Plażowicze utworzyli łańcuchy życia. Zaskakujący finał poszukiwań 11-latka
Kobieta wypoczywająca nad Bałtykiem zaalarmowała ratowników o zniknięciu jej 11-letniego syna. Wobec podejrzenia, że dziecko może być w morzu, natychmiast rozpoczęto akcję ratunkową. W poszukiwania chłopca zaangażowały się setki plażowiczów, którzy utworzyli w wodzie łańcuchy życia. Jak się okazało, 11-latek przez cały czas był bezpieczny. Przebywał w hotelowym pokoju.
Do zdarzenia doszło w czwartek na plaży w Łebie. Do ratowników, czuwających nad bezpieczeństwem plażowiczów, zgłosiła się zrozpaczona matka 11-latka.
Kobieta wyjaśniła, że pływała z synem w morzu. Po pewnym czasie wyszła z wody zostawiając go samego, a gdy wróciła, chłopca już nie było.
Plażowicze ruszyli na pomoc
Ratownicy potraktowali zgłoszenie bardzo poważnie. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania zaginionego 11-latka. O sprawie zostały również powiadomione pozostałe służby - policja i straż pożarna.
W akcję ratunkową zaangażowali się również plażowicze. Kilkaset osób utworzyło w morzu cztery ogromne łańcuchy życia.
"Ramię w ramię, dłoń w dłoń, przeczesywali wyznaczony obszar. Chęć pomocy, zaangażowanie i działanie wszystkich na plaży by ratować drugiego człowieka zapiera dech w piersi, budzi podziw i ogromny szacunek" - poinformowało w komunikacie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Finał całej historii był zaskakujący, ale na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie.
Odnaleziony cały i zdrowy
Po 40 minutach poszukiwań 11-latka, do ratowników dotarła informacja, że chłopiec odnalazł się cały i zdrowy. Okazało się, że przez cały czas był w hotelowym pokoju, do którego wrócił, nie mówiąc o tym swojej matce.
Ratownicy postanowili wykorzystać całą sytuację i zaapelowali do plażowiczów.
"Pilnujcie swoich dzieci, nie spuszczajcie ich z oczu nawet na chwilę. Dzisiaj postawiono na nogi wszystkie możliwe służby, zaangażowało się setki plażowiczów. A wystarczyło tylko pilnować swoich najbliższych..." - napisali.
Czytaj więcej