimy co się dzieje na lotnisku, desperację ludzi. To co się stało w poniedziałek, kiedy ludzie spadli z samolotu, było bardzo stresujące.
JM: Ulice są bardziej puste, ludzie się boją wychodzić z domów?
Tak. Jest też coś, do czego nie byliśmy przyzwyczajeni w Kabulu - uzbrojona milicja. Do tej pory na ulicach były umundurowane służby, teraz oni wyglądają inaczej, więc to też powoduje, że ludzie czują się nieswojo.
I zachowują się w podejrzany sposób, czy jak policja?
To ciekawe, nie spodziewaliśmy się tego. Gdy w latach 90. zajęli Kabul, byli dużo brutalniejsi i surowi. Teraz podchodzą do ludzi łagodnie. To dobrze, bo odstraszają złodziei i innych tego typu ludzi. Z drugiej strony odgradzają ludzi od lotniska, był też incydent z dziennikarką, to jest straszne (ekipa CNN była zastraszana podczas relacji z ulic Kabulu - red.). Ponadto jest bardzo duża różnica pomiędzy tym jak Taliban się zachowuje w Kabulu i innych miastach. Słyszeliśmy o sytuacji w Dżalalabadzie, gdzie zaczęli strzelać do cywilów, którzy protestowali przeciwko nim (zginęły co najmniej 3 osoby - red.). Wszyscy chcą, żeby było spokojnie i wszystko wróciło do normalności. Nikogo nie obchodzi, kto będzie dzierżył władzę tak długo, jak przestrzegane są prawa człowieka, w tym kobiet.
Organizacja, w której działasz postanowiła wstrzymać działalność.
Nie widzieliśmy bezpiecznego sposobu na działanie. Chociaż pracowaliśmy nawet w trakcie pandemii, teraz - z powodu wojny - zdecydowaliśmy się wstrzymać działalność.
Jak wygląda sytuacja z innymi organizacjami pozarządowymi? Też kończą działalność?
Tak. Wszystkie organizacje pozarządowe, instytucje rządowe i pozarządowe wstrzymały działalność. Nic nie działa. W niedzielę kończyliśmy prace biurowe i nawet przed przejęciem Kabulu administracja nie działała. Zamknięte były nawet banki. Wszystko pozamykano bez wcześniejszych zapowiedzi. Niektórzy mówią, że w sobotę instytucje zostaną ponownie otwarte, ale ja w to wątpię. W obecnej sytuacji w Kabulu nic nie jest pewne. Politycy spotykają się ze sobą, ale nie wiadomo, kto za co odpowiada. Wyjątkiem są ministerstwo zdrowia i urząd miasta w Kabulu. Zapowiedziano, że osoby, które nimi kierują, będą kontynuować pracę.
I wierzysz, że twoja organizacja będzie mogła wznowić pracę?
Myślę, że to koniec. Zajmowaliśmy się wsparciem kobiet i budową pokoju. Biorąc pod uwagę historię talibów i to, co robili poprzednim razem, nie widzę jak moglibyśmy to robić dalej.
Moja rodzina zostaje, ale ja i mój brat współpracowaliśmy z aktywistami i cudzoziemcami. Planujemy wyjechać najszybciej, jak to tylko możliwe. Nic nie jest pewne. Są dowody świadczące o tym, że talibowie chodzą od drzwi do drzwi i szukają wojskowych, pracowników sektora humanitarnego, aktywistów i dziennikarzy. Nie czuję się bezpiecznie. Usunąłem swoje konta z mediów społecznościowych, nasza organizacja skasowała stronę internetową. Zniszczyliśmy dokumenty dotyczące jej działalności w domach i w biurze. Najważniejsze z nich nasz szef umieścił w chmurze internetowej, nawet nie wiem gdzie. Ma się nimi podzielić z nami, jak wszyscy będziemy w bezpiecznych miejscach.
I chciałbyś dotrzeć do jakiegoś konkretnego miejsca?
Nie wiem, bo na lotnisku jest bałagan. Nie ma lotów komercyjnych, są tylko wojskowe. Granice lądowe też są zamknięte, nie można wyjechać do Pakistanu albo Iranu. Nie wiadomo, kiedy będą otwarte ponownie. Chcę po prostu wyjechać do bezpiecznego miejsca, obojętnie jakiego.
Taliban mówił, że wszyscy chcący wyjechać, będą mogli to zrobić. Ale nie wiem, na ile to jest wiarygodne.
Nikt nie ufa ich obietnicom. Mój kolega powiedział, że poprzednim razem - gdy rządzili w latach 90. - podpisali porozumienie pokojowe i przysięgli, że nie będą walczyć. Potem pojechali na drugą stronę rzeki i tam zaczęli strzelać. Zapytani, dlaczego to zrobili powiedzieli, że przysięgali tylko, że nie będą walczyć po tamtej stronie rzeki. Nikt nie wie, co będzie dalej.