Lubin. Prokurator o sekcji zwłok Bartosza S.: nie stwierdzono żadnych zmian urazowych
Na ciele Bartosza S., który zmarł po interwencji policji w Lubinie, nie ujawniono żadnych zmian urazowych ani obrażeń na skutek wywierania nacisku czy przyduszania, a jedynie otarcia naskórka, mogące mieć związek z czynnościami obezwładniającymi - przekazał zastępca prokuratora okręgowego w Legnicy Arkadiusz Kulik, informując o wynikach sekcji zwłok. Dodał, że nie ustalono przyczyny śmierci.
Sekcja zwłok 34-letniego Bartosza, która była zaplanowana na wtorek, odbyła się w poniedziałek. Prokurator Arkadiusz Kulik przekazał Polsat News, że "nie ujawniono żadnych zmian urazowych ani obrażeń na skutek wywierania nacisku czy przyduszania".
ZOBACZ: Poseł PO o zajściu w Lubinie: Kto mówi prawdę? Policja czy ratownicy medyczni?
Wciąż nie ustalono, kiedy doszło do zgonu mężczyzny.
Wyłączenie prokuratorów okręgu legnickiego
Zlecono inne badania, toksykologiczne na obecność alkoholu czy narkotyków i histopatologiczne. Ze słów prokuratora wynika, że jak na razie nie zgromadzono dowodów świadczących o popełnieniu przestępstwa przez policjantów czy ratowników. - W związku z czym zabezpieczone zostały stosowne wycinki do tych badań i zlecono ich wykonanie - powiedział Kulik.
ZOBACZ: Lubin. Śmierć 34-letniego Bartosza. Sprawą zajmie się Rzecznik Praw Obywatelskich
Później, na briefingu prasowym prok. Kulik dodał, że wczoraj 9 sierpnia prokurator okręgowy w Legnicy skierował wniosek do prokuratury nadrzędnej o ewentualne wyłączenie prokuratorów okręgu legnickiego z prowadzenia sprawy dot. Bartłomieja K. i przekazania materiałów do innej jednostki, celem ewentualnego uniknięcia zarzutów co do bezstronności w tej sprawie.
Obecnie zebrany materiał dowodowy nie pozwolił na postawienie zarzutów, a aktualne śledztwo prowadzone jest ws. niedopełnienia obowiązków służbowych funkcjonariuszy policji, jak i również ewentualnego przekroczenia uprawnień.
"Mogło dojść do złamania krtani"
Informacje prokuratury przeczą ustaleniom Wojciecha Kasprzyka - pełnomocnika rodziny, który powiedział Polsat News, że podczas interwencji "mogło dojść do złamania krtani". - Dotarliśmy od świadka, pielęgniarki, która była na miejscu zdarzenia. Powiedziała, że on się dławił. Te zadławienia są wynikiem zmiażdżenia krtani - relacjonował pełnomocnik.
ZOBACZ: Poseł PO o zajściu w Lubinie: Kto mówi prawdę? Policja czy ratownicy medyczni?
Dodał, że rodzina konsultowała to z lekarzem, który potwierdził, że mogło dojść do zmiażdżenia. Siostra Bartka powiedziała także Polsat News, że prokuratura odmówiła rodzinie wydania protokołu sekcji zwłok. Prokurator przekazał Polsat News, że "nic nie wie i o tym, żeby taka odmowna decyzja została wydana".
WIDEO: Wyniki sekcji zwłoka 34-letniego Bartosza. Wypowiedź prokuratora
- Dla mnie całkowicie niezrozumiałe jest to, żeby pełnomocnicy nie mogli brać udziału w sekcji zwłok - powiedział Polsat News pełnomocnik rodziny Bartosza.
Zdaniem pełnomocnika rodziny Bartosza, sposób prowadzenia sprawy przez prokuraturę lubińską jest "skandaliczny". - Nad tą sprawą powinna wziąć nadzór prokuratura okręgowa albo nawet krajowa. My złożymy wniosek o wyłączenie prokuratury lubińskiej, ponieważ działa na szkodę pokrzywdzonych - stwierdził.
Dodał, że "będzie wnosił o przeprowadzenie nowej sekcji zwłok w obecności prawników, poza jakimikolwiek wrocławskimi medycynami sądu" - Chcemy gdzie indziej przetransportować ciało - dodał.
Śmierć 34-letniego Bartosza
6 sierpnia w Lubinie, po interwencji policji zmarł 34-letni mieszkaniec tego miasta. Film z zatrzymania na ul. Traugutta trafił do internetu. Jak poinformowała w oświadczeniu dolnośląska policja, funkcjonariusze udali się na interwencję dotyczącą agresywnego mężczyzny, który miał rzucać kamieniami w okna zabudowań. Na numer alarmowy zadzwoniła matka mężczyzny, informując policję, że jej syn nadużywa narkotyków. Z wyjaśnień policji wynika, że skierowani na miejsce funkcjonariusze próbowali wylegitymować i uspokoić mężczyznę. Ten jednak nie reagował na polecenia. W rezultacie policjanci obezwładnili 34-latka, używając kajdanek i chwytów obezwładniających.
Kolejnego dnia policja podała, że mężczyzna zmarł po dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala. W mediach pojawiły się relacje świadków zdarzenia, zdaniem których śmierć 34-latka nastąpiła jeszcze podczas interwencji. Prokuratura Rejonowa w Lubinie wszczęła śledztwo pod kątem przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji oraz nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego.
ZOBACZ: Policjanci z Lubina nie zostali zawieszeni. "Nie ma ku temu podstaw"
W poniedziałek wieczorem poseł KO Piotr Borys opublikował na Twitterze pismo Prokuratury Rejonowej w Lubinie, w którym można przeczytać, że "według oświadczeń ratowników po tym, jak przyjechali na ul. Traugutta w Lubinie na zgłoszenie do Bartosza S., dokonali sprawdzenia tętna, ciśnienia, lecz parametry te były niewyczuwalne". "Według ratownika zgon pokrzywdzonego stwierdzono już na ul. Traugutta. Stwierdził także, że z tego powodu nie podejmowali żadnych czynności resuscytacyjnych" – czytamy w piśmie.
Wcześniej w poniedziałek, na briefingu prasowym, podkom. Wojciech Jabłoński z biura prasowego dolnośląskiej policji, odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące piątkowej interwencji, zapewniał, że w chwili, kiedy funkcjonariusze przekazywali 34-latka pod opiekę zespołowi medycznemu, zachowane były jego funkcje życiowe, wyczuwalny był oddech i tętno. Jak dodał "są to wstępne informacje pozyskane w toku czynności".
Czytaj więcej